*Ushijima is moody.exe*

294 24 1
                                    

- Nie wiem, czy dobrze rozumiem,  ale chyba wydaje wam się, że możecie łatwo mną manipulować - Ushijima miał już coś powiedzieć, ale Oikawa mu nie pozwolił - i właśnie dlatego  muszę odmówić.

- Czy do ciebie nie docierają ewentualne konsekwencje tej decyzji?! 

- Może tak, może nie - Oikawa wzruszył ramionami - przez to, że do tej pory nikt was nie pokonał, wydaje ci się, że możesz mieć cokolwiek chcesz i kiedy chcesz. Niestety, ze mną tak łatwo nie pójdzie, chyba że... - zamyślił się przez chwilę - lubisz jak coś lub ktoś jest trudne do zdobycia. Są inne sposoby na dowartościowanie się, wiesz? - podczas gdy Ushijime zatkało i wyraźnie nie wiedział co na to odpowiedzieć, tak Satori słysząc to, powstrzymywał się od wybuchnięcia śmiechem - a teraz, jeśli można, to muszę was opuścić. Mam swoje priorytety, na których pierwszym miejscu jest pokonanie Karasuno. - czerwonowłosy spojrzał pytająco na Wakatoshiego, widząc odchodzącego Tōru, lecz bez słowa pozwolił mu odejść. Gdy tylko Oikawa zniknął z ich pola widzenia, Ushijima nie mógł dłużej ukryć irytacji, a śmiejący się Satori wcale nie pomagał 

- No to cię nieźle podsumował haha  

- Mógłbyś skończyć?! 

- Oj no, nie ma się o co obrażać. Zresztą mówiłem ci, że z nim tak łatwo nie będzie.... i przykro mi, ale będziesz musiał zdobyć serce swojej królewny w inny sposób 

- Ja wcale nie... 

- Ushi, przestań. Myślisz, że od jak dawna cię znam? Zresztą, kto by nie chciał mieć kogoś takiego jak on tylko dla siebie? Wiem, że nie wybrałbyś byle kogo i muszę przyznać, że Oikawa jest świetny. Nie chodzi tu tylko o grę... a skoro o niej mowa, to musimy się pospieszyć jak chcemy zdążyć na dalszy ciąg

Po tych słowach obaj ruszyli przed siebie bez słowa. W głowie Ushijimy zaczęła się gonitwa myśli, z którą musiał się jak najszybciej uporać, jeżeli nie chce mieć do końca zepsutego dnia. Żaden inny człowiek go nie irytuje i jednocześnie przyciąga jak kapitan Aobajōsai. Mało tego, to co powiedział, w pewnym stopniu jest prawdą. Przyzwyczaił się do ciągłych zwycięstw i tego, że większość od razu szybko się poddawała po porażkach z nimi. Wiadomo, na początku musiał sobie ciężko na to zapracować, lecz teraz  jakby zapomniał o trudnościach towarzyszących mu na początku przygody z siatkówką. Nie żeby miał to przyznać komukolwiek poza sobą, choć i tak z pewnym trudem, a wiedząc, że osoba, która go tak irytuje, zamiast  skupić się jedynie na udoskonaleniu stylu gry, skoro tak bardzo chce wraz z drużyną pokonać Shiratoizawę, to znowu podchodzi lekceważąco do całej sprawy i zawraca sobie głowę byle kim z betonowej drużyny. Owszem, może ograniczył pewne swoje złe nawyki gry, ale jak bardzo by się nie starali to i tak nie będą w stanie osiągnąć szczytu. 

Za kilka chwil okaże się, czy ma rację, czy może coś się odmieni. 


// Dalej jestem w szoku, że ta praca ma aż tyle odsłon :') wciąż pamiętam jak dopiero co sklejałam pierwsze rozdziały i szukałam obrazka na okładkę. Dziękuję wam, że jesteście :3  

I know, rozdział może i krótki, ale wysoko skoncentrowany XD z dodatkiem zazdrości i otwarcie ukazującej się gejowizny Ushijimy. Następny będzie pewnie dłuższy 


Jesteś mójOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz