Rozdział 39 Szkolenie Część II

447 41 2
                                    

No i lecimy dalej.
Napiszcie co sądzicie to może już jutro będzie następny. Jak się wam podoba i co sądzicie o fabułę. Co mam zmienić. Tak wiem robię sporo błędów. Ale czasami trudno je wszystkie wyłapać.

Bramy do otchłani zatrzasnęły się z hukiem. Adam z przerażeniem obserwował jak młodzież po kolei traci przytomność. Najbardziej przerażające było to, że upadali w kolejności w jakiej się przedstawili. Najpierw Luna, Fred i tak dalej. Harry pustym wzrokiem obserwował Jak Neville i Saemus jednocześnie upadają na podłogę. Jednak gdy Draco miał się przewrócić to Potter błyskawicznie chwycił go w ramiona i delikatnie ułożył na ziemi. Chłopak swoim wszechwiedzącym wzrokiem spojrzał na zebranych i zanim sam straci przytomność powiedział. - Nie budźcie nas. Musimy odreagować tamten wymiar. Jak się obudzimy to wszystko wyjaśnimy. Ah jeszcze jedno nie radze nasz ruszać. Anielska magia będzie nasz chronić. Jedynie poparzycie się a tego nie chce. - Po chwili brunet z delikatnym uśmiechem upadł obok pogrążanego we śnie Malfoya.

- Co to miało być? - Bella z zmartwieniem przyglądała się leżącym w lekkim oddaleniu młodym.  - Ich zachowanie było dziwne. A to przerażenie u Hermiony o co w tym wszystkim chodzi. -  Kobieta rozglądała się po twarzach zebranych, ale nikt nie potrafił udzielić jej odpowiedzi. Zauważyła, że Narcyza i Lucjusz ze smutkiem wpatrują się w pogrążonego we śnie syna. Jednak żadne z nich nawet nie próbowało do niego podejść. Każdy wziął sobie do serca słowa Harry'ego. Zważywszy na fakt, że postawa chłopaka przerażała. - Nie wiem Bella Lucjusz skierował swe szare oczy w stronę szwagierki. Dowiemy się jak młodzi się obudzą. Wtedy udzielą wszystkich odpowiedzi. Teraz musimy czekać, nie mamy innego wyboru.

-  Lu jak myślisz długo tak będą leżeć? - Narcyza podeszła do męża  i wsunęła mu rękę pod ramie. Delikatnie chwytając  zimne palce. Mężczyzna delikatnie ścisnął dłoń kobiety, ale nie odezwał się. Nie znał odpowiedzi.

- Nie musicie się martwić. Powinni poleżeć jakieś piętnaście minut. - Do sali weszła Ariana z Severusem. Mężczyzna spojrzał na pogrążonych w śnie i natychmiast odwrócił się do kobiety.

- Wiesz dlaczego tak jest?

- Oczywiście. - Arianna uśmiechnęła się. - W Avalonie czas płynął inaczej. Ich organizmy przyzwyczaiły się do jego szybszego upływu. Także grawitacja ciśnienie różnią się od naszych. Dlatego ich ciała obłożone są magiczną tarczą, która zabezpiecza ich przed skutkami naszej grawitacji i wolniejszego upływu czasu. W przeciwnym razie doznali by szoku.

- Rozumiem. - Snape zamyślił się. Rozumiał dlaczego tak się stało. W końcu tamto miejsce było wiezieniem w takim razie  musiało różnic się od normalnego świata. W dodatku w większości zamieszkałe jest przez anioły i ich bezpośrednich potomków.

Piętnaście minut później zauważyli pierwsze oznaki, ze młodzi się budzą. Jednak teraz kolejność była odwrotna. Najpierw obudził się Harry, który zaraz po przebudzeniu podszedł do otwierającego oczy Draco. Chłopcy pomogli powstać reszcie. Potter podszedł do Hermiony, która z uśmiechem przyjęła jego wyciągniętą dłoń. Po wcześniejszym strachu nie było śladu. Dziewczyna szczerze uśmiechała się. Zebrani zauważyli również, że moc Harry'ego osłabła wyciszyła się. Nie emanował już tak porażająca magią. Prawdę mówiąc jego magia nie różniła się zbytnio od tego co prezentował wchodząc za bramy otchłani.

- Ciociu moi rodzice? - Harry spojrzał na uśmiechnięta Ariannę. Martwił się o Jamesa i Lili. Jednak musiał zapomnieć, że w tym świecie nie upłynęło tak wiele czasu jak w Avalonie.

- Harry nie było was tylko minutkę. Nie wiele w tym czasie się zdarzyło. Lili I James śpią. Magmedycy przy nich czuwają. Jednak na jakaś większą poprawę będziemy musieli poczekać około dwudziestu czterech godzin.

- Minutka? No tak zapomniałem. Rozumiem w taki razie nawet nie odczuli, że nas nie było. - Chłopak zamyślił się chwytając dłoń Draco. To dobrze poczekamy aż się obudzą. Wtedy porozmawiamy. Ja chce... - Harry spojrzał na zaskoczonych dorosłych. - Ja chce by byli pierwsi, którym to opowiem. Moje szkolenie w Avalonie.

- Twoje? A co z innymi? - Adam rozglądał się po twarzach przybyłych.

- Każde z nas miało inne szkolenie - Fred spojrzał na mężczyznę. W jego brązowych oczach nadal gościła powaga. Ja i Georg, Luna i Pansy byliśmy szkoleni razem. Neville, Saemus, Hermiona i Blaise byli w innej grupie.Jednak  Draco i Harry... Oni przepadli prawie na cały rok. Nie widzieliśmy ich prawie w ogóle.Tylko w niedziele spotykaliśmy się. No cóż mieliśmy nadzieję, że są to niedziele bo anioły miały wolne. Jak by to ując opierdzielały się. - Chłopak pierwszy raz od przybycia uśmiechnął się. - Moja grupa była szkolona przez mistrzów transmutacji i różnego rodzaju magi zmiany kształtów. Wliczając w to magie żywiołów. Naszym było powietrze.

- My natomiast uczyliśmy się wszelkiego rodzaju magii leczniczej i naturalnej. - Hermiona odezwała się ze smutkiem. Historii i zielarstwa i eliksirów. Jak również magię żywiołów.  Naszymi żywiołami były woda i ziemia. - Hermiona spojrzał na stojącego nieopodal Harry'ego. Mężczyzna delikatnie skinął jej głową. Przez co Granger głęboko wciągnęła powietrze i zaczęła spokojnie mówić. - Ja natomiast dodatkowo poznawałam bibliotekę. Teksty, które tam były nie powinny być czytane przez człowieka. Ja... przeraziło mnie to, ta cała widza. Wiecie zawsze myślałam, że z książek jestem w stanie nauczyć się wszystkiego. Wiem Panna-wiem-to-wszystko. - Hermana pokiwała głową na to przezwisko. Ale tamta wiedzą była... - Kobieta zamyśliła się trąc dłonią skrawek szaty, którą miała na sobie. - Merlinie poznałam każdą tajemnice naszego świata. Naszego istnienia i powiązań jakie są miedzy nami a naturą. Ta symbioza jest przerażająca. Nie będą wam mówiła nic więcej. Ta wiedza jest zakazana a ja... Dostąpiłam zaszczytu jej poznania tylko dlatego, że będzie mi w przyszłości potrzebna. Jednak na Merlina najlepiej będzie jeżeli umrze razem ze mną.

- My... -  Draco odezwał się swoim melodyjnym głosem. - Ja i Harry uczyliśmy się od mistrzów walki i wieszczów. Dlatego jako jedyni przybyliśmy z bronią i w zbroi. Uczyliśmy sie również  anielskich runów i zaawansowanych eliksirów. Nasze szkolenie w większości jest tajemnicą. Podobnie jak Hermana zostaliśmy zobowiązani wieczystą przysięgą.
-Wieczystą przysięgą?! - Zebrani z zaskoczenia aż krzyknęli. - Ale?.. Jednak nikt nie zdołał dokończyć. Draco uniósł dłoń uciszając zebranych.
- Tak sami zdecydowaliśmy się na ten krok. Harry opowie co przeżył tylko rodzicom. A ja mogę tylko powiedzieć, że jak pozostali uczyliśmy się również magii żywiołów. Moim jest ogień.
- Twoim? Ale co z Harrym on nie uczył się magii żywiołów.
- Uczyłem się. - Chłopak delikatnie uśmiechnął się. - Jednak podczas mojego dojrzewania w dniu moich siedemnastych urodzin doszło do komplikacji. Dlatego najpierw muszę porozmawiać z rodzicami.
- Rozumiemy. - Adam podszedł do chłopaka, ale nadal go nie dotykał. Nie wiedział czy magia aniołów nadal ich chroni. Jego obawy rozmyły się, gdy Arianna z okrzykiem radości rzuciła się chłopakowi na szyję.
- Tak się cieszę, że wróciliście. - Szczebiotała uszczęśliwiona.
-Tak my też. - Szepnął chłopak a pozostali zgodnie pokiwali głowami. - Tak swoją drogą to głodni jesteśmy. Pójdziemy coś zjeść, bo później chciałbym iść do rodziców. Zobaczyć co u nich. Mam nadzieję, że pomoc Uriela ich uleczy i będą zdrowi.
Zebrani przed wielkimi wrota  zgodnie ruszyli ku sali jadalnej. Wiedzieli, że gdy tam wejdą oczy wszystkich Cieni Wiatru będą skierowane na nich. Oto wrócili Ci co odwiedzili Avalon...

Cienie Wiatru- DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz