Ten moment, gdy nie masz pojęcia, jakim cudem twoje życie, zaczyna się układać... To, naprawdę wyjątkowe uczucie. Aż chciałabym, by ono trwało wiecznie. Taka se zwykła baba z Polski, jest dziewczyną gościa znanego prawie w całej Koreii Południowej. Tak więc, może odsuńmy moje wywody i przejdźmy do tego, co aktualnie się dzieje.
Gdy po długim czasie jazdy, znaleźliśmy się na miejscu, czyli pod willą G-Dragona, mogłam w końcu odetchnąć z ulgą, ponieważ, nie powiem, że nie, ale było mi pod koniec trasy trochę nie dobrze, pomińmy fakt, że mam chorobę lokomocyjną, ale to szczegół. Miałam o tyle farta, że nie jechał zbyt szybko i jego auto, ma przyjemny zapach, gdyby było inaczej, to mogłabym zwrócić jednorazowo te całe kocie jedzenie z restaurejszyn. Ale to co było, to było, omińmy te moje rozkminy. Także wróciliśmy w końcu do domu, poszłam się przebrać w coś luźniejszego i wygodniejszego, mam na myśli długi biały T-shirt z czarnymi nadrukami, wygodne czarne baleriny i czarne jeansy z dziurami na kolanach. "Żi-dragą" w tej chwili również poszedł się przebrać. Gdy już obydwaj byliśmy gotowi, wpadłam na pomysł, że skoro zbliża się pora obiadowa, to poducze cymbała, jak nie zabić się w kuchni.-Czas na twoją pierwszą lekcje kulinarną, mistrzu patelni.
-Ooo ciekawie sie zapowiada. To czego mnie nauczysz gosposiu?
-Nie mówi się "gosposia", tylko "Makłowicz", albo "Amaro". Znam swoje możliwości kulinarne koleżko.
-A kto to ten Makłowicz? Bo Amaro kojażę.
-Makłowicz to król polskiej kuchni telewizyjnej, jak ugotuje jakieś chujostwo, to da ludziom, a sam nie spróbuje. Najwyżej się otrują, jebać. Wszyscy z niego beke cisną. Ma gadkę jak by był całe życie spizgany.
-Czyli chcesz mnie nauczyć, jak truć ludzi?
-Nie, to innym razem. Dziś zajmiemy się zrobieniem tradycyjnego polskiego obiadu. Czyli zrobimy schabowe.
-Po samej nazwie, nie umiem określić, co to może być.
-Powinno ci przypaść do gustu, w każdym bądź razie, zabierzmy się do roboty.
-Yes, sir!
Wyjęłam wszystkie składniki z lodówki, i potrzebne przedmioty z szafy do przygotowania tego jakże kulinarnego dzieła, po czym po kolei, zaczęłam pokazywać mu, co i jak. Szło mu nie najgorzej, aż do momentu, gdy się zagapił i przyjebał sobie w rękę, młotkiem do mięsa.
To było epickie.
Czegoś tak głupiego, nie widziałam od dawien, dawna.
Śmiałam się tak, jak bym miała padaczkę umysłową.
Albo co najmniej nie dojebanie mózgowe.
Musiałam się oprzeć o blat kuchenny, bo inaczej turlałabym się na podłodze, jak ten węgorz co nim na Youtube nakurwiają. Lecz w pewnym momęcie, zdałam sobie sprawę, że on cierpi, a ja się z niego nabijam jak głupia. Momentalnie się uspokoiłam obejrzałam mu tą dłoń, czy sobie nie zrobił większej krzywdy, po czym wyjęłam lód z lodówki i owijając go w ręcznik, przyłożyłam mu do ręki, a GD momentalnie z fazy darcia pyska z bólu, przeszedł w fazę spokoju i ciszy.-Czemu, zawsze, jak wchodzę do kuchni, to coś spierdolę?
-Sama bym chciała znać na to odpowiedź. Widać, masz pecha, hehe. Ale spokojnie, kiedyś zacznie ci wszystko wychodzić.
-Mam tylko jedną prośbę.
-Jaką?
-Zrób to na tyle dobrze, żeby obyło się bez karetki.
-Będzie ciężko, ale damy radę. Chyba.
-Jak to chyba???
-Jasnowidzem nie jestem. Kto wie, czy za rogiem, nie stoi matoł z młotem?

CZYTASZ
Przepraszam, ale muszę ci pomóc. [ZAKOŃCZONE]
RomanceUczennica trzeciej klasy szkoły zawodowej, w dziedzinie handlu, spotyka swojego idola w najmniej oczekiwanym dla niej momęcie. Czy nowa znajomość, odmieni jej życie? ~Dedykowane mojej przyjaciółce Kamili, która jest główną bohaterką tego opowiadania...