Zguba

1.4K 88 11
                                    


Takie przypadki zdarzają się raz na milion, jednak nikomu z pierwszej klasy to nie przeszkadzało. W końcu nauczyciele to też ludzie i zdarza im się zachorować. Nie była to do końca wolna godzina, bo dostali karty pracy na ocenę. Pracowali w grupach, więc łatwo im z tym poszło. Po zajęciach tradycyjnie udali się na trening, ale wcześniej zjedli wspólnie obiad. Kageyama znał już na pamięć większość nowych zagrań, które wbrew pozorom nie wydawały się jakieś powalające, ale urok tkwi w tym, że mają zmylić przeciwnika. Mimo to wolał jeszcze nosić notatnik ze sobą, by sobie pewne rzeczy utrwalić. Na oficjalnym meczu najmniejszy błąd może mieć fatalne skutki. Nie to, że są źli w improwizowaniu, bo dopóki piłka nie upadnie na parkiet, to pojedynek nadal się toczy. Problem w tym, że gdy ciągle postępujesz według oklepanych schematów, to twoich przeciwników nic nie zdoła zaskoczyć i zaczną kontrolować przebieg gry. Dla kogoś, kto by obserwował to wszystko z daleka, takie postępowanie wydawałoby się co najmniej dziwne. I właśnie tak było. Pod pretekstem kupna nowego lakieru do włosów zrobił sobie dłuższą przerwę w treningu, by poznać jakieś ewentualnie nowe słabości swojego rywala. O Tobio wiedział więcej niż ktokolwiek inny. Być może nawet więcej niż on sam o sobie. Najskrytszy obiekt pożądania wszystkich kobiet, być może też i mężczyzn stał oparty o ścianę w bezpiecznej odległości i czekał. Tak szczerze sam nie wiedział na co. Mimo że znał styl gry karasuno, mimo że minie dobre sto lat, zanim będą mogli rozmyślać o nazwaniu się lepszymi, to wewnętrznie czuł, że dzisiaj coś go zaskoczy. Liczył tylko, że nie będzie musiał zbyt długo czekać, ponieważ nie miał zamiaru oderwać piłką od ciut zdenerwowanego Iwa - chana, czy też natknąć się na grono wielbicielek. Nie to, że mu się znudziło bycie w centrum uwagi. Prędzej Ushijima by dał sobie spokój z przyciągnięciem go do Shiratoizawy, po prostu nie chciał, by ktoś go nakrył. Świecie przekonany, że czapka z kolorowym rogiem jednorożca i ciemne okulary załatwią sprawę, korzystał z chwili samotności. Mijały kolejne minuty, a jego oczy bacznie podążały za piłką. Tak się na tym skupił, że miał wrażenie, jakby razem z nimi grał. W końcu opłaciła się jego wytrwałość. Był niesamowitym farciarzem, bo było dane dostrzec mu coś, czego nikt wcześniej spoza drużyny nie widział. Oczy błyszczały mu z ekscytacji, a na usta wdarł się uśmiech. Nie należał on jednak do tych niewinnych, raczej przynosiło na myśl bestię, która ma obrany cel. Wiedział, że nie da rady tego powtórzyć, lub nawet logicznie wyjaśnić co to było. Wiedział jedno: Kageyama coś kombinował, a to... coś... jest tak dobre, że dotychczasowy szybki atak może odejść w zapomnienie. Gdy mecz dobiegł końca, już go tam nie było, lecz nim odszedł rzucił tylko

- Nawet nie próbuj przegrać z kimś innym niż ja Tobio - chan. To ja mam zamiar być tym, kto zada ostateczny cios, którego nie zatrzymają te wasze ataki

Mimo dobrej rozgrzewki i ciągłego ruchu wzdłuż kręgosłupa Kageyamy przebiegł zimny dreszcz i chłopak aż się lekko zatrząsł. Nie uszło to uwadze Hinaty, który wciąż był zafascynowany sposobem odbierania piłki przez libero

- Eh? Kageyama masz owsiki, że tak się trzęsiesz? - na całej sali było słychać śmiech pozostałych członków drużyny, lecz równocześnie umilkły, gdy tylko Kageyama posłał Hinacie swój firmowy uśmiech

- coś ty powiedział krasnalu? - patrzył w stronę rudzielca, który dziwnie pobladł na twarzy wyczuwając mroczną aurę

- ż..że.. nie ma takiej skali brzydoty, która określiłaby twoją twarz - palnął pierwszą lepszą rzecz, która wpadła mu do głowy i to był błąd. Zamiast jakoś się wyratować, tylko pogorszył sytuacje

- No to tym razem przesadził.. - usłyszał cichy komentarz Nishinoyi próbującego nie wybuchnąć śmiechem jeszcze bardziej niż wcześniej. Kilka osób, w tym Asahi wycofało się nieco, by nie znaleźć się w zasięgu mrocznej aury ich rozgrywającego. Minęło dobre dwadzieścia minut, nim trener Ukai rozdzielił Kageyame goniącego po całej sali za Hinatą, przy okazji rzucając w niego piłkami, które mijał co pewien czas. Niestety spowolniało go to, że musi je podnosić z ziemi, a jego cel już nie raz podczas gry pokazał swoje możliwości, jeśli chodzi o szybkość.

- Najwyraźniej nawet nowy i cięższy trening nie jest dla was wystarczająco dobry, skoro marnujecie energię na wskazanie tego głupszego z waszej dwójki - żyłka na czole blondyna niebezpiecznie pulsowała

- Co trener zrobi, to już najwyraźniej taka... królewska przypadłość - odezwał się nagle Tsukishima, nie mogąc nie skorzystać z takiej okazji

- Ze mnie taki król jak z twojej dupy zaraz będzie jesień średniowiecza, jeśli znowu mnie tak nazwiesz czterooki! - i tak rozpoczęła się kolejna kłótnia, którą każdy był przejęty oprócz Nishinoyi, który wyszedł na chwile po jakiś popcorn, by lepiej się słuchało. Zawiedziony, że go nigdzie nie znalazł, siedział z obojętnym wyrazem twarzy, rysując coś w notatniku trenera. Skoro nie patrzył, a jemu się nudziło to czemu nie? Trochę sztuki nowoczesnej nikomu nie zaszkodziło. Tym razem trener wyciągnął poważniejsze konsekwencje z ich zachowania niż wcześniej. Każdy miał zrobić 10 karnych kółek, podczas gdy reszta mogła wracać do domu

- Ale trenerze to nie fair! - powiedział zirytowany Hinata - to przecież Tsukishima sprowokował Kageyame i on to powinien robić i.. - nie dokończył, ponieważ wtrącił się libero, który z ciekawości zostałby zobaczyć, jak się sprawa skończy

- Uu Hinata bronisz Kageyamy jak samiec alfa swojej laseczki

Słysząc to, tylko się zarumienił na twarzy, a zmęczeni awanturnicy omal nie zabili go wzrokiem, bo odzywając się niepotrzebnie, tylko przedłuża ich powrót do domu. Dla własnego bezpieczeństwa wyrolling thunderował się z sali, zanim ktokolwiek zdążył otworzyć usta.

~ długie męczące jednak 20 kółek później z powodu Nishinoyi i komentarza Hinaty ~

Siedzieli na parkiecie, próbując złapać oddech i zmusić ciało do ponownego wysiłku. Wbrew pozorom nie mogli przecież tak tu zostać na noc. Musieli jeszcze doprowadzić salę do porządku. Między Tsukishimą a Tobio zapadł chwilowy rozejm i razem poskładali wszystko w krótkim czasie. W końcu rano mają normalnie zajęcia i chcą odpocząć

- Kageyama ścigajmy się w drodze powrotnej! - usłyszał, gdy tylko skończył się przebierać. Spojrzał na niego jak na wariata i lekko przyłożył rękę do czoła, by sprawdzić, czy nie ma przypadkiem gorączki

- A u ciebie w domu to wszyscy zdrowi? Tak nie licząc ciebie?

- No wiesz co Bakayama, jak możesz? - udawał minę obrażonego dziecka

- Serio mam już na dzisiaj dość, a jak tylko spotkam jutro Nishinoye, to wybije mu z głowy te głupie komentarze - pospiesznie zabrał swoje rzeczy i wyszedł ze szkoły. Było całkiem przyjemnie, przez to jeszcze bardziej czuł się senny

- Ale wiesz, że przemoc jest zła prawda? - burknął Hinata, za co otrzymał lekkiego plaskacza w tył głowy

- No wiem przecież, ale nie wiem za to, co ty sobie ubzdurałeś! - wtedy stało się coś, czego się nie spodziewał

- Ludzie alarm przebudził się potwór Bakayama Brzydalski i chce nas wszystkich zmienić w kamień samym uśmiechem!! - usłyszał krzyk Hinaty niosący się na niemal całą okolicę

- Tym razem serio przesadziłeś... - zaczął go gonić, nie zauważając, że nie zasunął dokładnie torby i przez to zgubił notatnik z rozpiską nowych zagrań

- A taki byłeś zmęczony podobno - zachichotał rudzielec

- A weź się już zamknij! - rzucił w jego stronę Kageyama

Jesteś mójOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz