Rozdział 34 Radość i smutek. Część II

681 55 3
                                    

Witam wklejam drugą cześć 34 rozdziału. Mam nadzieję, że się spodoba. Staram się również zredagować początkowe rozdziały. Och strasznie dużo pozjadałam znaków interpunkcyjnych muszę przyznać.Ok podziękowania dla mojej bety, która wytrwale poprawia moje teksty.



Anna się niecierpliwiła, atak na Hermionę może pokrzyżować ich plany. A oni nie mogą się spóźnić. Co robić? Czy Harry będzie chciał teraz iść? To ostatni moment, później już nic nie będą w stanie zrobić. Chłopak jest załamany, ale co mu się dziwić. W końcu to była... Eee znaczy jest jego najlepsza i pierwsza przyjaciółka.

- Harry? – Dziewczyna podeszła do zamyślonego brata. Stał i niewidzącym wzrokiem wpatrywał się w okno. – Harry! - Anna krzyknęła. Chłopak zamrugał kilkukrotnie i z smutnym uśmiechem skierował twarz ku siostrze.

- Anna?

- Harry niedługo piętnasta musimy iść po nasze rzeczy.

- Ale Hermiona. Ja nie mogę jej teraz tak zostawić. Co ze mnie byłby za przyjaciel? Ona cierpi, a ja... - Harry zakrył dłonią oczy głęboko oddychając. Kilkukrotnie przełknął głośno ślinę. Tak jakby chciał powstrzymać płacz. – Ja muszę zostać.

- Ja rozumiem co czujesz. Ale Hermiona ma najlepszą opiekę jaką może dostać. Będą z nią wszyscy i Blaise, który jest jej chłopakiem i Neville, Seamus, także Luna i inni. Będzie mieć przy sobie ich wszystkich, a my musimy iść. I nie chodzi tylko o zapomnianą Historię, ale o naszych... Boże Harry to tak ważne, od ciebie wszystko zależy, bo ty masz tę krew.

- Nie rozumiem.

- Wiesz, że nie mogę powiedzieć ci wszystkiego. Ta historia może być opowiedziana tylko w wigilię tylko przez tamtych ludzi. Klątwa jest potężna. W końcu jeden z największych czarodzieji ją rzucił. To jedyny taki moment i ostatni. Później już nic nie da się zrobić. Proszę cię Harry! Wiem, że cierpisz. Wiem, że współczujesz przyjaciółce, ale ona zrozumie.

- Kiedy wrócimy?

- Prawdopodobnie koło siódmego stycznia. Rodzice Hermi już tu jadą. Nie wiem, jak ministerstwo chce wprowadzić do Hogwartu niemagicznych, ale wierz mi na pewno ich tu sprowadzą. Hermiona nie będzie samotna. Kiedy się obudzi będą z nią. Wiem, że też byś chciał tu być...

- Rozumiem musimy iść.

- Tak musimy.

- Okey, chodźmy po bagaże, Zostawimy je tutaj i posiedzę jeszcze przy Mionie. A jak ten ktoś przyjdzie to będziemy gotowi.

- Dziękuję. – Dziewczyna uśmiechnęła się do brata i pocałowała go w policzek - Teraz jesteś smutny, ale niedługo będziesz szczęśliwy. Obiecuję ci to.

- Taa...

Minerwa McGonagall miała ciężki dzień. Najpierw trudna rozmowa z państwem Brown później czeka ją jeszcze rozmowa z opiekunami Deana. Co za przeklęty rok. Wszystko staje na głowie. Kobieta przetarła dłonią twarz w wyrazie całkowitej rezygnacji. Albus zniknął, nikt nie wie, gdzie jest. Ministerstwo poszukuje go do teraz. Ale nawet Moody, który jest jego przyjacielem nie może nic znaleźć. Czy Ci którzy pomagają teraz Harry'emu są aż tak potężni by ukryć taką moc jaką posiada Dumbledore? Z zamyślenia kobietę wyrwało ciche pukanie do drzwi. Mimochodem spojrzała na zegarek, wpół do trzeciej. Kto to może być o tej porze?

- Proszę! – Kobieta westchnęła. Kolejna trudna rozmowa. Drzwi bezgłośnie otworzyły się i stanął w nich człowiek w zakurzonym podróżnym płaszczu. Człowiek ten wyglądał jakby odbył długą podróż. Kaptur płaszcza szczelnie zakrywał twarz. Dyrektorka nie była w stanie zobaczyć nic co ukrywa. Nawet nie wiedziała jakiej płci jest przybysz.

- Słucham? – Kobieta niepewnie zwróciła się do towarzysza. Dyskretnie sięgając po różdżkę kierując ją w jego stronę.

- Przybyłem po bliźniaków Potter. – Odezwał się głos. Zdecydowanie męski. A więc to mężczyzna.

- Kim jesteś? – McGonagall wzdrygnęła się. Poznawała ten głos, ale nie wiedziała skąd go zna. Merlinie skąd znam tego człowieka? – Odkryj swą twarz bym mogła Cię zobaczyć. - Krzyknęła. Mężczyzna nic nie robił sobie z jej wybuchu. Powolnym ruchem uniósł ręce i delikatnie ściągnął z głowy kaptur. W świetle lamp zalśniły piękne szatynowe włosy. Minerwa z niedowierzaniem wpatrywała się w mężczyznę. Wyglądał inaczej to dlatego nie poznała go po głosie od razu. Wcześniej przebijał się przez niego ból i rozpacz. Teraz był czysty i jakby szczęśliwy.

- Remus? – Z wahaniem wymówiła imię przyjaciela - Gdzieś ty był? – Kobieta wstała kierując się ku Remusowi - Co się z tobą działo? Nie mieliśmy z tobą żadnego kontaktu od wakacji.

- Wiem wybacz mi. Byłem z przyjaciółmi, a dziś... Dziś przyszedłem Po Harry'ego i Annę. Zabieram ich. Na pewno są już spakowani.

- Ja nie mogę ci pozwolić ich zabrać. Nawet jeżeli byłeś przyjacielem ich rodziców. Syriusz też nim był a on próbował...

- Nie wspominaj mi o Syriuszu. – Warknął mężczyzna. Jego oczy przez chwile zmieniły odcień na żółty. – Ten mężczyzna nie zasługuje na litość i wierz mi nikt mu jej nie okaże. Dzieci będą ze mną bezpieczne. Jednak jeżeli chcesz mam pismo od opiekunów Harry'ego jak i Anny dające mi prawo zabrania ich dzisiaj z Hogwartu. Jesteś moją przyjaciółką wiec postanowiłem najpierw stawić się u ciebie. Ale dobrze wiesz, że wystarczyła by zgoda opiekunki domu na opuszczenie szkoły.

- Remus, gdzie ich zabierasz?

- Och, najpierw udamy się do domu Potterów, a jutro zostaniemy stamtąd zabrani do dalszego celu podróży.

- Czyli gdzie?

- Nie mogę ci powiedzieć. Ja zobowiązałem się przysięga wieczystą.

- Kiedy wrócą? – Minerwa obawiała się, że Harry i Anna już nigdy nie wrócą do Hogwartu. Miała takie przeczucie. Zdawało jej się, że minie dla nich dużo czasu zanim będą spowrotem.

- Około siódmego stycznia. To najpóźniejszy termin.

- Jesteś tego pewien?

- Tak – Remus z zaciekawieniem przyglądał się zdenerwowanej kobiecie. Widział, że coś ją martwi.

- Zawsze wiedziałem, że odziedziczyłaś te zdolności.

- Zdolności? – Minerwa nie wiedziała o co Lupinowi chodzi.

- Tak, po twojej prababce. Zdolności jasnowidzenia.

- Ja nie mam takich zdolności. Jestem zwykłą czarownicą.

- Nie Minerwo. Widzę, że masz przeczucie boisz się o to rodzeństwo. Masz racje, to będzie niebezpieczna podróż. Ale Harry musi poznać zapomnianą Historię. Od tego zależy wiele istnień. Nie martw się nic mu nie będzie grozić. Ze mną będzie bezpieczny. Oboje będą. To gdzie teraz są? W dormitorium?

- Nie, w skrzydle szpitalnym. - Minerwa zawiesiła głos ze smutkiem wpatrując się w mężczyznę.

- Wczoraj Panna Granger została zaatakowana. Jej rany są poważne.

- Co się stało? - Remus zaniepokoił się.

- Została napadnięta. Najgorsze jest to, że została trwale oszpecona. Biedna dziewczyna. Harry prawie cały czas u niej siedzi.

- Rozumiem. Pójdę już. – Ramus odwróci się w stronę drzwi. Już miał położyć dłoń na klamce, kiedy rozległ się cichy szept Minerwy.

- Mogę iść z tobą? – Kobieta błagalny wzrokiem wpatrywała się w wilkołaka.

- Oczywiście. – Lupin wyciągnął dłoń i chwycił kobietę pod ramię. W ten sposób asekurując się nawzajem ruszyli do skrzydła szpitalnego.

Cienie Wiatru- DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz