Budzę się, po czym niemal natychmiast zdzieram z siebie kołdrę.
To jest ten dzień!Dzisiaj powinny przyjść wyniki badań. Jestem zdenerwowana. Nie wiem co zrobię, gdy żadne nie będą pasować.
Szybko nakładam leginsy i ciepłą bluzę. Schodzę ze schodów i wpadam do kuchni.
- Już są?- pytam na wstępie.
Miranda się uśmiecha i wyciąga z szuflady sześć kopert.
- My swoje sprawdziliśmy i niestety, nie możemy być dawcami.
Kiwam głową ze zrozumieniem.
- Kiedy masz zamiar je otworzyć?- pyta tato.
- Wieczorem wychodzę ze wszystkimi i wtedy otworzę.
- Trzymamy kciuki.
***
Kładę koperty na łóżko i przyglądam się im. W tych głupich kopertach jest cała moja przyszłość. Wzdycham głośno i chowam koperty do szuflady. Słyszę pukanie.
- Proszę.
W drzwiach stoi Calum.
- Słyszałem, że wyniki już przyszły.
- Tak. Mirandy i taty się nie zgadzają- mówię.
- To też słyszałem- odpowiada i zamyka drzwi, po czym kładzie się obok mnie- Jak się z tym czujesz?
- A jak mam się czuć? Cholernie się boję.
- Nie przejmuj się- prosi mulat.
- Jak mam się nie przejmować? Od tego zależy czy przeżyje.
- Obiecuje ci, że znajdziemy dawce.
- Cal, nie możesz tego obiecać- twierdzę.
Chłopak wzdycha głośno.
- Wiem.
***
Gdy nastaje wieczór wszyscy spotykamy się na plaży. Po powitaniu wszystkich siadam obok ogniska, a zaraz po mnie siada reszta.
- Zanim zaczniemy, musimy wam o czymś powiedzieć- mówi Dove i patrzy na Ashtona.
Chłopak bierze ją za rękę i uśmiecha się szeroko.
- Jesteśmy razem- oznajmia i całuje blondynke.
Zaczynamy klaskać. Wiedziałam, że kiedyś nadejdzie ten dzień. Są dla siebie stworzeni.
Wszyscy się śmieją i rozmawiają o nowej parze, gdy odzywa się Luke.
- Chyba czas otworzyć koperty.
Zgadzam się z nim skinieniem głowy. Wszyscy biorą swoje koperty.
- No niech ktoś otworzy- mówię, gdy zaczynam się niecierpliwić.
- Otwieramy, gdy skończę liczyć- mówi Michael.
- Na początku naucz się liczyć- mówi Bry, na co wszyscy się śmiejemy.
Mike pokazuje jej fucka, ale i tak się uśmiecha.
Chłopak doliczył do trzech. Wszyscy zaczęli otwierać swoje koperty.
Przyglądałam się ich twarzom, ale żadnej nie patrafilam rozszyfrować.
- I co?
Wszyscy na mnie spojrzeli.
- To nie ja- stwierdza Calum.
Takie same wiadomości mieli Mikey, Ash, Bry i Dove. Czekaliśmy tylko na Luka.
- Luke?- pytam.
Chłopak odwraca się do mnie i patrzy mi głęboko w oczy. Z jego wyrazu twarzy nie mogę nic odczytać.
- To nie ja. Przepraszam.
Zamieram. Patrzę się na niego i nic nie mówię. Układam sobie wszystko w głowie.
- Nic się nie stało- mówię, by zagłuszyć nieprzyjemną ciszę, która utworzyła się, po wyznaniu Luka.
- Violet, tak nam przykro.
- To nie wasza wina- twierdzę- Po za tym nie wszystko stracone. Może jeszcze kogoś znajdę. Doktor miała poszukać w papierach szpitalnych osobę, która będzie spełniała moje kryteria. Będzie dobrze.
Kiwają twierdząco głowami.
- Wszystko będzie dobrze- twierdzi Calum, ale widzę w jego oczach gasnącą nadzieję.
***
Dwie godziny później wszyscy się zmyli. Zostałam tylko ja, Calum i Luke.
- Chodź Violet. Zbieramy się- mówi mulat.- Nie chcę jeszcze iść.
- Spoko stary. Zostanę z nią- niespodziewanie odzywa się Luke.
Chłopak chwilę się zastanawia, po czym wzdycha.
- Zgoda. Ale tylko coś jej się stanie- mówi i grozi palcem, na co ja się śmieje a Luke przewraca oczami.
Siedzimy w ciszy i wpatrujemy się w ognisko, które zaczyna gasnąć.
Luke wstaję i podchodzi do mnie, po czym siada na przeciwko mnie i bierze mnie za rękę. Jego wzrok ląduje na naszych splecionych dłoniach.
- Jak się czujesz?- pyta nie podnosząc wzroku.
- Dobrze- odpowiadam i o dziwo nie kłamie.
Chłopak patrzy mi w oczy.
- Pamiętasz, jak byliśmy na klifie?
- Pamiętam. Nie mogłabym o tym zapomnieć.
Luke lekko się uśmiecha.
- Mówiłem prawdę. Podobasz mi się.
- Podobałam- stwierdzam. Teraz wyglądam jak potwór. Dziwię się, że w ogóle ze mną został.
Próbuje zabrać rękę, ale blondyn zaciska swoją jeszcze bardziej.
- Nie- mówi stanowczo i kręci głową- Nadal mi się podobasz. Nie widzisz, jaka jesteś piękna.
- Nie jestem piękna- mówię, a po chwili czuję łzy w oczach- Spójrz na mnie. Wyglądam jak potwór.
Chłopak prycha, podchodzi do mnie i wyciera mi łzy, które zdąrzyły spłynąć po moich policzkach.
- Spójrz na mnie- prosi, więc to robię- Dla mnie jesteś śliczna. I wiem co mówię. Podobasz mi się.
Luke obejmuje mnie w talii i składa pocałunek na moich ustach. Jestem zaskoczona, ale po chwili go oddaję.
Gdy odrywamy się od siebie blondyn opiera swoje czoło o moje.- Teraz mi wierzysz?- pyta.
Nic nie mówię, ale się uśmiecham.
***
- To będę szła- mówię i chce wchodzić do domu, gdy chłopak ponownie łapie mnie za rękę.
- Wiesz, że mi się podobasz?
- Mówiłeś to już.
- Wiem, ale nie powiedziałaś mi, czy ja ci się podobam- mówi i posyła w moją stronę zadziorny uśmiech.
Uśmiecham się i kiwam potwierdzająco głową. Podobał mi się. Taka była prawda.
- Więc, czy chcesz być moją dziewczyną?- pyta i klęka na jedno kolano. Zaczynam się z niego śmiać. Idiota.
- Tak czubku.
CZYTASZ
Fortunately For Disease
FanfictionW wypadku samochodowym ginie matka Violet. Dziewczyna jest zmuszona przeprowadzić się z Nowego Yorku do Sydney, gdzie zamieszka z ojcem, który w dzieciństwie ją porzucił i zaczął nowe życie. Gdy się przeprowadza poznaje przyjaciół swojego przybraneg...