Rozdział 16

7.1K 314 22
                                    

Budzę się, po czym niemal natychmiast zdzieram z siebie kołdrę.
To jest ten dzień!

Dzisiaj powinny przyjść wyniki badań. Jestem zdenerwowana. Nie wiem co zrobię, gdy żadne nie będą pasować.

Szybko nakładam leginsy i ciepłą bluzę. Schodzę ze schodów i wpadam do kuchni.

- Już są?- pytam na wstępie.

Miranda się uśmiecha i wyciąga z szuflady sześć kopert.

- My swoje sprawdziliśmy i niestety, nie możemy być dawcami.

Kiwam głową ze zrozumieniem.

- Kiedy masz zamiar je otworzyć?- pyta tato.

- Wieczorem wychodzę ze wszystkimi i wtedy otworzę.

- Trzymamy kciuki.

***

Kładę koperty na łóżko i przyglądam się im. W tych głupich kopertach jest cała moja przyszłość. Wzdycham głośno i chowam koperty do szuflady. Słyszę pukanie.

- Proszę.

W drzwiach stoi Calum.

- Słyszałem, że wyniki już przyszły.

- Tak. Mirandy i taty się nie zgadzają- mówię.

- To też słyszałem- odpowiada i zamyka drzwi, po czym kładzie się obok mnie- Jak się z tym czujesz?

- A jak mam się czuć? Cholernie się boję.

- Nie przejmuj się- prosi mulat.

- Jak mam się nie przejmować? Od tego zależy czy przeżyje.

- Obiecuje ci, że znajdziemy dawce.

- Cal, nie możesz tego obiecać- twierdzę.

Chłopak wzdycha głośno.

- Wiem.

***

Gdy nastaje wieczór wszyscy spotykamy się na plaży. Po powitaniu wszystkich siadam obok ogniska, a zaraz po mnie siada reszta.

- Zanim zaczniemy, musimy wam o czymś powiedzieć- mówi Dove i patrzy na Ashtona.

Chłopak bierze ją za rękę i uśmiecha się szeroko.

- Jesteśmy razem- oznajmia i całuje blondynke.

Zaczynamy klaskać. Wiedziałam, że kiedyś nadejdzie ten dzień. Są dla siebie stworzeni.

Wszyscy się śmieją i rozmawiają o nowej parze, gdy odzywa się Luke.

- Chyba czas otworzyć koperty.

Zgadzam się z nim skinieniem głowy. Wszyscy biorą swoje koperty.

- No niech ktoś otworzy- mówię, gdy zaczynam się niecierpliwić.

- Otwieramy, gdy skończę liczyć- mówi Michael.

- Na początku naucz się liczyć- mówi Bry, na co wszyscy się śmiejemy.

Mike pokazuje jej fucka, ale i tak się uśmiecha.

Chłopak doliczył do trzech. Wszyscy zaczęli otwierać swoje koperty.

Przyglądałam się ich twarzom, ale żadnej nie patrafilam rozszyfrować.

- I co?

Wszyscy na mnie spojrzeli.

- To nie ja- stwierdza Calum.

Takie same wiadomości mieli Mikey, Ash, Bry i Dove. Czekaliśmy tylko na Luka.

- Luke?- pytam.

Chłopak odwraca się do mnie i patrzy mi głęboko w oczy. Z jego wyrazu twarzy nie mogę nic odczytać.

- To nie ja. Przepraszam.

Zamieram. Patrzę się na niego i nic nie mówię. Układam sobie wszystko w głowie.

- Nic się nie stało- mówię, by zagłuszyć nieprzyjemną ciszę, która utworzyła się, po wyznaniu Luka.

- Violet, tak nam przykro.

- To nie wasza wina- twierdzę- Po za tym nie wszystko stracone. Może jeszcze kogoś znajdę. Doktor miała poszukać w papierach szpitalnych osobę, która będzie spełniała moje kryteria. Będzie dobrze.

Kiwają twierdząco głowami.

- Wszystko będzie dobrze- twierdzi Calum, ale widzę w jego oczach gasnącą nadzieję.

***

Dwie godziny później wszyscy się zmyli. Zostałam tylko ja, Calum i Luke.
- Chodź Violet. Zbieramy się- mówi mulat.

- Nie chcę jeszcze iść.

- Spoko stary. Zostanę z nią- niespodziewanie odzywa się Luke.

Chłopak chwilę się zastanawia, po czym wzdycha.

- Zgoda. Ale tylko coś jej się stanie- mówi i grozi palcem, na co ja się śmieje a Luke przewraca oczami.

Siedzimy w ciszy i wpatrujemy się w ognisko, które zaczyna gasnąć.

Luke wstaję i podchodzi do mnie, po czym siada na przeciwko mnie i bierze mnie za rękę. Jego wzrok ląduje na naszych splecionych dłoniach.

- Jak się czujesz?- pyta nie podnosząc wzroku.

- Dobrze- odpowiadam i o dziwo nie kłamie.

Chłopak patrzy mi w oczy.

- Pamiętasz, jak byliśmy na klifie?

- Pamiętam. Nie mogłabym o tym zapomnieć.

Luke lekko się uśmiecha.

- Mówiłem prawdę. Podobasz mi się.

- Podobałam- stwierdzam. Teraz wyglądam jak potwór. Dziwię się, że w ogóle ze mną został.

Próbuje zabrać rękę, ale blondyn zaciska swoją jeszcze bardziej.

- Nie- mówi stanowczo i kręci głową- Nadal mi się podobasz. Nie widzisz, jaka jesteś piękna.

- Nie jestem piękna- mówię, a po chwili czuję łzy w oczach- Spójrz na mnie. Wyglądam jak potwór.

Chłopak prycha, podchodzi do mnie i wyciera mi łzy, które zdąrzyły spłynąć po moich policzkach.

- Spójrz na mnie- prosi, więc to robię- Dla mnie jesteś śliczna. I wiem co mówię. Podobasz mi się.

Luke obejmuje mnie w talii i składa pocałunek na moich ustach. Jestem zaskoczona, ale po chwili go oddaję.
Gdy odrywamy się od siebie blondyn opiera swoje czoło o moje.

- Teraz mi wierzysz?- pyta.

Nic nie mówię, ale się uśmiecham.

***

- To będę szła- mówię i chce wchodzić do domu, gdy chłopak ponownie łapie mnie za rękę.

- Wiesz, że mi się podobasz?

- Mówiłeś to już.

- Wiem, ale nie powiedziałaś mi, czy ja ci się podobam- mówi i posyła w moją stronę zadziorny uśmiech.

Uśmiecham się i kiwam potwierdzająco głową. Podobał mi się. Taka była prawda.

- Więc, czy chcesz być moją dziewczyną?- pyta i klęka na jedno kolano. Zaczynam się z niego śmiać. Idiota.

- Tak czubku.

Fortunately For DiseaseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz