Rozdział 11

7.7K 307 2
                                    

Ubieram się i schodzę na śniadanie. Witam się ze wszystkimi i jem kanapki. Popijam je herbatą.

- Jesteś pewna, że dobrze się czujesz?- pyta Tata z troską w oczach.

- Czuję się lepiej. Dam radę- mówię, a on kończy temat.

Wkładam naczynia do zmywarki i wychodzę z Calumem. Wsiadamy do auta i jedziemy w stronę liceum. Przez całą drogę mulat się nie odzywa, co jest bardzo dziwne, bo normalnie jadaczka mu się nie zamyka.

- Czemu jesteś taki cichy?- pytam.

Chłopak wysyła mi szybkie spojrzenie, by po chwili znowu patrzeć na drogę.

- Martwię się o ciebie- przyznaje, a ja marszczę brwi- Jesteś cała blada i masz sińce pod oczami.

- Nic mi nie jest. Niedługo wyzdrowieje- przynajmniej mam taką nadzieję.

- Jesteś pewna?

-Jestem.

Chłopak odpuszcza temat i resztę drogi pokonujemy w ciszy.

Wysiadam z samochodu i wchodzę do budynku. Idę pod salę, gdzie czekają już dziewczyny.

- Tak się o ciebie martwiłyśmy- mówi Dove i mnie puszcza.

- Nie było takiej potrzeby. Już jest dobrze- odpowiadam.

- Jesteś pewna?- pyta Bry i patrzy na mnie z powątpieniem.

- Jestem- odpowiadam i wysilam się na uśmiech.

- Skoro tak mówisz, to tak jest- mówi blondynka, a po chwili słyszymy dzwonek i wchodzimy na lekcje.

***

Wchodzimy na stołówkę. Biorę budyń i łyżeczkę, a następnie siadam do naszego stolika.

- Co tam?- pyta Calum i siada obok Bry, a po chwili to samo robi reszta chłopaków.

Wymieniam spojrzenia z brunetką i Dove.

- Co wy tu robicie?- pyta Bryana.

- To już nie możemy usiąść z przyjaciółmi?- pyta Luke, który siedzi naprzeciwko mnie.

- Od kiedy jesteśmy przyjaciółmi?- pyta Dove.

Michael prycha.

- Od teraz- mówi.

Przewracam oczami i otwieram budyń.

- Tylko to będziesz jadła?- pyta Ash.

- Tak, a co?

- Bo ostatnio bardzo schudłaś- odpowiada za niego Cal.

- I nie najlepiej wyglądasz- dodaje Michael.

- Dzięki- mówię i wstaję.

- Gdzie idziesz?- pyta Luke.

- Tam gdzie was nie ma- odpowiadam i wychodzę ze stołówki.

Wiem, że schudłam i wiem, że wyglądam jak wrak człowieka. Nie muszą mi o tym przypominać.

***

Kończę lekcje i wychodzę z liceum. Postanawiam wrócić do domu piechotą. Dawno nie byłam sama.

Wkładam na uszy słuchawki. Idę parę kroków, gdy czuję, jak ktoś łapie mnie za ramię. Odwracam się i widzę niebieskie tęczówki.

- Co?- pytam.

- Odprowadzę cię.

- Poradzę sobie sama.

- To nie było pytanie- mówi i rusza przed siebie.

Klne pod nosem i idę za nim. Idziemy w ciszy, gdy blondyn postanawia się odezwać.

- Martwimy się o ciebie- mówi, a ja postanawiam to zignorować- Mówię do ciebie.

- Słyszę- odpowiadam.

- Co się z tobą dzieje? Jesteś blada, oczy masz podkrążone, a ubrania na tobie wiszą.

- To tylko przejściowe- odpowiadam.

- Violet- mówi i staję, a ja robię to samo- Bo ty chyba się nie głodzisz?- pyta, a ja widzę w jego oczach strach.

- Oczywiście, że nie- mówię i prycham.

- To co się dzieje? Wszyscy się martwią. Ja się martwię.

- Niepotrzebnie. Nic mi nie jest. Proszę daj już spokój.

Luke kiwa głową i już się nie odzywa.

***

Wchodzę do domu i idę do swojego pokoju. Karmię Szaste i odrabiam lekcje. Gdy kończę słyszę pukanie do drzwi.

- Masz ochotę gdzieś wyjść?- pyta Bry i wchodzi razem z blondynką do pokoju.

Już mam powiedzieć, że nie mam ochoty, ale gdy widzę ich zmartwione spojrzenia zgadzam się. Wychodzę z pokoju i schodzę z nimi na dół. Ze zdziwieniem odkrywam, że w korytarzu stoją chłopaki.

- Oni też idą?- pytam.

- Tak. Wychodzimy razem- mówi Ashton, a ja wzruszam ramionami.

Wkładam Vansy i wychodzimy z domu.

- Gdzie idziemy?- pytam.

- Do wesołego miasteczka- odpowiada Mikey, a ja widzę, że jest tym podekscytowany. Śmieje się z jego reakcji.

Po 10 minutach jesteśmy na miejscu.

- Gdzie idziemy najpierw?- pyta Bry.

- Diabelski młyn?- pyta Cal, a spojrzenia wszystkich lądują na mnie.

- Jasne- mówię i wzruszam ramionami.

Kupujemy bilety i wchodzimy na maszynę. Siedzę razem z Lukiem. Młyn rusza, a ja zamykam oczy i chwytam się mojego pasu bezpieczeństwa. Prawda jest taka, że boję się jak cholera.

Gdy wznosimy się w powietrze Luke bierze mnie za rękę. Jestem zdziwiona tym gestem, ale go nie odtrącam.

Gdy jesteśmy już na ziemi zabieram rękę i odpinam pasy.

- Ale jazda!- mówi Mike i się śmieje.

- To było straszne!- odpowiadam i wzdrygam się- Nie ma pieprzonej opcji, że wsiądę na to jeszcze raz- mówię, a wszyscy śmieją się z mojej reakcji. Po tym idziemy jeszcze na parę atrakcji.

Wychodzimy wieczorem. Każdy z nas ma watę cukrową.

- Będzie trzeba to kiedyś powtórzyć- mówi Dove z wielkim bananem na twarzy.

- Zgadzam się- odpowiada Ashton.

Przewracam oczami, ale nie mogę ukryć małego uśmieszku błąkającego się na mojej twarzy.

Wchodzę z mulatem do domu i witamy się z tatą i Mirandą.

- Jak było?- pyta nas kobieta.

- Niesamowicie!- odpowiada Cal- Powinniście zobaczyć minę Violet, gdy schodziła z diabelskiego młynu. To było bezcenne!

- Haha- mówię sarkastycznie, ale uśmiecham się szeroko.

- Jutro przyjadę po ciebie do szkoły- mówi mężczyzna.

- Okej- odpowiadam, a Calum posyła w naszą stronę zaciekawione spojrzenie, ale nic nie mówi.

- Dobranoc- mówię do mulata i wchodzę do swego pokoju.

- Branoc- odpowiada i znika za drzwiami.

Wyjmuję swoje ciuchy i idę do łazienki. Biorę szybki prysznic i wychodzę. Staję przed lustrem i dokładnie się oglądam. Widzę, jak moje kości odstają. To wygląda niezdrowo.

Myję zęby. Wychodzę z łazienki i wchodzę na łóżko. Przykrywam się i momentalnie zasypiam.

Fortunately For DiseaseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz