- Zaraz... on serio tak ci powiedział?! - rzucił poirytowany Iwaizumi, próbując przekrzyczeć panujący dookoła hałas
- Jakbym ci tego nie tłumaczył - westchnął Oikawa, nie odwracając wzroku od toczącej się na boisku rozgrywki - i pomyśleć, że to niby ja mam wygórowane ego - powiedział uśmiechając się lekko
- Bo masz! Jeden i drugi z resztą, nawet nie wiem który gorszy... serio musiałeś ich prowokować? Jeżeli wygramy z Karasuno, to na pewno Shiratoizawa da nam niezły wycisk. Mało tego to do tej pory ani razu z nimi nie wygraliśmy... jak ty sobie wyobrażasz... - przerwał mu dźwięk gwizdka sędziego, świadczący o końcu pierwszej połowy.
- Nie ma żadnego "jeśli" Iwa - chan. Wygramy z Karasuno i tym razem - powiedział stanowczo Oikawa - poza tym Shiratoizawie nie zaszkodziłoby trochę dystansu do życia, albo... - uśmiechnął się wrednie - gdyby faktycznie uważali się za takich niezwyciężonych, to moje uwagi nie wywarłyby na nich większego wrażenia, a większość była gotowa zabić mnie samym wzrokiem jak tylko się odezwałem
- Pff, co za różnica? Sam chce zrobić to samo, gdy tylko otworzysz usta - pomyślał Iwaizumi, nie przerywając koledze z drużyny
-... pomijając, że Ushijima jak zwykle nie pokazywał żadnych emocji, ale na pewno zrobię wszystko, by zobaczyć rozczarowanie na jego twarzy - nagle przerwał, czując lekki ból w boku, po tym jak Iwaizumi uderzył go z łokcia
- A to niby za co?! Nigdy nie myślałem, że możesz być taki okrutny - burknął niezadowolony Oikawa
- Przypominam, że chyba masz coś do załatwienia, a jeżeli dalej będziesz tak kłapać jadaczką, to obie drużyny niedługo ponownie wrócą na boisko - rozprzestrzeniająca się w coraz szybszym tempie czarna aura ostatecznie przekonała Tōru do zrobienia tego, co już wcześniej powinien
- Hai hai, ale Iwa - chan, nie musisz cały czas zachowywać się jak moja mama, wiesz? - Oikawa cicho się zaśmiał i pokazał mu język. Wiedział, że gdyby jego przyjaciel miał w tej chwili pod ręką jakąś piłkę, to z pewnością rzuciłby w niego. I to nie raz czy dwa. Cóż...najwyraźniej nic nie mógł poradzić na to, że poza grą, wygrywaniem, byciem lepszym od Tobio i powiększaniem grona fanek, wkurzanie ludzi było jego ulubioną czynnością w ciągu dnia. A skoro już o wygrywaniu mowa...
- Oooi, Tobio - chaan! - zawołał, widząc go, jak czeka na Hinatę, który pewnie był w łazience. Najwyraźniej nerwowa sytuacja na boisku dała mu się we znaki. Tym lepiej dla mnie - pomyślał Oikawa
- Co akurat ty tutaj robisz?! - chłopak wyglądał na zaskoczonego, zupełnie bez chęci do rozmów.
- Oj noo, łamiesz swojemu senpaiowi serce - mimo tych słów, uśmiech nie zniknął z jego twarzy
- Serce to ty już dawno straciłeś - mruknął Tobio - a teraz jeśli wybaczysz, mam do wygrania mecz, zanim oficjalnie skopię ci dupsko i twoje wygórowane ego - gdyby tylko wiedział, że życie miało dla niego odmienne plany
- Z tego, co się orientuję, ty też coś dawno straciłeś... pewien notes, o ile się nie mylę- słysząc to, Kageyama stanął jak wryty i czuł jak zimny pot spływa mu po plecach
- .... nie wiem o czym mówisz
Oikawa szybko zmniejszył dzielącą ich odległość - oj nie ładnie, nie wiedziałem, że z ciebie zrobi się taki kłamczuszek To - bio - chan ~ powinieneś lepiej pilnować takich ważnych rzeczy - chyba nigdy nie znudzi mu się uprzykrzanie życia innym tak bardzo, jak tylko możliwe
- Co chcesz w zamian? - spytał Tobio po chwili ciszy. Z dwojga złego wolał, by ten notes nigdy się nie odnalazł niż jakby trafił w ręce największego wroga... mało tego, nie mógł wyzbyć się poczucia winy za taki obrót sprawy. Gdyby tylko nie zaczął kolejnego wyścigu z Hinatą, to pewnie nie zgubiłby rozpiski z nowymi zagraniami. Mało tego był w rozsypce... nie wiedział, czy informować o tym drużynę, czy nie. Do tej pory szło im całkiem dobrze, chociaż w tym secie akurat przeciwnik daje Karasuno w kość. Oikawa zdecydował się przerwać jego pociąg myśli. Jeżeli miał przejść do konkretów, teraz była odpowiednia chwila
- Z pewnością chciałbyś odzyskać swój notes i zatuszować sprawę tak, jakby nic się nie wydarzyło? - Oikawa uśmiechnął się chytrze - jednak to nie jest takie łatwe, jak myślisz... będę dobrym senpaiem i oddam ci go, ale jedynie wtedy, gdy spełnisz moje trzy żądania
- Chyba sobie kpisz! - rzucił oburzony Kageyama - zapomnij....
- Chciałbym usłyszeć, jak mówisz to samo innym drużynom, jak tylko poznają wszystkie wasze słabości - po tych słowach twarz Kageyamy była bladsza niż niejedna ściana. Mimo to Oikawa kontynuował - myślę, że sprawa jest wystarczająco jasna. Twoja odmowa będzie jednoznacznym końcem dla całej drużyny, a chyba król nie chciałby zawieść swoich podwładnych prawda?
- .... zrozumiałem, zrobię co zechcesz, ale jeżeli jeszcze raz mnie tak nazwiesz, to dostanie ci się w tą krzywą facjatę - burknął Tobio będąc w sytuacji bez wyjścia
- Czyżby to była groźba? - zapytał Oikawa - może jednak dam teraz komuś ten notes, by nauczyć cię, że czasem pasuje się opanować?
- N- nie możesz! Zmieniać tak z marszu zasady... to byłoby-
- Wiem, wiem, tak sobie tylko żartuję - zaśmiał się Oikawa - wasz klucz do wygranej będzie przy mnie bezpieczny, albo i nie, w zależności od ciebie. Nikt inny nawet nie wie o jego istnieniu - no, może poza Iwa - chanem, ale tego mu już nie ma zamiaru wspominać - w każdym razie wracając...
- No wreszcie - powiedział cicho Kageyama
- Moje pierwsze żądanie to....
CZYTASZ
Jesteś mój
FanfictionJakie to uczucie, gdy twój największy rywal wie coś, czego wiedzieć nie powinien i jeszcze ten fakt wykorzystuje ?