Rozdział 17

1.5K 318 143
                                    

Po chwili siedzenia w ciszy na bordowej, wygodnej kanapie, postanowili w końcu przerwać ten dość niezręczny i zawstydzający dla nich moment, wstając i kierując się w stronę kuchni. Podczas tej krótkiej drogi Sehun skorzystał z chwili i patrzył z lekkim uśmiechem na zarumienionego Hana, który starał się udawać, że nic się nie stało.

Gdy weszli do niewielkiego pomieszczenia, od razu poczuli na sobie kilka par oczu. Jongin uśmiechnął się szeroko i podszedł do przyjaciela, aby od razu mocno go do siebie przytulić. Zignorował smażące się na patelni mięso, więc Chanyeol odruchowo wstał od stołu i stanął przy kuchence, aby nie spalić późnego obiadu. Młody ksiądz tylko w ciszy obserwował wszystkich w pomieszczeniu, uśmiechając się spokojnie pod nosem. Wcześniej jego wzrok utkwiony był w grubej książce, która ciągle otwarta leżała przed nim na blacie. W dłoniach trzymał kubek ciepłej, perfumowanej herbaty, którą co chwila popijał.

— Jak się czujesz, Lulu? — zapytał troskliwie Kim, przechylając głowę na bok. Han spojrzał na niego dość niepewnym wzrokiem, a następnie przeniósł wzrok gdzieś na bok, by nie musieć patrzeć w ciemne tęczówki młodszego. Zacisnął lekko zęby, gdy tylko przypomniał sobie sen, który nawiedził go dzisiejszej nocy.

— Jest... Jest w porządku — odpowiedział cicho. Wyminął Jongina i podszedł do czajnika, aby wstawić wodę. Następnie oparł się biodrem o blat i zapatrzył się na Baekhyuna, który z uwagą obserwował Chanyeola, krzątającego się przy ladach. Kai dołączył do niego, orientując się, że teoretycznie to Park jest tu gościem, a nie gospodarzem, więc nie powinien gotować.

— Proszę księdza... Możemy porozmawiać? — zapytał nagle Chińczyk, a szatyn uniósł na niego zaciekawiony wzrok.

— Dlaczego nie? — Byun wzruszył ramionami i wstał, domyślając się, że raczej chodzi o rozmowę na osobności. Skierował się w stronę łuku prowadzącego na ciemny korytarz. — Chanyeol, nie spal kuchni gdy mnie nie będzie.

Luhan od razu ruszył za egzorcystą, wchodząc wraz z nim po trzeszczących schodach na piętro. Po chwili znaleźli się w pokoju gościnnym, który aktualnie zamieszkany był przez owych gości.

— Więc? — Ksiądz usiadł skocznie na łóżku i poklepał miejsce obok siebie, zachęcając gospodarza do zrobienia tego samego. Uśmiechnął się przyjaźnie, aby trochę złagodzić ponurą minę blondyna.

— Czy... To możliwe, abym zobaczył coś, co mogło się tu stać? — Lu zapytał niepewnie po dłuższej chwili, zerkając na zaciekawionego szatyna. Nie usiadł koło swojego rozmówcy, tylko stanął przed nim, zagryzając dolną wargę. Jedną dłoń zacisnął na miękkim, błękitnym sweterku, gdyż to pytanie dość go stresowało. — W sensie... no dokładnie tak. I czy... jest możliwe, że... ktoś się nie starzeje?

— W skrócie, chcesz powiedzieć, że duch zwizualizował ci swoją śmierć? Tak, jest to jak najbardziej możliwe i może być pomocne. Co do drugiego pytania... Jeśli osoba, którą masz na myśli jest człowiekiem, to oczywiste, że musi się starzeć. Dlaczego o to pytasz?

— W... w tym śnie... — przełknął nerwowo ślinę. — Jongin był mordercą i jeśli to zdarzyło się kiedyś... — Głos Luhana momentalnie się załamał, a on sam zaszlochał, chowając twarz za rękawem swetra. Usiadł w końcu koło księdza na łóżku i otarł mokre oczy. — Czy mój przyjaciel może być mordercą? Kai... on by nikomu nic nie zrobił, ale... ale ten sen, on...

— Ej, spokojnie — Baekhyun uniósł jedną brew w zdziwieniu i po chwili objął lekko roztrzęsionego mężczyznę. W czasie, gdy Lu wypłakiwał mu się w czarny golf, ten myślał intensywnie nad jego słowami. Właściwie można spokojnie wykluczyć, że mordercą sprzed dobrych stu lat był Jongin. Duchy i demony istnieją, ale nieśmiertelność jednak nie występuje. — To niemożliwe, aby twój przyjaciel to zrobił.

𝐠𝐡𝐨𝐬𝐭 𝐡𝐮𝐧𝐭𝐞𝐫 | 𝐡𝐮𝐧𝐡𝐚𝐧Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz