Ubieram się i schodzę na śniadanie. Witam się ze wszystkimi i jem kanapki. Popijam je herbatą.
- Jesteś pewna, że dobrze się czujesz?- pyta Tata z troską w oczach.
- Czuję się lepiej. Dam radę- mówię, a on kończy temat.
Wkładam naczynia do zmywarki i wychodzę z Calumem. Wsiadamy do auta i jedziemy w stronę liceum. Przez całą drogę mulat się nie odzywa, co jest bardzo dziwne, bo normalnie jadaczka mu się nie zamyka.
- Czemu jesteś taki cichy?- pytam.
Chłopak wysyła mi szybkie spojrzenie, by po chwili znowu patrzeć na drogę.
- Martwię się o ciebie- przyznaje, a ja marszczę brwi- Jesteś cała blada i masz sińce pod oczami.
- Nic mi nie jest. Niedługo wyzdrowieje- przynajmniej mam taką nadzieję.
- Jesteś pewna?
-Jestem.
Chłopak odpuszcza temat i resztę drogi pokonujemy w ciszy.
Wysiadam z samochodu i wchodzę do budynku. Idę pod salę, gdzie czekają już dziewczyny.
- Tak się o ciebie martwiłyśmy- mówi Dove i mnie puszcza.
- Nie było takiej potrzeby. Już jest dobrze- odpowiadam.
- Jesteś pewna?- pyta Bry i patrzy na mnie z powątpieniem.
- Jestem- odpowiadam i wysilam się na uśmiech.
- Skoro tak mówisz, to tak jest- mówi blondynka, a po chwili słyszymy dzwonek i wchodzimy na lekcje.
***
Wchodzimy na stołówkę. Biorę budyń i łyżeczkę, a następnie siadam do naszego stolika.
- Co tam?- pyta Calum i siada obok Bry, a po chwili to samo robi reszta chłopaków.
Wymieniam spojrzenia z brunetką i Dove.
- Co wy tu robicie?- pyta Bryana.
- To już nie możemy usiąść z przyjaciółmi?- pyta Luke, który siedzi naprzeciwko mnie.
- Od kiedy jesteśmy przyjaciółmi?- pyta Dove.
Michael prycha.
- Od teraz- mówi.
Przewracam oczami i otwieram budyń.
- Tylko to będziesz jadła?- pyta Ash.
- Tak, a co?
- Bo ostatnio bardzo schudłaś- odpowiada za niego Cal.
- I nie najlepiej wyglądasz- dodaje Michael.
- Dzięki- mówię i wstaję.
- Gdzie idziesz?- pyta Luke.
- Tam gdzie was nie ma- odpowiadam i wychodzę ze stołówki.
Wiem, że schudłam i wiem, że wyglądam jak wrak człowieka. Nie muszą mi o tym przypominać.
***
Kończę lekcje i wychodzę z liceum. Postanawiam wrócić do domu piechotą. Dawno nie byłam sama.
Wkładam na uszy słuchawki. Idę parę kroków, gdy czuję, jak ktoś łapie mnie za ramię. Odwracam się i widzę niebieskie tęczówki.
- Co?- pytam.
- Odprowadzę cię.
- Poradzę sobie sama.
- To nie było pytanie- mówi i rusza przed siebie.
Klne pod nosem i idę za nim. Idziemy w ciszy, gdy blondyn postanawia się odezwać.
- Martwimy się o ciebie- mówi, a ja postanawiam to zignorować- Mówię do ciebie.
- Słyszę- odpowiadam.
- Co się z tobą dzieje? Jesteś blada, oczy masz podkrążone, a ubrania na tobie wiszą.
- To tylko przejściowe- odpowiadam.
- Violet- mówi i staję, a ja robię to samo- Bo ty chyba się nie głodzisz?- pyta, a ja widzę w jego oczach strach.
- Oczywiście, że nie- mówię i prycham.
- To co się dzieje? Wszyscy się martwią. Ja się martwię.
- Niepotrzebnie. Nic mi nie jest. Proszę daj już spokój.
Luke kiwa głową i już się nie odzywa.
***
Wchodzę do domu i idę do swojego pokoju. Karmię Szaste i odrabiam lekcje. Gdy kończę słyszę pukanie do drzwi.
- Masz ochotę gdzieś wyjść?- pyta Bry i wchodzi razem z blondynką do pokoju.
Już mam powiedzieć, że nie mam ochoty, ale gdy widzę ich zmartwione spojrzenia zgadzam się. Wychodzę z pokoju i schodzę z nimi na dół. Ze zdziwieniem odkrywam, że w korytarzu stoją chłopaki.
- Oni też idą?- pytam.
- Tak. Wychodzimy razem- mówi Ashton, a ja wzruszam ramionami.
Wkładam Vansy i wychodzimy z domu.
- Gdzie idziemy?- pytam.
- Do wesołego miasteczka- odpowiada Mikey, a ja widzę, że jest tym podekscytowany. Śmieje się z jego reakcji.
Po 10 minutach jesteśmy na miejscu.
- Gdzie idziemy najpierw?- pyta Bry.
- Diabelski młyn?- pyta Cal, a spojrzenia wszystkich lądują na mnie.
- Jasne- mówię i wzruszam ramionami.
Kupujemy bilety i wchodzimy na maszynę. Siedzę razem z Lukiem. Młyn rusza, a ja zamykam oczy i chwytam się mojego pasu bezpieczeństwa. Prawda jest taka, że boję się jak cholera.
Gdy wznosimy się w powietrze Luke bierze mnie za rękę. Jestem zdziwiona tym gestem, ale go nie odtrącam.
Gdy jesteśmy już na ziemi zabieram rękę i odpinam pasy.
- Ale jazda!- mówi Mike i się śmieje.
- To było straszne!- odpowiadam i wzdrygam się- Nie ma pieprzonej opcji, że wsiądę na to jeszcze raz- mówię, a wszyscy śmieją się z mojej reakcji. Po tym idziemy jeszcze na parę atrakcji.
Wychodzimy wieczorem. Każdy z nas ma watę cukrową.
- Będzie trzeba to kiedyś powtórzyć- mówi Dove z wielkim bananem na twarzy.
- Zgadzam się- odpowiada Ashton.
Przewracam oczami, ale nie mogę ukryć małego uśmieszku błąkającego się na mojej twarzy.
Wchodzę z mulatem do domu i witamy się z tatą i Mirandą.
- Jak było?- pyta nas kobieta.
- Niesamowicie!- odpowiada Cal- Powinniście zobaczyć minę Violet, gdy schodziła z diabelskiego młynu. To było bezcenne!
- Haha- mówię sarkastycznie, ale uśmiecham się szeroko.
- Jutro przyjadę po ciebie do szkoły- mówi mężczyzna.
- Okej- odpowiadam, a Calum posyła w naszą stronę zaciekawione spojrzenie, ale nic nie mówi.
- Dobranoc- mówię do mulata i wchodzę do swego pokoju.
- Branoc- odpowiada i znika za drzwiami.
Wyjmuję swoje ciuchy i idę do łazienki. Biorę szybki prysznic i wychodzę. Staję przed lustrem i dokładnie się oglądam. Widzę, jak moje kości odstają. To wygląda niezdrowo.
Myję zęby. Wychodzę z łazienki i wchodzę na łóżko. Przykrywam się i momentalnie zasypiam.
CZYTASZ
Fortunately For Disease
FanfictionW wypadku samochodowym ginie matka Violet. Dziewczyna jest zmuszona przeprowadzić się z Nowego Yorku do Sydney, gdzie zamieszka z ojcem, który w dzieciństwie ją porzucił i zaczął nowe życie. Gdy się przeprowadza poznaje przyjaciół swojego przybraneg...