Wchodzę na pokład samolotu. Na uszy nakładam słuchawki. Tom, bo jego nie nazwę ojcem ma czekać na mnie na lotnisku w Sydney. Tamta Violet wolałaby mieszkać u obcej rodziny, niż z nim i jego szczęśliwą rodzinką. Tylko, że ta Violet nie ma już nic do stracenia.
Wysiadam z samolotu i kieruje się do wejścia na lotnisko. Stoję przy bramkach i czekam na faceta, który odszedł ode mnie, gdy miałam 6 lat.
Po chwili zauważam mężczyznę, który idzie prosto w moją stronę. Domyślam się, że to mój rodzic, który mnie porzucił. Mamy takie same oczy.
-Violet?- pyta mężczyzna i mi się przygląda.
- Tak- odpowiadam i ruszam do wyjścia z lotniska.
Tom, który ma juz siwe pasma włosów na głowie prowadzi mnie do czarnego BMW.
Wsiadam i zapinam pasy. Mężczyzna rusza, a ja opieram głowę o szybę.
- Zapisałem cię na chemioterapie- mówi- Za trzy miesiące masz pierwszą wizyte.
Wzruszam ramionami i nie odpowiadam. Nie chce zachowywać się tak, jakby nic się nie stało. Niech nie czuje się bez winy.
- Wiem, że nie byłem najlepszym ojcem...
- Ty w ogóle nie byłeś ojcem. Miałam tylko matkę. A teraz nawet jej nie mam.
Po tym mężczyzna już się nie odzywa.
Samochód zatrzymuje się przy średnim domku, jednak dla mnie to i tak willa. W Nowym Jorku mieszkałam w małym bloku. Mieszkanie było niewielkie i mało nowoczesne, jednak w pewnym sensie kochałam je. To właśnie tam spędziłam moje dzieciństwo.
Wysiadam i czekam na Toma, który wyciąga walizkę. Prowadzi mnie do domu i otwiera drzwi. Wchodzę i rozglądam się po dość bogatym mieszkaniu.
- Jesteśmy!- krzyczy.
Po chwili z korytarza wyłania się kobieta o ciemnej karnacji i kasztanowych włosach.
- Ty pewnie jesteś Violet?
Ignoruje ją.
-Gdzie jest mój pokój?- pytam Toma.
-Na górze po schodach. Białe drzwi- odpowiada.
Biorę swoją walizkę i kieruje się do mojego pokoju. Otwieram drzwi. Przede mną znajduje się białe łóżko. Ściany pokoju pomalowane są na ciemny fioletowy. Obok łóżka stoi szklany stolik.Po lewej wielka biała szafa, a po prawej drzwi. Otwieram je i widzę małą łazienkę.
Zamykam drzwi na klucz i podchodzę do walizki. Ciuchy wkładam do szafy. Biorę piżamę, która składa się ze spodenek i męskiej koszuli. Idę do łazienki i wchodzę pod gorący strumień wody.
Czuję jak woda obmywa moje ciało z dzisiejszego napięcia. Zastanawiam się jak będzie wyglądało od teraz moje życie.
Po chwili warczę pod nosem i przezywam się w myślach od kretynek. Cóż... aktualnie moja przyszłość jest mało pewna, więc nie warto zaprzątać sobie tym głowy.
Wychodzę z pomieszczenia i kieruje się na moje łóżko. Siadam na nim i przykrywam się kołdrą. Gaszę światło i zamykam oczy, jednak sen nie przychodzi.
Tom
Miranda patrzy na mnie z uniesionymi brwiami.
- Przejdzie jej- mówię- Musi się przyzwyczaić.
- Wiem- odpowiada- Chcę, żeby było jej tutaj jak najlepiej-wzdycha- Calum przyjdzie wieczorem.
- Tylko proszę cię, nie mów mu o jej chorobie. Ona nie chce, by ktoś o tym wiedział.
CZYTASZ
Fortunately For Disease
FanfictionW wypadku samochodowym ginie matka Violet. Dziewczyna jest zmuszona przeprowadzić się z Nowego Yorku do Sydney, gdzie zamieszka z ojcem, który w dzieciństwie ją porzucił i zaczął nowe życie. Gdy się przeprowadza poznaje przyjaciół swojego przybraneg...