Rozdział 23

1.2K 285 136
                                    

— Wierzymy jej? — zapytał Baekhyun, stojąc przy oknie. Z uwagą obserwował niewysoką sylwetkę staruszki, która wolnym krokiem szła w kierunku bramy. — Dlaczego miałby zostawić ją przy życiu, skoro widziała to wszystko?

— Właśnie dlatego trudno mi jej zaufać. Coś mi w niej nie pasuje. Też to czujesz — odpowiedział Sehun, marszcząc brwi. Stanął obok księdza i również zaczął śledzić wzrokiem niską sylwetkę.

— Zimno się tu zrobiło. Napalisz w kominku? — Baekhyun zmienił temat, pocierając zmarznięte ramiona. Po chwili uśmiechnął się lekko pod nosem. — Luhanowi, który od jakiegoś czasu siedzi  na schodach też jest zimno.

Sehun uniósł jedną brew i przeszedł kilka kroków, aby wychylić się na korytarz, gdzie jego wzrok natrafił na niskiego blondyna, spoczywającego na starych stopniach prowadzących na wyższe piętro.

— Skąd wiedziałeś, że tu jestem? —  zwrócił się do księdza Chińczyk, widoczny w przejściu do salonu.

— Odbijasz się w lustrze.

— Słyszałem część rozmowy — powiedział cicho właściciel domu, spuszczając wzrok. — To wszystko smutne i... oskarżyłem Jongina o coś takiego... to na pewno nie był on, prawda?

— To był jego dziadek. Zmarł dziś w nocy, Lu... — odpowiedział Sehun, pomagając starszemu wstać. Luhan na jego słowa wyraźnie się spiął i spojrzał na wyższego w widocznym szoku.

— Pan Daejin zmarł...? — wyszeptał Han, nie dowierzając w słowa bruneta. Czuł, jak jego oczy robią się wilgotne na myśl o miłym staruszku, do którego niegdyś często przyjeżdżał wraz z przyjacielem. — Przecież... Jongin się załamie...

— Rozmawiałem z nim, na razie zostaje w Seulu. Nie chce zostawiać swojej babci.

Luhan pokiwał lekko głową i powoli wkroczył do salonu, gdzie od razu usiadł na kanapie przed kominkiem. Baekhyun zdążył sam rozpalić ogień i teraz stał ze spokojem naprzeciwko, wpatrując się w płomienie.

Przez dłuższy czas nikt się nie odzywał, pogrążając się w swoich myślach. Każdy w różnym stopniu starał się wyobrazić sobie to, co miało miejsce tyle lat temu właśnie w tym pomieszczeniu. Luhan spojrzał na ścianę przy drzwiach. Przez chwilę niemalże mógł tam dostrzec piękną, młodą dziewczynę, która z bólem w oczach osuwała się po ścianie, brudząc ją swoją krwią. Następnie przeniósł wzrok na wyrwę po drugiej stronie pokoju. Z tej odległości mógł ujrzeć jedynie kilka pierwszych schodków, prowadzących do miejsca, gdzie Dyo zakończył żywot swoich rodziców. Duch nawiedzający ten dom - zdaniem Luhana - wcale nie był niewinną ofiarą. I on był grzesznikiem, który miał na swoich dłoniach krew. Tylko skąd właściwie staruszka wiedziała, że Dyo doprowadził do śmierci swoich rodziców?

— Na ścianie w sypialni musi być wyryte 'Nini' — odezwał się nagle Han, wyrywając pozostałą dwójkę z zamyślenia poważnym głosem. — Jongin często rozmawiał tu z dziadkami przez telefon. Zawsze był z nimi w kontakcie. Obydwoje mówią do niego 'Nini'... Dyo gdy tylko zobaczył go zobaczył musiał się domyślić, kim on jest...

— Napisał na ścianie 'Nini', aby Jongin skojarzył, że to wszystko musi mieć związek z nimi... A dokładniej, to z Daejinem. — Sehun dokończył myśl Lu, która i jemu przemknęła przez głowę w ciągu ostatnich minut. — Wszystko jest logiczne i oczywiste.

— Oprócz tego, co powinniśmy teraz zrobić. Jeśli ta kobieta mówiła prawdę — wtrącił się Baekhyun, patrząc z zastanowieniem na sufit. — Idę obudzić śpiocha. I to ma być pomocnik?

Sehun i Luhan odprowadzili wzrokiem księdza, który z uśmiechem na twarzy, co było dla niego jak najbardziej typowe, wchodził po schodach, aby obudzić Chanyeola.

𝐠𝐡𝐨𝐬𝐭 𝐡𝐮𝐧𝐭𝐞𝐫 | 𝐡𝐮𝐧𝐡𝐚𝐧Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz