Rozdział 25. Draco. Część II

1.1K 94 10
                                    



Rozdział 25. Draco. Część II

- Coś ty najlepszego zrobił? - Dumbledore w przerażającą miną wpatrywał się w Syriusza. Na szczęście mężczyzna okrył już swoja nagość.

- Ja...

-Właśnie ty, nie potrafisz zapanować nad swoimi popędami.

- Przepraszam Albusie. Po prostu tak długo miałem na niego ochotę. I prawie go miałem, gdyby nie te bachory. - Black rozmarzył się.

- Merlinie Syriuszu. Mamy ważniejsze rzeczy na głowie niż tyłek wychudzonego szczeniaka.

- Minerwa już mi nie ufa. Straciła do mnie szacunek. A wszystko twoja wina. Nie powinienem się zgadzać. -  Albus zamyślił się. Black z przerażeniem spoglądał na kolegę.

- Obiecałeś - wyjąkał.

- Tak na twoje szczęście obiecałem. Ale widzę, że ta obietnica wyjdzie mi bokiem. Nie wiem jak Cię teraz ochronić. Ślizgonów się nie obawiam. Znowu się ich oczernię. W końcu chcą obsmarować znakomitego nauczyciela Hogwartu. Ale nie wiem co z Minerwą.

- Co zamierzasz?

- Powinienem się jej pozbyć. Po cichu, ale najpierw dostanie szanse milczenia. Jak jest inteligentna to będzie wiedziała co dla niej dobre? - Dyrektor uśmiechnął się cynicznie. - A teraz idź spać, porozmawiamy rano. Tylko bez wygłupów, trzymaj się z daleka od Pottera.

W skrzydle szpitalnym Pani Pompy uwijała się przy Annie. Cztery godziny wcześniej dziewczyna dostał zapaści. Jej nerki znowu przestały pracować. Wiedźma musiała ponownie zrobić magiczna dializę. Teraz dziewczyna już mogła odpoczywać spokojnie, ale nie odzyskała jeszcze przytomności. Tylko jakiś czas temu przebudziła się z krzykiem. Jej zielone oczy były rozwarte szeroko. Pompy nie wiedziała co się dzieje. Nafaszerowała ją taką ilością eliksirów przeciwbólowych, że nic nie powinna czuć. Jednak jej zachowanie wskazywało na ogromne cierpienie. Dziewczyna z przerażeniem chwyciła się za głowę i zawyła z bólu.

- Nie proszę nie, braciszku... - Jej oczy się zamknęły i dziewczyna uspokoiła się. Magwiedzma myślała, że już po wszystkim. Jednak po chwili oczy dziewczyny znowu się otwarły. - Pomóż mu! - westchnęła i straciła przytomność.

Pomfrey nie wiedziała co o tym sadzić. Anna zachowywała się jakby Harry'emu groziło jakieś niebezpieczeństwo. To dziwne, zapytam się jej o co chodzi jak się obudzi.

Draco siedział z Harrym w pokoju życzeń. Chłopak chciał tu przyjść. Odpocząć jak mówił. Hermiona też chciała im towarzyszyć. Ale chłopak delikatnie ją wyprosił.

- Hermiona wiem, że jest już sporo po ciszy nocnej, ale nasza paczka musi dostać jakieś wyjaśnienie.

- Hm dlaczego? - Hermiona nie widział sensu o tym rozpowiadać. Dla dobra Harry'ego.

- Oni przecież też poczuli ból Harry'ego. Jego cierpienie. Powiedz im, że został zaatakowany, ale nie wdawaj się w szczegóły. Harry sam zdecyduje co powie. Ok?

- Tak masz rację pewnie wszyscy będą czekać na jakieś wieści.

- Właśnie. Załatwisz to.

- Możesz na mnie liczyć. - Dziewczyna uśmiechnęła się do Pottera siedzącego na sofie, ale ten nie reagował. Wpatrywał się tylko w jeden punkt. Granger chciała podejść i go pogłaskać, jednak w tym samym momencie chłopak z przerażeniem spojrzał na jej dłoń.

- Hermiona teraz za wcześnie. Proszę nie dotykaj go.

- Ja... oczywiście, rozumiem. Przepraszam Harry, tak bardzo mi przykro - dziewczyna odwróciła się i opuściła komnatę.

