Thomas leżał na balkonie gapiąc się w wolno płynące po niebie chmury przesłaniające gwiazdy. Obracał nerwowo telefon w palcach co rusz sprawdzając godzinę, Chuck miał wrócić już jakieś pół godziny temu a nawet nie zadzwonił, że się spóźni. Może i brunet był nadopiekuńczy wobec młodszego brata ale to chyba normalne, no przynajmniej ciemnooki był takiego zdania. Dwudziesta druga... Dwudziesta druga trzydzieści... Czas mijał zdecydowanie za szybko. Krakers też niepokoił się o swojego pana bo wiernie czuwał ułożony wygodnie na poduszce przy nogach Thomasa. Brunet już zdążył pogadać z Minho o zachowaniu Newt, może to i dziwne że się tak sobie spowiadali ze wszystkiego ale byli swoimi najlepszymi przyjaciółmi do piaskownicy. Niestety Azjata śpieszył się na jakiś ważny obiad rodzinny i nie mógł zbyt długo rozmawiać ale obiecał, że następnego dnia przyjedzie do Thomasa, napiją się i pogadają. Nagle do pokoju bruneta ktoś wszedł, ale pies nawet nie zareagował na intruza.
- Tommy, skarbie czemu ty jeszcze nie śpisz?- Tara z troską wpatrywała się w swojego podopiecznego. Brunet oderwał wzrok od nieboskłonu przenosząc go na nianię.
- Czekam na Chucka, jeszcze go nie ma i się martwię.- wyznał.
- Oh, nie dzwoni? Będzie nocował u kolegi.- powiedziała pospiesznie niania posyłając brązowookiemu ciepły uśmiech.
- Zaduszę padalca.- warknął miękko wstając z przyjemnie chłodnych kafelek.
Tara zaczęła się śmiać po czym zgoniła bruneta o salonu gdzie czekała herbata, popcorn i gotowy do włączenia Pamiętnik. Zasiedli na kanapie oddając się w całości ulubionemu romansowi, gdyby tylko Tara wiedział co na tej kanapie zaszło kazała by ją pewnie oddać do prania.
******************
Wyszło tak, że oglądali wyciskacze łez do rana, a gdy o trzeciej Tara postanowiła się w końcu położyć Thomas włączył sobie Dom Chłopców. Ze snu wyciągnął go uparcie jazgoczący telefon, który mimo usilnych prób zignorowania nie chciał się zamknąć.
- Budzisz.- wymamrotał rozdrażniony do słuchawki nawet nie wiedząc kto tak na prawdę dzwoni.
- Najwyższy czas wstawać bambie.- roześmiany głos Newta od razu otrzeźwił Thomasa, który zleciał z kanapy, na której nawiasem mówiąc zasnął.
- Po co dzwonisz?- jęknął zrezygnowany brązowooki rozmasowując czoło, w które uderzył się upadając.
- Czyżby kwiatuszek wstał lewą nogą?- zapytał z drwią brązowooki.
- Przez ciebie spadłem z kanapy i walnąłem czołem o stolik.- poskarżył się.- Boli i na sto procent będę mieć siniaka.
- Jak pocałuję to przestaniesz marudzić?- zadał kolejne pytanie spokojnym choć znudzonym głosem.
- Nie potrzebuję ciebie ani twojego pocałunku żeby przestało boleć.- fuknął oburzony gramoląc się niezgrabnie z dywanu.
- To się nigdzie nie ruszaj, zaraz będę.
- Ale...- nie zdążył dokończyć bo Newt rozłączył się zbyt szybko.
Thomas nadął policzki obrażony, że blondyn nie dał mu dokończyć. Jak on mógł tak bezczelnie się rozłączyć? No jak? To przecież Thomas był zadufanym w sobie play boyem, którego nic nie obchodziło po za swoimi potrzebami. Ale teraz coś się zmieniło, to nie on już dominował nad słabszymi od siebie, teraz to Newt był silniejszy. Thomasowi mimo wszystko podobała się ta nieoczekiwana zamiana z dominującego w uległego, zawsze chciał wiedzieć jak czuli się jego byli. Nadal zły powędrował do pokoju gdzie zrzucił z siebie ubrania i wszedł pod prysznic. Chłodna woda otuliła jego ciało, a kokosowy żel pod prysznic podziałał kojąco na zbyt szybko wyciągnięty ze snu umysł. Minęły minuty, długie i spokojne. Thomas z uśmiechem zadowolenia osłonięty jedynie ręcznikiem na biodrach opuścił łazienkę kierując się wprost do szafy. Jednak czyjaś ręka, która otoczyła jego talię nie pozwoliła postąpić mi następnego kroku. Przylgnął do czyjegoś torsu odzianego w miękką koszulkę.
- Dzień dobry.- ochrypły głos zadźwięczał tuż przy karku bruneta po czym czyjeś usta złożyły w tamtym miejscu całusa.
- Taa, my się już chyba witaliśmy.- wyszarpnął się z uścisku Newta odwracając do niego przodem.
- Nie, to nie prawda.- blondyn zlustrował dokładnie ciało niższego chłopaka.
- Przecież rozmawialiśmy już dziś, nie pamiętasz? Demencja starcza?- zakpił Thomas splatając ramiona na piersi.
- Przypomnę ci, że to ty jesteś ode mnie rok starszy.- ciemne oczy nie przestawały sunąc po umięśnionym torsie.
- Szczegóły.- zacytował Newta z krzywym uśmieszkiem.
- Ale istotnie szczegóły.- odgryzł się.
- Po co żeś się tu przypałętał?- sapnął wrogo brunet nie chcąc odwrócić się do ciemnookiego tyłem. Jeszcze jego ręcznik "przypadkiem" mógłby upaść na podłogę.
- Nie takim tonem piękny.- Newt zbliżył się do ciemnookiego chwytając go jedną ręką w pasie a drugą za podbródek.- Nie mogę pozwolić by moja księżniczka cierpiała.- to powiedziawszy delikatnie pocałował czoło Thomasa.
- Pieprz się.- brunet odepchnął od siebie rozbawionego blondyna.
- Tylko z tobą cukiereczku, ale teraz już muszę iść.- puścił brązowookiego i podreptał do drzwi.- A tak nawiasem mówiąc nikomu masz się tak nie pokazywać.- powiedział twardo wbijając wzrok w duże ciemne oczy.
- Nie będziesz mi rozkazywał.- warknął Thomas rzucając poduszką, niestety ta trafiła w zamknięte drzwi zza których dało się tylko słyszeć zdławione parsknięcie i kroki po schodach.
_________________________________________________________________________
Trochę po czasie ale jest xd Mam nadzieję, że się podobał :3 Oczywiście przepraszam jak zwykle za błędy, które kują wasze oczy ale jak tylko mogę staram się poprawić :]
Liczę jak zawsze na komentarze i gwiazdeczki :*
CZYTASZ
You Don't Fool Me// Newtmas
Fiksi Penggemar- Tommy. - Co? - Nic, po prostu chciałem wypowiedzieć twoje imię.