Budzę się i karmię Szaste, gdy do mojego pokoju wchodzi Miranda.
-Kochanie, ja i Tom jedziemy do moich rodziców. Wrócimy jutro. Mam nadzieję, że sobie poradzicie.
-Jasne, nie jesteśmy dziećmi- mówię i posyłam w jej stronę lekki uśmiech.
Kobiety wytrzeszcza oczy.
-Masz krew na nosie...
Idę do łazienki i patrzę w lustro. Wczoraj byłam tak zmęczona, że nawet nie starłam jej do końca. Myję twarz i wychodzę.
-Znowu?- pyta ze współczuciem w głosie.
-To nic takiego.
Kobieta posyła mi ostatnie zatroskane spojrzenie i wychodzi.
Wyglądam przez okno i ze zdziwieniem stwierdzam, że dzisiaj pada. Nakładam czarne legginsy i czarną bluzę Caluma, którą wczoraj mu zabrałam. Włosy wiąże w wysoki kucyk.
Schodzę po schodach, by zrobić sobie śniadanie. Za mną człapie Szasta. Robię sobie płatki i kawę. Gdy kończę jeść wstawiam naczynia do zmywarki. Słyszę kroki na schodach. Po chwili do salonu wschodzi Cal i Michael.
-Wyspały się księżniczki?- pytam.
Oboje na mnie spojrzeli.
- Dzięki, że nas przyprowadziłaś- mówi Calum.
- Ja bym sam doszedł- dodaje Mikey.
Patrzę na niego z uniesionymi brwiami.
- Jesteś pewny?
Chłopak patrzy na mnie z niezrozumieniem, a po chwili z przerażeniem. Chyba dopiero teraz się domyślił, co mogłam wiedzieć.
Wzruszam ramionami i odchodzę do swojego pokoju. Słucham muzyki na słuchawkach, gdy czuję, jak ugina się łóżko. Otwieram oczy i widzę Michaela. Patrzę na niego pytającym wzrokiem.
-Chciałem cię przeprosić za wczoraj- powiedział.
-Nie musisz mnie przepraszać- odpowiadam- Ale jedno pytanie. Po co to robisz?
Chłopak patrzy na mnie.
- Zacząłem rok temu. Moi rodzice byli w trakcie rozwodu. Było mi ciężko, więc sięgnąłem po narkotyki i...- milknie. Widać, że chłopakowi ciężko jest o tym rozmawiać.
-I co?
Chłopak skubie rękawy swojego swetra. Gołym okiem widać, że czuje się niekomfortowo.
-...i się uzależniłem- wzdycha poddając się.
Patrzę na niego uważnie. Miałam nadzieję, że wczoraj to był tylko jednorazowy wyskok.
- Ktoś jeszcze o tym wie?- pytam.
- Tylko ty. Przed chłopakami staram się ukrywać, ale wczoraj za mocno zabalowałem- tłumaczy.
- Myślałeś...- zastanawiam się- o odwyku?
Spojrzał na mnie, a następnie gwałtownie pokręcił głową.
- Tam mi nie pomogą.
- To gdzie mają ci pomóc?- pytam wkurzona- Sam nic z tym nie zrobisz.
- Ale ja nie chcę, by ktoś się dowiedział.
- Nikt się nie dowie- zapewniam- Mogę z tobą tam chodzić.
Chłopak chwilę się zastanawia, po czym odpowiada.
- Nie jestem pewny. Chcę to rzucić, ale się boje.
-Rozumiem cię, ale musisz z tym walczyć. Nie pozwól, by narkotyki cię zniszczyły.
-Dlaczego to robisz? Przecież nawet mnie nie znasz.
-Nie muszę cię znać, żeby ci pomóc. Proszę Michael zgódź się, proszę.
Chłopak spogląda na mnie, a po chwili chowa twarz w dłoniach. Widać, że jest mu ciężko.
-Okej. Zgadzam się.
***
Wstaje niewyspana. Ubieram się i karmię Szaste. Biorę plecak i tym razem zgadzam się pojechać z Calumem. Wysiadam pod budynkiem i do niego wchodzę. Kieruje się do sali, w której teraz mam lekcje. Siadam w ławce, a po chwili dołącza do mnie Dove. Dziewczyna proponuje mi, żebym razem z nią i Bry zjadła lunch. Po długich namowach zgadzam się. Pewnie mało kto jest w stanie jej odmówić. Wchodzimy do stołówki. Biorę butelkę wody i jogurt. Siadamy przy stole.
- Nawet sobie nie wyobrażasz, jak zajebiście było u Ethana- zaczyna blondynka.
- Domyślam się- mówię i prycham.
- Było przeciętnie- dodaje Bryana i wzrusza ramionami.
- Bo wy nie wiecie, co to dobra zabawa- mówi Dove.
Wymieniamy spojrzenia z Bry i wybuchamy śmiechem.
- Jasne śmiejcie się, śmiejcie- mówi i do nas dołącza.
- Czemu oni się na nas gapią?- pyta brunetka, a ja się odwracam. Widzę jak Calum i jego paczka przygląda nam się z zaciekawieniem.
- Nie przejmujcie się. To są głąby- mówię, a Bry zanosi się śmiechem.
-Oni są słodcy- mówi blondynka.
Prycham równocześnie z brunetką.
I teraz wiem, że na pewno dogadam się z Bry.
***
Po zakończeniu zajęć wychodzę z liceum.
- Violet!
Odwracam się. Widzę Caluma i jego kumpli. Przewracam oczami i idę w ich stronę.
- Podwiozę cię- mówi, a ja wzruszam ramionami- Tylko będziesz musiała usiąść komuś na kolana- dodaje, a moja ręka spotyka się z moim czołem.
Gdyby nie to, że cholernie kręci mi się w głowie i źle się czuje to nawet nie rozważałabym tej propozycji.
Wychodzi na to, że siedzę na kolanach Luka, który jak zwykle nie odzywa się do mnie ani słowem.
Dziwny chłopak.
Wysiadam z samochodu z wielką ulgą. Kieruje się do swojego pokoju i padam na łóżko. Z dołu dochodzą krzyki chłopaków. Dlaczego oni codziennie muszą być w tym domu?
Warczę pod nosem i chowam głowę w poduszkę. Jestem tak bardzo zmęczona, że nie mam na nic ochoty.
Biorę z szafy koszulę i spodenki. Idę wziąć prysznic. Po odświeżeniu schodzę po Szaste. Wchodzę do salonu.
- Widzieliście Szaste?
- Chyba jest w kuchni- mówi Ash.
Odwracam się i idę do kuchni. Biorę szczeniaka na ręce i wchodzę po schodach.
Zawroty głowy są tak silne, że od razu kładę się do łóżka.
Przed zaśnięciem dopada mnie myśl, że zapominam o swojej zasadzie, którą miałam się kierować.
Jesteś suką- Nikogo nie obchodzisz- Nikogo nie obchodzisz- Nikt nie będzie za tobą tęsknić.
Miałam zachowywać się wobec innych podle. Wtedy gdyby się okazało, że rak ze mną wygrał, to odchodząc nie zraniłabym nikogo.
A teraz naprawdę podoba mi się życie tutaj i polubiłam chłopaków, ale co gorsza... Boje się, że oni polubili mnie.
CZYTASZ
Fortunately For Disease
FanfictionW wypadku samochodowym ginie matka Violet. Dziewczyna jest zmuszona przeprowadzić się z Nowego Yorku do Sydney, gdzie zamieszka z ojcem, który w dzieciństwie ją porzucił i zaczął nowe życie. Gdy się przeprowadza poznaje przyjaciół swojego przybraneg...