Rozdział 10

1.5K 333 82
                                    

— Sehun! Możesz tu przyjść?! — Ciemnowłosego zbudził krzyk, należący do jego szefa. Westchnął, bo naprawdę nie lubił nagłych pobudek, kiedy to od razu musiał wstać i cokolwiek zrobić.

Chcąc nie chcąc, teoretycznie cały czas był w pracy, więc musiał się ruszyć i zobaczyć, o co chodzi.

Spostrzegł, że drzwi do pokoju naprzeciwko są otwarte, więc od razu, bez pukania je przekroczył, aby zobaczyć, co się stało. Jak sądził po tym, że za oknem dalej panowała ciemność, było pewnie przed szóstą rano.

— Tak? — zapytał, udając w pełni rozbudzonego. Spojrzał na stojącego do niego bokiem Jongina i skulonego pod kołdrą w łóżku Luhana, tak, że było widać mu tylko oczy i nos.
Kai nie odpowiedział, ale głową wskazał kierunek, na który obydwaj z Lu zerkali. I on więc zwrócił swoje spojrzenie na ścianę, na której wydrapane były cztery litery, wyraźnie widoczne na planie kwadratu, tak, że nie wiadomo było, która jest pierwsza, a która ostatnia.

— Hmm... — Zastanowił się Sehun, podchodząc do ściany, aby nachylić się nad dość sporymi literami.

— Nie podchodź tam! — krzyknął Luhan spod kołdry. — Jeszcze ci coś zrobi!

— Ściana mi zrobi? — Sehun spojrzał na niego z politowaniem, aby ponownie odwrócić się do liter. Przejechał po wyżłobieniach dłonią i nachylił się jeszcze bardziej. — Zdecydowanie wydrapane.

Jongin podszedł do niego i teraz razem studiowali nocne 'arcydzieło' z bliska.

— Wcześniej pojawiały się takie rzeczy? — zapytał Jongin po dłuższej chwili.

— Nie — odpowiedział krótko Sehun, co chwilę zerkając na trzęsącego się pod pierzyną Luhana. — Coś jeszcze się stało?

— Nie, tylko to... — odpowiedział — przynajmniej tu, nie schodziliśmy na dół.

— Z tym naleśnikiem i tak nie mógłbyś zejść, bo by się bał. — Sehun nie mógł się powstrzymać od żartu z Lu, który bez blasku słońca nie miał w sobie choć krzty odwagi.

— Nini? Albo... inin? — zapytał sam siebie Kai, pocierając brodę i przypatrując się wyżłobieniom. — Nie widzę tu sensu.

— Albo iinn — podpowiedział Lu zza swojej miękkiej tarczy.

— No po prostu Sherlock.

Sehun ziewnął i skierował się w stronę drzwi.

— Przyjrzymy się temu rano. Lepiej będzie, jeśli wszyscy się wyśpimy. — powiedział na odchodne.

— Nie zamykaj drzwi! I... swoich też! — krzyknął za nim przerażony Lu, na co Sehun uśmiechnął się delikatnie. Najchętniej to i tak zepchnąłby po prostu Kaia z łóżka, aby móc chronić Hana z bliska, ale nie było to możliwe.

Znaczy... nie żeby tego chciał, czy coś. Po prostu wolał, aby jego pracodawca był bezpieczny, dopóki nie zapłaci mu pieniędzy za wykonanie pracy. To logiczne więc, że się o niego martwił... prawda?

Tyle, że Xi miał przy sobie już przyjaciela, który może o niego zadbać. Sehun nie jest tu potrzebny. Jest profesjonalistą, który po prostu trochę się w ciągu tych dni pogubił przez interesujący charakter i śliczny wygląd blondyna.

Ale to tylko głupie, szybkie zauroczenie, które znając jego charakter, szybko mu minie, a mężczyzna o sarnich oczach znudzi mu się za jakiś czas. Dlatego na razie po prostu ignorował swoje odczucia i zmęczony zasnął.

👻👻👻

— Wiecie, o której to się stało? — zapytał Hun, notując wszystko dokładnie jak zwykle w swoim notesie. Słońce na niebie świeciło już zza mlecznych chmur, a nieliczne ptaki zebrały się na ganku, aby dać popis swoich wokalnych umiejętności.

𝐠𝐡𝐨𝐬𝐭 𝐡𝐮𝐧𝐭𝐞𝐫 | 𝐡𝐮𝐧𝐡𝐚𝐧Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz