*Rozdział 34*

1.1K 72 14
                                    

Czy zdążę?

❄~*~❄~*~❄  

Oczy Jack'a przepełniły się słonymi łzami, które po chwili uwolniły nadmiar płynu spływający mu teraz po policzkach i brodzie. Płakał niczym dziecko, ponieważ wiadomość o tym, że Mrok dopadł Elsę i Śniegoruczkę go załamała. Chciał zostać ukarany, umrzeć, zapaść się w nicość i nigdy się nie wybudzić. Nienawidził siebie za to, że pozwolił na taką tragedię. Był głupcem, idiotą, który nawet nie potrafił uratować kobiety, którą kochał. A teraz, wszystko poszło na marne. Cały trud, to uczucie, to poświęcenie. Wszystko zniszczył i pozostał jedynie żal do niego samego, że nie mógł ocalić Elsy.

Siedział w swoim pokoju z głową opartą o szybę. Łkał cicho starając się nie zwracać na siebie uwagi innych Strażników. Jednak nie dało się nie usłyszeć i nie poczuć jego smutku. Strażnicy siedzieli na dole i zastawiali się, kto pójdzie powiedzieć Jack'owi, że wziął się w garść. 

- Na mnie nie patrzcie. - uniósł ręce w geście bezradności i odwrócił się od przyjaciół. - Zresztą to on nam nie pomógł.

- Zając, nie obwiniaj go! - Zębuszka warknęła na niego. - To nie jego wina, że tak się stało. Teraz ktoś musi go przekonać, że nie wszystko stracone. 

- Ech, ja u niego byłem poprzednim razem. - North westchnął i wyciągnął się na krześle. - Zając, z tego co doskonale wiem, to tylko ty go nie wspierałeś.

- Boże, North, musimy teraz?! - zawołał rozpaczliwie. - Kobieta mego życia przeszła na stronę zła, a ja muszę się użerać z chłoptasiem, który nie mógł nawet kiwnąć palcem, aby dostać się do Arendelle i pomóc nam w walce. A teraz mam do niego...

- Zając. - rzucił stanowczo mężczyzna mierząc go jasnymi oczami. - Idź do niego. Czas nagli.

- Ech, ludzie... - westchnęła istota i podreptała w stronę pokoju chłopaka. 

Już na schodach Wojownik poczuł przeszywające zimno i płatki śniegu wydobywające się spod drzwi prowadzących do pokoju chłopaka. Przy samym wejściu zatrzymał się i zaczął przysłuchiwać odgłosom dobiegającym zza wrót, jakimi było ledwo wyczuwalne łkanie Strażnika. Parę szybkich oddechów i Zając zapukał powoli do drzwi, od razu je uchylając. 

- Młody? - spytał delikatnie starając się nie wystraszyć mężczyzny. - Jak się czujesz?

- Nie widać? - rzucił na odczepne i z powrotem odwrócił się w stronę szyby. - Czego chcesz? North cię znowu nasłał na mnie?

- Jack, uspokój się. - powiedział Zając i ukucnął obok białowłosego. - Nie ma jeszcze nic straconego. On je zabrał, ale wiesz dobrze, że dopiero wieczorem, podczas pełni dopełni się jego wola. Masz jeszcze szansę. Tylko ty wiesz, gdzie mógł je zabrać.

- Wiesz, zanim wróciliście na Biegun, poczułem ogromny ból. Niesamowicie wielki. To promieniowało przez całe moje ciało i doprowadzało do paraliżu. - zaczął chłopak ściągając kaptur. - Ja umierałem, lód mnie zabijał. Ledwo doczołgałem się do drzwi. Lecz po tym.. doznałem jakiegoś objawienia, zmiany. Moja moc aktywowała się i wzmocniła. Tak jakby... ktoś mi ją podarował.

- Może ją wyczuwasz. 

- Co? - szok w ustach Jack'a nie był czymś dziwnym dla Zająca. - Przecież to niemożliwe.

Zimowe Serca ||Jack Frost & Elsa||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz