Dzisiaj poniedziałek. Zaraz jadę z tatą do szpitala. Denerwuje się, bo nie wiem jak to wszystko pójdzie.
Miranda powiedziała dla Caluma, że źle się poczułam, dlatego zostałam w domu. W sumie to prawda. Po tym co stało się z Lukiem nawet nie wyszłam ze swojego pokoju.
***
Wchodzę wraz z ojcem na odział onkologii. Na korytarzu są dzieci i nastolatkowie, ktorzy albo zaczynają walczyć z bialaczką, albo są w trakcie tej walki. Wiem to, bo niektórzy nie mają włosów na głowie. Jestem przerażona, bo wiem, że niedługo też będę tak wyglądać.
Siadamy przed salą i czekamy, aż doktor mnie zawoła. Po 10 minutach z sali wychodzi kobieta, która sądząc po smarszczkach i lekko siwych włosach jest przed 50- tką.
- Violet Megess?
- To ja- mówię i wstaję.
- Chcesz, żebym poszedł z tobą?- pyta tata.
- Poradzę sobie. Jestem już dużą dziewczynką- mówię i uśmiecham się, by ukryć fakt, że wewnątrz sikam ze strachu.
- Oczywiście, że jesteś.
Wchodzę do pokoju, który tak samo jak reszta szpitala jest cały biały.
- Usiądź- mówi kobieta i wskazuje mi skurzany fotel.
Siadam, a ona rozpakowuje wenflon i do mnie podchodzi.
- Poczujesz lekkie ukłucie- ostrzega.
Kiwam głową.
Po chwili na zewnątrz mojej dłoni znajduje się wenflon. Kobieta podchodzi i przyczepia do niego rurkę z przezroczystym płynem.
- To twój pierwszy zabieg, więc będzie dość krótki.
Mówi i posyła w moją stronę uśmiech, którym zapewne częstuje wszystkich swoich pacjentów.
Po 15 minutach płyn się kończy i kobieta wyciąga z mojej dłoni igłę.
- Po zabiegu może ci się kręcić w głowie i możesz wymiotować. Możesz mieć też złe samopoczucie, ale wkrótce się przyzwyczaisz- mówi kobieta, a ja jej dziekuje, po czym wychodzę.
- I jak było?- pyta tata od razu kiedy mnie widzi.
- Na razie w porządku- odpowiadam- Ale może to się zmienić, bo to mój pierwszy raz.
- Rozumiem.
Po paru minutach jesteśmy w domu. Wysiadam z samochodu i wchodzę do kuchni, gdzie zastaje chłopaków.
- Myślałem, że źle się czujesz- mówi Cal.
- Byłem z nią u lekarza- mówi tata i w sumie nie kłamie.
- To coś poważnego?- pyta zmartwiony Mikey.
- Nie- odpowiadam- To nic...
Nie dokańczam, bo nagle mam czarne mroczki przed oczami i tracę czucie w nogach. Spadłabym na podłogę, gdyby nie tata, który mnie złapał.
- Violet!?
- Odsuń się Luke. Nic jej nie jest. To tylko zasłabnięcie- mówi tata i niesie mnie do mojego pokoju. Kładzie mnie na łóżko.
- Niech ktoś pójdzie po wodę- prosi.
Chwilę potem czuję, jak ktoś mnie podnosi i przystawia szklankę do moich ust.
- To na pewno tylko przeziębienie?- pyta Luke i przygląda mi się z ciekawością. On się domyśla?
- Tak- broni mnie mężczyzna-Ona często mdleje, gdy jest chora.
Luke nic nie odpowiada, ale wpatruje się we mnie intensywnie.
- Mogę zostać sama? Chcę iść spać.
- Słyszeliście panowie- mówi tata i rusza w stronę drzwi, a za nim reszta oprócz Michaela.
- Co jest?- pytam.
- Przed chwilą zemdlałaś i pytasz się mnie, co jest?- pyta z uśmieszkiem- Jesteś popieprzona.
- Powiedz mi coś, czego nie wiem. Po co zostałeś?
- Bo ty mi pomogłaś, kiedy ja byłem ,,chory", więc teraz ja pomogę tobie- mowi i wchodzi pod moją kołdrę.
- W czym ma mi to niby pomóc?- pytam i się śmieje.
- Sam nie wiem, ale się usmiechasz, więc to pomaga.
- Rzeczywiście.
- Jestem czarodziejem.
- Jesteś idiotą.
- Ale kochanym.
- Uh. Nie można się nie zgodzić- mówię, a on wygląda jak dziecko, które zostało pochwalone za to, że zrobiło coś dobrze.
Śmieje się z jego miny, a chwilę potem zapadam w sen.
CZYTASZ
Fortunately For Disease
FanfictionW wypadku samochodowym ginie matka Violet. Dziewczyna jest zmuszona przeprowadzić się z Nowego Yorku do Sydney, gdzie zamieszka z ojcem, który w dzieciństwie ją porzucił i zaczął nowe życie. Gdy się przeprowadza poznaje przyjaciół swojego przybraneg...