Thomas siedział na łóżku urzeczony wpatrując się w śpiewającego blondyna. Jego głos w mniemaniu brązowookiego był cudowny, nie idealny ale na swój sposób cudowny. Newt raz po raz spoglądał na swego ukochanego z pod grzywki posyłając mu uśmiech. Bruneta nawet nie obchodziło czy Chuck i Tara wrócili, czy wejdą do jego pokoju, jak na to wszystko zareagują. Mimo, że miał już ponad dwadzieścia lat nadal nie lubił gdy niania nakrywała go w pokoju z kimś innym niż Minho, Alby lub Scott. Gitara ucichła a wraz z nią głos ciemnookiego.
- Zawodzę jak stary, głodny mors.- skwitował z uśmiechem odkładając instrument na miejsce i wracając na fotel. Thomas zaczął się na to stwierdzenie głośno śmiać po czym wstał i owinięty kocem podreptał do Newta by usiąść mu na kolanach.
- Nie, zdecydowanie nie.- zarzucił mu ramiona na szyję.
- Nie?- Sangster poruszył śmiesznie brwiami co wywołało u O'Briena kolejną fale śmiechu.
- Jak najedzony mors- skradł blondynowi pocałunek.- I nie stary.
Trwali w ciepłym uścisku swych ramion. Newt gładził nagie plecy kochanka, a Thomas bawił się jego włosami. Przeczesywał je, zakręcał wokół palców, delikatnie pociągał za złote kosmyki. Dopiero z takiego bliska blondyn dostrzegł niemal niewidoczną bliznę na obojczyku jasnookiego i kilka innych, mniejszych na ramieniu. Były proste, cienkie i na pewno stare. Sangster w trybie natychmiastowym chwycił zdezorientowanego Thomasa za ręce i począł je dokładnie oglądać, jednak nic nie znalazł ale gdy podniósł wzrok na bruneta już wiedział, że się nie pomylił.
- Jak moja mama umarła to sobie nie radziłem- zaczął.- Miałem niecałe dziesięć lat, Chuck się urodził a mamy zabrakło kilka miesięcy później. Tata zaczął znikać na całe dnie pracując ponad siły, Tara zajmowała się moim bratem i mną, choć młodym więcej. W szkole nauczycielki tylko udawał przejęcie moją sytuacją i tylko Minho mi pomagał. Byłem sam, zagubiony, przestraszony- złapał oddech lecz zaraz kontynuował.- Nie chciałem żeby Tara się martwiła, mama zawsze powtarzał, że nie powinienem jej sprawiać kłopotu więc cięcie się na rękach odpadało. Wybrałem ramiona bo często wtedy nosiłem koszule i koszulki z długim rękawem pomimo gorąca ale gdy tylko Minho przyuważył na wuefie moje rany... O cholera, nigdy nikt mnie tak nie opieprzał jak on wtedy, a byliśmy dzieciakami. Obiecał nikomu nie mówić ale i mi kazał obiecać iż nie zrobię tego już nigdy więcej.
Newt siedział uspokajająco gładząc uda Thomasa, wiedział jak to jest stracić rodzica. Choć jego tata po prostu się od nich wyprowadził dla dziecka był to ogromne przeżycie. Delikatnie ucałował każdą bliznę potem pocałunkami zaczął się wspinać po szyi ukochanego. Całował jego policzki, nosek, czoło. A na końcu usta, długo i namiętnie aż nie brakło im tchu.
- Teraz masz mnie, a ja nie pozwolę byś coś sobie zrobił. Umyślnie lub nie- szepnął w brązowe kosmyki. Thomas kontem oka spojrzał na jasne, bezchmurne niebo za oknem.
Mamo, dziękuję ci, że postawiłaś go na mojej drodze.
Sielankową chwilę przerwało im donośne walenie do drzwi.
- Jak już skończyliście co tam w ogóle robiliście to Tara chce was widzieć na dole. Obiad.- ton głosy Chucka wskazywał na to iż młody nie przyjmie odmowy.
- Już!- odpowiedział niezadowolony Tom i ześlizgnął się z wygodnych kolan ukochanego.
- Tommy.
- Co?
- Nic, po prostu chciałem wypowiedzieć twoje imię.
- Idiota- brunet pokręcił głową ze śmiechem.
- Ale mnie uwielbiasz- Newt wyszczerzył białe zęby w szerokim uśmiechu patrząc jak O'Brien znika za drzwiami łazienki.
Thomas postawił na szybki prysznic bo zimna woda zawsze go orzeźwiała. Tak było i w tym wypadku, gdy tylko kropelki zetknęły się z jego rozgrzaną skórą od razu poczuł się jak nowo narodzony. Ubrał się i opuścił wykafelkowane pomieszczenie by następnie udać się wraz z blondynem do jadalni gdzie czekał już zastawiony na cztery osoby stół. Usiedli w ciszy i życzyli pozostałym smacznego. Thomas nie wiedział kiedy wrócili i było mu teraz głupio, że mogli słyszeć jego jęki. Co najgorsze bał się reakcji Chucka na jego orientacje bo nie był pewny czy brat jest tak samo tolerancyjny jak ich niania. Nabijając groszek na widelec powiódł wzrokiem na brata, który siedział z wrednym uśmiechem jakiego mógł mu pozazdrościć nawet Grinch z filmu 'Grinch: świąt nie będzie'.
- Co ciekawego kupiliście?- zapytał by odgonić od siebie natrętne myśli.
- Chcku kupił sobie koszulkę, Krakersowi kupiliśmy nową obrożę i odebraliśmy do niej grawerowaną zawieszkę, twój tata chce zmienić wystrój więc nabyłam nowe wazony do przedpokoju...- wymieniała niania znudzonym głosem wpatrując się w młodszego O'Briena nieodgadnionym wzrokiem. Thomas zmarszczył nos, nie lubił niewiedzy.
- Ale i tak muszę wybrać się na kolejne zakupy- zaśmiał się kędzierzawy.- Będę remontował pokój.
- No co ty, dopiero go malowałeś!- zdziwił się Tom.
- Nie mój ale twój- młodszy spojrzał mu w oczy z tym samym wrednym uśmieszkiem co wcześniej.- Będę go wygłuszał.
_________________________________________________________________
Miał być rozdział jutro ale dziś miałam więcej czasu i oto szczęśliwa trzynastka :) Mam nadzieję, że się spodobała :)
PS. Nie sprawdzony, za błędy przepraszam :*
CZYTASZ
You Don't Fool Me// Newtmas
Fanfiction- Tommy. - Co? - Nic, po prostu chciałem wypowiedzieć twoje imię.