- Nie chciałem jej zranić, ale tak samo wyszło - Harry bezradnie spoglądał w stronę drzwi. - Na pewno jest na mnie zła.

- No coś ty Harry. Granger nie jest zła. Przynajmniej nie na ciebie. Jest jej smutno, że cierpisz. Obojgu jest nam przykro.

- To nie wasza wina. Tylko moja, wiedziałem, że ten człowiek...- Harry zawahał się

- Powinieneś o tym mówić. To pomaga,- Draco podał chłopakowi kubek ciepłego kakao.

- Nie teraz Draco, może później. Zostaniesz tutaj ze mną.

- Zawsze możesz na mnie liczyć. Nic ci przy mienie nie grozi.

- Wiem - Harry zrobił się senny. Ułożył się na kanapie i przymknął oczy. - Przy tobie jestem bezpieczny - wyszeptał i zasnął.

Draco wziął lekkiego chłopaka i położył na łóżku, które pojawiło się z tyłu komnaty.

- Prześpi się to ci dobrze zrobi. Ja zostanę obok.

Syriusz Black leżał z swoje komnacie w satynowej pościeli. Wiedział, że spaprał sprawę z Harrym. Chłopak prędzej nogi sobie połamie niż podejdzie do niego dobrowolnie. No, ale nie szkodzi. Jak nie będzie chciał dobrowolnie to go po prostu zmusi. Drugi raz mu nie ucieknie.

Black rozkoszował się wspomnieniem, które zagościło w jego głowie. Gładka skóra chłopaka, aż zrobiło mu się gorąco. Tak bardzo wczuł się w wspomnienia, że nie usłyszał skrzypienia drzwi. Zrobiło mu się zimno ze strachu, po plecach przebiegł mu dreszcz. Ktoś mu się przyglądał, z przerażeniem otworzył oczy rozglądając się po komnacie.

Przy drzwiach stała postać. Na ciało miała zarzucony czarny płaszcz upodobniający ją do śmierciożercy.

- Kim jesteś? Jak tu wszedłeś?

- Ja? - Postać zrzuciła kaptur i z okrutnym uśmiechem wpatrywał się w Blacka.

Mężczyzna zerwał się z łóżka szukając różdżki.

- Tego szukasz? - Postać wyciągnęła dłoń w której spoczywała różdżka Syriusza.

- To nieprawda, ty nie żyjesz. Nie żyjesz! - Wykrzyknął spanikowany.- Nie żyjesz!

- No cóż właściwie racja. Ale nie martw się ty żyć będziesz. Nie powinieneś ruszać mojej rodziny Black.

- Proszę - Syriusz zaczął błagać.

- Qntal scariest. - z różdżki przeciwnika wytrysnęło białe światło. Otoczyło postać Blacka delikatną poświatą, po czym wchłonęło się do jego ciała.- Baw się dobrze popaprańcu.

Syriusz Black upadł na podłogę nieprzytomny. Postać jeszcze raz przelotnie spojrzała na mężczyznę odwróciła się i odeszła. - Teraz jeszcze tylko Albus...

Dyrektor Hogwartu był zdenerwowany. Black narobił mu tylko problemów. Nie wiedział czy Minerwa będzie chciała współpracować. Nie było jej w komacie. Kobieta gdzieś się zaszyła, ukryła. A on przecież nie będzie jej szukał po całym zamku. Kota miał by problem znaleźć, a to w końcu animagiczna forma Minerwy.

Dumbledore siedział przy swoim biurku rozmyślając nad strategią. W pewnym momencie odwrócił się i zobaczy postać w czarnej pelerynie stojąca przy drzwiach.

- Kim... - Nawet nie zdarzył skończyć. Postać ściągnęła kaptur i z nienawiścią spojrzała na Dumbledora.

Ty... - wycharczał. - Ty nie żyjesz! Merlinie drogi to nie możliwe. Postarałem się o twoja śmierć.

- Ha, ha racja postarałeś. Teraz ja postaram się o twoje cierpienie. "Petrifikus Totalus" - postać szepnęła. Dyrektor zwalił się na podłogę z przerażeniem widząc kierującą się ku niemu postać. - Pójdziesz ze mną. Minerwa lepiej będzie zarządzać tą szkoła. Przybysz chwycił Dumbledora za ramie i aportował się...


____________________________________

Napiszcie co sądzicie a postaram się wstawić nowy rozdział

Cienie Wiatru- DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz