*Rozdział 1*

5.4K 305 120
                                    

Słońce powoli pojawiło się nad windokręgiem i rozświetliło wnętrze komnaty. Wybudzona przez promienie Elsa przeciągnęła się na łóżku i ziewnęła. Dziś był kolejny nudny dzień, jednak jedyną atrakcją było przygotowanie sukni dla Anny. Jej młodsza siostra już za 2 tygodnie miała brać ślub z Kristoffem, nadwornym dostawcą lodu, który 1,5 roku temu uratował jej życie od zamarznięcia, którego przyczyną była sama Elsa. Blondynka długo nie mogła dojść do siebie, jednak teraz jej stan się polepszył. Była dumna z siebie, że coraz lepiej panuje nad swoimi mocami, co wcale nie było łatwą sztuką.
Wstała z łóżka i poszła do łazienki, aby się uszykować. Po tym jednym ruchem dłoni wyczarowała swą lodową suknię i uczesała włosy w warkocz. Gotowa zeszła na dół, na śniadanie. Ku jej zdziwieniu, przy stole siedział Kristoff, jednak bez Anny.

- Witaj Kristoffie - powiedziała z uśmiechem. - Gdzie Anna?

- Nasza księżniczka jak zwykle śpi jak suseł. - odparł z pełnymi ustami. - Poczekaj na nią z godzinę, to pewnie zaspana wbiegnie do jadalni.

- Spokojnie, niech się wyśpi. Sen dobrze pomaga na cerę - stwierdziła i z radością zaczęła jeść kromki chleba z warzywami i sałatkę. - A ty jak się czujesz? Za 2 tygodnie wasz wielki dzień.

- Jestem zdenerwowany, powiem ci. - Blondyn potarł kark. - Wiem, że kocham Anne, ale stresuję się, że jeszcze zdąży się rozmyślić.

- Anna nie jest taka. Ma dobre serce i kocha cię miłością najsilniejszą. - westchnęła Elsa i zasmuciła się. - Cieszę się waszym szczęściem.

Kristoff widząc jej wyraz twarzy chciał ją pocieszyć, lecz nie zdażył, gdyż w tym samym momencie do jadalni wbiegła zdyszana Anna z kołtunem na głowie.

- Boże, przepraszam za spóźnienie, ale wiecie, sen , te sprawy i wgl... Kristoff, ja ci zaraz powiem jaki miałam sen! No normalnie padniesz! Elsa, ty też posłuchasz! A tak poza tym cudownie wyglądasz... Ale do rzeczy! O! Jedzenie! - zaskoczona usiadła i zaczęła nabierać sobie jedzenie na talerz.

Elsa powstrzymywała się od śmiechu, a chłopak patrzył na narzeczoną z uwielbieniem.

- Ahh Anno, ty mały rudzielcu. - westchnął zadowolony. - To co tam ci się śniło ciekawego?

- Nie uwierzycie. - Anna przełknęła jajecznice i zaczęła monolog. - Otóż śnił mi się chłopak. Ale to nie był zwykły chłopak. Był w bluzie. Tak, takiej granatowej. I była ona w szronie. W ogóle to on miał twarz zakrytą kapturem, więc nie widziałam jego dokładnie. Był odwrócony do mnie tyłem, a w ręku dzierżył laskę. Taką drewnianą. Ale to nie jest najważniejsze! Otóż po chwili on rzekł do mnie, chyba do mnie, takim męskim głosem... Elsa.

Elsa poruszyła się na tę opowieść.

- Anno, to zwykły sen. Przed ślubem to normalne. - powiedziała spokojnie. Odgarnęła kosmyk z twarzy i przeczesała palcami włosy. - Ale przyznaję, ciekawy sen.

- Tak, ale ja czuję, że to jakiś znak. - mruknęła do siebie rudowłosa. - Może to partner dla ciebie?

- Ehm, nie sądzę - Elsa się zarumieniła. - Naprawdę nie brakuje mi nikogo, a w dodatku Królowa nie powinna wchodzić w żadne relacje.

- No tak.. ale jesteś samotna. - rudowłosa smutno spojrzała na siostrę. - Ja wiem, że sobie doskonale radzisz, ale jak ja już będę żoną, a będę z Kristoffem spodziewać się dziecka...

- Hola! Ania, coś ukrywasz? - jak oparzony podskoczył blondyn. - Chyba nie jesteś...

- Kristoffie, JAK BĘDZIEMY SPODZIEWAĆ SIĘ DZIECKA - przeliterowała zdanie ze złośliwością w oczach - to wtedy siostro nie będę mieć mnóstwo czasu dla ciebie. A nie chciałabym ciebie zostawiać samej.

- Tak, Anno, ja to wszystko rozumiem. - blondynka spojrzała się z litością i uznaniem na rudowłosą. - Ale uwierz mi, ja sobie poradzę z tym wszystkim. I dzieci zastąpią mi partnera. Już nie mogę się doczekać waszych potomków.

Na te słowa para się uśmiechnęła i kontynuowała śniadanie rozmawiając o ślubie i dalszych przygotowaniach. Elsa owszem, brała udział w tej rozmowie, jednak jej myśli były daleko, a dokładniej przy chłopaku w granatowej bluzie.

*

- Jack? Gdzie jesteś? - słowa 10-łatki odbijały się echem w pokoju. - Znów to się dzieje.

Dziewczyna skulona w kącie próbowała opanować małą śnieżycę wokół niej. Bała się. Tak bardzo bała się własnej mocy. Była dla niej za potężna. A ona sama nie potrafiła jej opanować.

Wnet ktoś zapukał do okna. Dziewczyna spod załzawionych powiek ujrzała przyjazną twarz chłopaka. Podbiegła czym prędzej do okna i go otworzyła. Za nią wciąż szalała śnieżyca. Chłopak widząc to przytulił dziewczynkę do siebie.

- Spokojnie, Elso, już dobrze. Jesteś w stanie nad tym zapanować. - jego cudowny głos uspokajał ją i pozwolił opanować moc. Po chwili śnieżyca ustała. Dziewczynka nadal jednak wtulona była w bluzę chłopca.

- Jack, ja... nie umiem z tym żyć. - powiedziała wciągając nos. - Nie potrafię. Staram się, ale to na nic.

- Śnieżynko - położył jej dłonie na ramionach. - Jesteś silna i wyjątkowa. Poradzisz sobie z tym. To jest cząstka ciebie. To właśnie to sprawia, że jesteś wyjątkowa.

Elsa jak zahipnotyzowana wpatrzona była w błękitne tęczówki swego przyjaciela. Jego białe włosy sprawiały wrażenie jakby był Prawdziwym Duchem Zimy. A był nim... Tylko nie Zimy, lecz Zabawy. Jack wstał i wziął ją na ręce, po czym usiadł z nią razem na łóżku. Zaczął tworzyć na swej dłoni różnorodne wzory i zwierzaki. Elsa widząc to wzięła przykład z chłopaka i również starała się coś wyczarować. W końcu po paru minutach udało jej się wyczarować... lodowego króliczka.

- Jack, patrz! - odwróciła się radośnie do chłopaka. - Udało się!

- Jestem z ciebie dumny, Śnieżynko! - białowłosy nie ukrywał dumy. Przytulił ją do siebie i szepnął. - Będziesz wspaniałą kobietą.

Dziewczynka jednak posmutniała.

- Ej, co jest? - mruknął zmartwiony chłopak. - Czemu jesteś smutna?

- Jack, ja sądzę, że nikt mnie nie pokocha. - blondyneczka odwróciła wzrok. - Co z tego, skoro rodzice mnie kochają i Ania, skoro... nie będę mogła mieć męża. Jestem bardzo niebezpieczna.

- Elsa, to zróbmy tak. - Jack wstał i kucnął przed obliczem dziewczynki. - Jeżeli do 20-stki nikogo sobie nie znajdziesz, to ja będę twoim mężem.

Błękitnooka od razu zdziwiona spojrzała się na przyjaciela. Delikatny uśmiech pojawił się na jej twarzy.

- Jesteś pewien? - zająknęła się nie mogąc uwierzyć w słowa chłopca.

- Tak, na 200%. - rzekł głaszcząc ją po włosach. - To jak? Ulepimy dziś bałwana?


_______________________________________

Jak wam się podoba wstęp?
Mam nadzieję, że fabuła się rozwinie 😆♡
Podoba się = 🌟☆ !

☆DreamerFromTheSky☆

Zimowe Serca ||Jack Frost & Elsa||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz