Rozdział 14

1.6K 373 155
                                    

— Wszystko w porządku, Luhan? — zapytał Sehun. Usiadł na kanapie obok mężczyzny, gdy już zostali sami. Odkąd Jongin opuścił dom, aby sprowadzić tu egzorcystę, niestety i łowca duchów czuł delikatny niepokój. — Wiem, że się boisz, ale... jeśli cię to pocieszy, powiem ci, że jeśli duch nic nam nie zrobił do tej pory, to raczej nie ma złych zamiarów... Tak myślę. — Ciemnowłosy spojrzał zaniepokojonym wzrokiem na blondyna, który zamiast rozpaczać, jak to miał w zwyczaju, po prostu półleżał na miękkim meblu, patrząc się tępo w przestrzeń. — Hej? Żelek? Słuchasz mnie?

— Mam dość — wyszeptał Lu i przeniósł wzrok na towarzysza. Sehun z zaskoczeniem uniósł brwi, bo taki ton głosu i mimika twarzy nie pasowały mu do tego faceta. Teraz Han wydawał się po prostu pozbawiony życia. — Jestem zmęczony. Przyjechałem tu, bo miałem nadzieję, że odpocznę od wszystkiego, a tymczasem obawiam się o własne życie. Nie zrozumiesz tego, ty się nie boisz. Dla ciebie moja sytuacja jest po prostu ciekawą rozrywką w pracy. Ja taki nie jestem. Nie chcę tu być i wolę umrzeć, niż ponownie zobaczyć coś, co nie powinno w ogóle istnieć.

Sehun przez chwilę patrzył Luhanowi w oczy, po czym westchnął i pokręcił głową.

— Myślisz, że bawi mnie twoja sytuacja?

— A nie okazujesz tego przypadkiem na każdym kroku? — Lu podniósł na niego zmęczony wzrok. — Czuję twoją niechęć do mnie, nie musisz udawać.

— Niechęć? — Sehun uniósł brwi i spojrzał na mężczyznę jak na idiotę. Wydało mu się to bardzo zabawne, bo przecież było dosłownie odwrotnie. — Czy kiedykolwiek powiedziałem, że cię nie lubię?

— Nie trzeba mówić niektórych rzeczy wprost — odparł Luhan, mierząc go zbolałym wzrokiem. — Nie dość, że muszę tu teraz być, a za mną może stać ten trup, to jeszcze ty się tak zachowujesz. To boli, wiesz? Bo ja cię nawet lubię, dupku.

Sehun potrzebował chwili, aby ostatnie słowa Luhana do niego dotarły. Oczywiście, że wiedział, iż starszy go lubił. Inna myśl nawet nie przychodziła mu do głowy, bo ich docinki traktował jako żart, a nie prawdziwe obelgi. Nie wiedział jednak, że on bierze to do siebie bardziej, niż powinien, a przebywanie w tym domu bardzo wpływa na jego psychikę.

— Gdybym cię nie lubił, poszedłbym wczoraj z tobą do tej łazienki? Spałbym z tobą w jednym łóżku? Obejmował, gdy tego potrzebowałeś? — Sehun przysunął się do niego bliżej, posyłając mu pytające spojrzenie. Po chwili też jeden kącik jego ust uniósł się w górę. — Naprawdę myślisz, że to wszystko należy do zakresu moich kompetencji? Że muszę to robić?

— A nie? Płacę ci — odparł Luhan, starając się nie okazać tego, że słowa Sehuna dość solidnie go zdziwiły. Poczuł lekki ścisk w podbrzuszu, a wzrok przeniósł na swoje dłonie, nie mogąc dłużej patrzeć w ciemne tęczówki mężczyzny, którego znał raptem niecały tydzień, a już zdążył trochę namącić w jego sercu.

— W takim razie wierz mi na słowo, że to nie należy do moich obowiązków — Sehun starał się uśmiechnąć jak najprzyjaźniej, jednak Luhan i tak tego nie widział, wgapiając się w swoje dłonie. — Ej, no spójrz na mnie. — Zmarszczył brwi i dopiero wtedy zdał sobie sprawę, że popełnił wielki błąd. Luhan wykonał jego prośbę i spojrzał na niego z dołu dużymi, lekko zaczerwienionymi oczami. Jego usta wyraźnie drżały, a wzrok co chwila zmieniał punkt, w którym się zatrzymywał z powodu zdenerwowania.

To był właśnie ten moment, w którym magiczna bariera samokontroli Sehuna zniknęła, a hamulce, które silnie zaciskał przez kilka ostatnich dni, puściły w ciągu jednej sekundy. Nachylił się nad zaskoczonym blondynem i przylgnął do jego ciepłych ust. Swoimi silnymi ramionami objął wątłe ciało starszego, wplatając swoje palce w miękkie włosy Lu. Zaskoczony Chińczyk przez chwilę nie zareagował na dotyk młodszego, jednak potem zamknął powoli oczy, odwzajemniając delikatne muśnięcia. Sehun całował bardzo dobrze. Cudownie przygryzał wargi i delikatnie rozchylał mniejsze usta, aby móc dotrzeć do ich wnętrza. Gdy w końcu Lu pozwolił mu na więcej, ten naparł na niego całym ciałem, przez co Han położył się całkowicie na kanapie. Obaj czuli, że brakuje im powietrza, jednak żaden nie chciał się odsunąć, wiedząc, że jeśli to zrobią i spojrzą sobie w oczy, od razu pożałują tej chwili zapomnienia.

Sehun nagle zastygł i odsunął się od twarzy mężczyzny na kilka centymetrów. Chińczyk spojrzał na niego lekko zdziwiony, szybko łapiąc powietrze. Łowca duchów natomiast zacisnął usta w wąską linijkę i odetchnął głęboko, czując przeszywający chłód na swoim biodrze.

— Lu... zamknij proszę oczy. Na chwilę — powiedział niepodobnym do siebie głosem. Leżący pod nim blondyn spojrzał na niego, nie rozumiejąc, dlaczego ten każe mu to zrobić. Sehun nie czekał, aż starszy w końcu zdecyduje się spełnić jego prośbę, tylko szybkim ruchem zasłonił jego powieki swoją dłonią. — Tylko na chwilkę, nie ruszaj się.

— Dupku, weź tę łapę, bo—

— Proszę cię — powiedział lekko drżącym głosem, powoli odwracając się do tyłu. Czuł, jak szybko bije mu serce, a w gardle powstaje wielka gula, utrudniająca mu oddychanie i przełknięcie śliny. Czuł, że były to jedne z najdłuższych sekund w jego życiu, a fakt, iż Luhan starał się zdjąć jego dłoń z oczu, nie pomagał mu zachować spokoju.

Jednak rzeczywiście było tak, jak myślał.

— Staramy się dowiedzieć, co ci się przydarzyło — powiedział cicho, patrząc prosto w duże, czarne oczy zjawy, która trzymała jedną, lodowatą dłoń na biodrze Huna. Duch stał tuż obok sofy, na której leżeli. Sehun oparł się na zagłówku jedną ręką, aby lepiej widzieć bladą twarz martwego mężczyzny, od którego emanował silny smutek. — Postaramy się ci pomóc, abyś mógł odejść, Dyo.

Po wypowiedzeniu tych słów poczuł, że Luhan nieruchomieje, a jego oddech nie jest w stanie wydostać się z piersi. Zakrył oczy Chińczyka tylko po to, aby oszczędzić mu widoku zjawy, która przeraziła go tak bardzo, gdy Lu zobaczył ją po raz pierwszy.

Dyo zabrał swoją dłoń, nie przerywając ich kontaktu wzrokowego. Sehun, nie czując już na sobie tego dotyku, uspokoił się choć trochę. Po chwili jednak szybko pochylił się, niemalże upadając na ciało leżące pod nim. W pokoju rozległ się huk, przez który Luhan drgnął niespokojnie, wydając z siebie pisk. Łowca duchów ponownie obejrzał się za siebie, jednak jedynym, co zobaczył, była stara komoda i lampa. Odsłonił powoli oczy Lu, który momentalnie zerwał się z siedzenia i zaczął rozglądać się po pokoju. Jego wzrok od razu padł na kredens, w którym rozbita została szybka. Podszedł do mebla i powoli otworzył szklaną szufladkę. W środku był tylko jeden przedmiot, który mógłby zostawić taki ślad w szkle, rozbijając je.

— Znowu on... — szepnął Lu i chwycił w drżące palce srebrny, okrągły medalik na cienkim wisiorku. Odwrócił się w stronę Sehuna, chwilowo zapominając o tym, co się między nimi wydarzyło tego wieczoru. — Musimy się jakoś dowiedzieć, dlaczego on jest ważny. Jongin musi sobie przypomnieć, skąd go kojarzy.

Młodszy pokiwał głową i podszedł bliżej niższego, aby wziąć od niego biżuterię. Przyjrzał jej się z bliska, jednak ponownie nie mógł sobie odpowiedzieć na pytanie, dlaczego właśnie ten przedmiot jest ważny.

— Dziękuję.

Hun uniósł brwi i spojrzał zaskoczony na swojego pracodawcę, który starał się patrzeć gdziekolwiek, byleby nie na szatyna.

— Za co?

— Za to, że nie pozwoliłeś mi otworzyć oczu. Dziękuję ci.

Sehun przez chwilę patrzył na niego bez żadnego wyrazu twarzy, aby następnie lekko się uśmiechnąć. Wyminął niższego, czochrając jego delikatnie włosy. Skierował się w stronę kuchni, uśmiechając się pod nosem.

— Nie ma za co, żelku.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Dzień dobry wieczór!

Mam nadzieję, że rozdział Wam się podobał i wytrwaliście, dzielnie czekając na jakiś hunhanowy moment

Przepraszam za tak późną godzinę (patrzę na to, że niektórzy nie mają już ferii i być może właśnie kładą się spać, bo muszą wcześnie wstać 😯) ale po prostu dopiero kończyłam go pisać :(

𝐠𝐡𝐨𝐬𝐭 𝐡𝐮𝐧𝐭𝐞𝐫 | 𝐡𝐮𝐧𝐡𝐚𝐧Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz