What the f...

356 30 1
                                    

Noona:

Następnego dnia, ledwo żywa sturlałam się z łóżka, heh, nie mogłam spać przez tych czubów. No serio, mogli sobie zachować dla siebie takie komentarze, a już żeby mi dupę obrabiać, że niby stylu nie mam to już w ogóle foch. Ehhh... Dobra, jebać, mam ważniejsze rzeczy na głowie, ktoś musi zrobić żarcie. Tak więc poszłam do kuchni i zrobiłam kanapki i kakałko. Takie proste rzeczy jeszcze potrafię huehuehue. Zaniosłam jedzenie, do pokoju Choia, po czym zastałam go, piszącego coś w telefonie. Nie wiem co pisał, ale tak szybko, że zastanawiałam się, czy telefon nadąża za nim. Nawet ja tak szybko nie potrafię! Po chwili odłożył telefon i poinformował mnie, że Ji-yong zaraz wpadnie.

-Tak z samego rana? Ciekawe po co... ?-spojrzałam się na tabiego przenikliwym wzrokiem.

-Lepiej rano niż w nocy, a jeśli chodzi o przyczynę, to takie tam sprawy służbowe.

-W każdym bądź razie nie obchodzi mnie to, i tak zaraz jadę do szkoły. Pozdrów go odemnie.

Wyszłam z pokoju i poszłam przebrać piżamę, w jakieś czarne jeansy i wygodną szeroką bluzę. Specjalnie sobie kupiłam bluzę dwa razy większą, bo takie są wygodniejsze. Wzięłam plecak, pożegnałam się z T.O.P'em i udałam się do szkoły.

Przesiedziałam w szkole jakieś osiem godzin, myślałam, że umrę, bo lekcje dłużyły się niezmiernie. Po czym wróciłam spowrotem do domu. Przed domem zauważyłam auto Ji-yonyonga i zaparkowałam samochodem obok niego. Gdy weszłam do środka, zauważyłam dwójkę tych gamoni siedzącą na kanapie i oglądającą jakieś katalogi.

-Hej wam, co robicie?

-Oglądamy asortyment jaki chcemy ulokować w sklepie.

-Wybraliście już coś?

-Tak, pozostaje już tylko zrobić kolejny krok dalej.

-Pokażcie wogóle co wybraliście, jestem ciekawa.

-Ciekawość to pierwszy stopień do piekła, nie uczyli cię?

-Ja i tak już dawno powinnam się smażyć w piekle, więc jeden krok w tę czy we w tę nie zrobi różnicy. Pokaż mnie to.

-Zobaczysz jak już będzie w sklepie na wieszakach.

-E? Rly? A idź pan w h... Ten no. Byłeś dziś na kontroli?

-Już dawno, Ji-yong mnie zawiózł.

-I co powiedział doktor?

-Już trochę lepiej, mogę więcej się ruszać, ale muszę na siebie uważać.

-To świetnie, że już z tobą lepiej. Mam nadzieję, że już nigdy nie odpierdolisz takiego cyrku. Będę bardzo wdzięczna.

-Spokojnie, po drodze byliśmy z Ji-yongiem w Warszawie, także to masz już z głowy.

-Wiesz to nie wyklucza tego, że w każdej chwili mogę przez ciebie dostać zawału. Nigdy przecież nie wiem kiedy zachce ci sie wpaść pod samochód, albo utopić się w jakimś pierwszym lepszym stawie.

T.O.P:

-O to już się nie martw, jako twój pracodawca, to ja powinienem dbać o swoich podwładnych i być za nich odpowiedzialny. No i właściwie nawiązując do tego... Jest sprawa. Właściwie... Hmnn... Bierz kluczyki i chodźmy, opowiem ci wszystko po drodzę. -zwróciłem się do dziewczyny.

Będąc już w aucie, kazałem dziewczynie jechać pod wyznaczony adres, po czym postanowiłem przedstawić jej o co chodzi.

-Tak wiec jak dobrze wiesz prowadzimy z Ji-yongiem własną działalność, no i oczywiste jest, że...

Przepraszam, ale muszę ci pomóc. [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz