- Aby Karasuno straciło kilka punktów - powiedział z uśmiechem Oikawa, będąc ciekawy reakcji Tobio
- I tyle? - spytał zdumiony Kageyama - myślałem, że wymyślisz coś znacznie gorszego - nie zdziwił się, gdy usłyszał śmiech Oikawy
- Oj Tobio, Tobio.... chyba się nie rozumiemy. To dopiero jest pierwsze z trzech żądań... poza tym, to nie ma być taka jedno lub dwu punktowa różnica. Co najmniej cztery albo pięć punktów - na te słowa Kageyama lekko pobladł
- Co? Wiesz jak później może być ciężko to nadrobić?! Jak już zepsuję ze dwa razy, to drużyna połapie się, że coś jest nie tak! W najgorszym wypadku zdejmą mnie z boiska - Kageyama nie mógł ukryć stresu i pewnego poirytowania na swojego rywala... już nie pierwszy raz z resztą
- Jeżeli takie miernoty mają stanowić dla was problem, to równie dobrze możesz się nie pokazywać na boisku w późniejszych etapach. Zależy mi tylko na grze przeciwko silnym przeciwnikom - zmierzył Tobio wzrokiem - i jeżeli zdecydujesz się teraz poddać, to będę rozczarowany. I to bardzo.
Nawet będąc w gimnazjum, Kageyama w nielicznych przypadkach mógł zobaczyć Oikawe tak poważnego, jak był w tej chwili. Najwyraźniej nie żartował z tym całkowitym pokonaniem Karasuno... z drugiej strony Tobio chciał ostatecznie rozstrzygnąć, który z nich jest tym lepszym. Udowodni temu idiocie, że nawet z tak dużą różnicą wyników, on i jego drużyna wyjdą z tego meczu zwycięsko
- Dobra, zrobię to.... - powiedział niechętnie, nie mając innego wyjścia. Musiał zrobić wszystko, żeby pozostałe drużyny ich nie zmiażdżyły. Na dobrą sprawę mogą być takie, które sobie z tym świetnie poradzą bez tych notatek, lecz nigdy nie wiadomo czego spodziewać się po Oikawie. Nie chciał tracić tej ostatecznej deski ratunku
- Yaaay! Senpai będzie wdzięczny - powiedział z uśmiechem Oikawa - i mam nadzieję, że jednak uda wam się przejść dalej, żebym mógł przyjrzeć się waszej porażce ponownie - nie zwracając uwagi na poirytowanie Kageyamy, wybuchł typowym dla siebie śmiechem - także do zobaczenia... albo i nie - chciał jeszcze dodać mój drogi rywalu, lecz w porę zdążył się powstrzymać. Już prędzej piekło zamarznie, niż da satysfakcję królowi boiska za przyznanie, że jest godny nazwania rywalem, a nie jedynie przeszkodą w drodze na sam szczyt.
- Oikawa czekaj! - usłyszał, zanim postanowił wrócić do swojego kolegi z drużyny. Z pewnością może się już martwić jego długą nieobecnością
- Hmm? O co chodzi To- bio - chan? Chciałbyś prosić o zwiększenie liczby straconych punktów?
- Oczywiście, że nie! Po prostu... co mam zrobić, jeżeli już nawet zepsuję kilka zagrań, ale trener później nie pozwoli mi grać?! Chyba chciałeś się ze mną zmierzyć prawda?
- Czy mi się zdaje, czy próbujesz się wycofać?
- Nie o to mi cho... - nie dokończył, bo przerwał mu Oikawa
- W takim razie na pewno coś wykombinujesz i jeśli twój trener jest wyrozumiały, to da ci znowu pograć - niedługo potem Kageyama został sam na korytarzu
- Skończony dupek... - burknął pod nosem, zastanawiając się, czy drużyna kiedykolwiek mu wybaczy to, co musi zrobić. Oddałby teraz wszystko by cofnąć czas i nawet zostawić ten notes w domu... owszem, trener by go za to ochrzanił, bo mieli utrwalić nowe zagrania, lecz i tak byłoby to bardziej znośne niż... - z toku myśli wyrwał go dźwięk dobiegający z hali, świadczący o coraz bliższym rozpoczęciu się drugiej połowy - po prostu świetnie - mruknął do siebie// Także no... pierwszy rozdzialik w nowym roku ^^ dziękuję, że jesteście <3
CZYTASZ
Jesteś mój
FanfictionJakie to uczucie, gdy twój największy rywal wie coś, czego wiedzieć nie powinien i jeszcze ten fakt wykorzystuje ?