Wypadek

1.1K 85 8
                                    

To były najkrótsze pięć godzin snu w jego życiu. Gdy zadzwonił budzik, miał wrażenie, że zaledwie kilka minut temu położył się do łóżka. Pocieszała go myśl, że już coraz bliżej weekend i będzie mógł odpocząć i poświęcić tyle czasu na trening ile chce, bez patrzenia na zegarek. Zanim jednak wprowadzi ten plan w życie, czeka go coś równie trudnego, jak sprawienie, by jego rywal przestał nawijać o swojej wspaniałości, chociaż na kilka sekund. Był jednak dobrej myśli, bo w końcu jak się czegoś bardzo chce, to się ta rzecz udaje. Wyjątkiem jest znalezienie mózgu przez Hinatę. Po kilkunastu minutach zjadł śniadanie i miał za sobą poranną toaletę. Gdy zbierał się do wyjścia usłyszał krzyk za oknem

- Bakeyama nie bądź leniem i chodź pościgajmy się

Westchnął tylko i wysłał mu sms-a, nie chcąc drzeć się na całe osiedle i budzić sąsiadów. Do końca jednak nie był pewny czy już i tak do tego nie doszło, skoro Hinata jest dość energiczny i głośny

- Dalej ci mało po wczorajszej karze bałwanie?

Podczas gdy rudzielec zajęty był czytaniem i odpisywaniem, Kageyama za ten czas wziął torbę i zamykał drzwi, gdy poczuł wibracje w kieszeni. Nie spodziewał się, że tak szybko dostanie odpowiedź. Schodził wolno po schodach, do czasu aż nie przeczytał wiadomości

- Wczoraj to wczoraj, a dzisiaj wyjdę na prowadzenie, zobaczysz!

No na pewno - prychnął cicho i wybiegł z klatki, zostawiając za sobą zdziwionego Hinatę. W końcu teraz to nie on wystartował nierówno. Nie było mu dane jednak długo cieszyć się prowadzeniem, bo obecnie łeb w łeb ścigał się z rudą czupryną. Mimo że tyle czasu grają w tej samej drużynie, to jego szybkość robiła na nim spore wrażenie. Biegli przed siebie dobrze znaną trasą nie zwracając uwagi na to, co się dzieje dookoła. Być może to było powodem tego, co się stało. Równie dobrze mógł być to zwykły przypadek. Gdy dobiegali do sali gimnastycznej, drzwi wydawały się zamknięte, a Tobio wysunął się na prowadzenie. Był już praktycznie naprzeciwko nich, gdy nagle zostały gwałtownie otwarte od środka, przez co uderzył w nie dość mocno głową. Upadł na ziemię, a jedyne co usłyszał, zanim stracił przytomność to krzyk Hinaty. Niedługo zebrała się cała drużyna, słysząc, że coś jest nie tak. Nawet przed najważniejszym meczem sytuacja nie była tak napięta. Nie wiadomo, czy będzie w stanie pojechać na zawody, mimo że tak bardzo chce. Kolejną kwestią jest pytanie, czy nie doszło do uszkodzeń czaszki. Bardziej czarnego scenariusza karasuno nie mogło sobie wyobrazić. Nawet Tsukishima powstrzymał się od złośliwego komentarza. Jedynym plusem tej całej sytuacji było to, że Kageyama wciąż oddychał. Ciągle zwiększający się tłum ciekawskich uczniów wcale nie ułatwiał sprawy. Pewna osoba nie mogła zostawić tego obojętnie, obawiając się konkurencji. W końcu nie ma osoby bardziej seksownej, zdolnej i z taką skromnością jak właśnie on. Tym razem Oikawa nie zerwał się z treningu, tylko jego drużyna miała zupełnie inne godziny ćwiczeń i postanowił pobiegać w ramach rozgrzewki.
W pewnym momencie uderzył w coś nogą. Spojrzał w dół i dostrzegł notes. Początkowo myślał, że jakaś uczennica zgubiła pamiętnik, ale postanowił to dla pewności sprawdzić bez wnikania w szczegóły. Po przeczytaniu kilku stron oczy omal mu nie wypadły i nie wierzył w to, co widzi. Czyżby szczęście ponownie się do niego uśmiechnęło? Czy właśnie trzymał w ręce klucz do bezwzględnego zniszczenia swojego rywala? Oczywiście jest w stanie zrobić to bez tej rozpiski z ich nowymi zagraniami, jednak nie dotyczą one tylko jego drużyny, tylko każdej, z którą karasuno planuje się zmierzyć. Jeden z zapisanych sposobów idealnie pasował do tego, co zobaczył, oglądając ich trening z ukrycia. Z zamyślenia wyrwała go ruda czupryna wyróżniająca się na tle innych i z zaciekawieniem ruszył w tamtą stronę. W tym całym zamieszaniu dostrzegł, jak gdzieś zanoszą Kageyamę. Zaniepokoił się, że coś może być z nim nie tak, więc wykorzystując sytuację, przecisnął się w głąb szkoły i wylądował pod drzwiami higienistki szkolnej, która bez chwili namysłu kazała mu zostać przy rannym. Pozostała część drużyny zajęta była rozmową z trenerem Ukaiem. Fatalnie to za słabe określenie na stan Tobio. Miał jeden wielki fioletowy siniak na czole i lekkie rozcięcie nad brwiami, z którego wolno spływała krew. Przed wyjściem starsza kobieta zostawiła leki przeciwbólowe i opatrzyła te poważniejsze rany. Nic nie zagrażało chłopakowi, jak na uderzenie w drzwi z taką prędkością, jednak dla pewności będzie musiał odpuścić sobie trening na pewien czas i iść do lekarza. Wyobraża sobie, jaki to będzie cios dla reszty drużyny. Cóż dla niego też w pewnym sensie. Na razie nie przejmował się tym i przykładał kostki lodu do jego czoła. Nie potrafił sobie odpowiedzieć, dlaczego tutaj jest i mu pomaga. Siedział w zamyśleniu, biorąc nową kostkę lodu, bo tamta już się stopiła, mając nadzieję, że niedługo odzyska przytomność i jak zwykle zmierzy wzrokiem, mówiąc, że będzie tym lepszym. Przez długi czas jednak nic takiego się nie działo. Co kilkanaście minut wchodził jakiś nauczyciel, by sprawdzić jego stan zdrowia i rozmawiali zawzięcie między sobą. Z tego, co usłyszał to coś o innym terminie poprawy, lub że musi się pożegnać z myślą o zawodach.

- No proszę, czyli nasz mały Tobio -chan jest nie tylko beznadziejnym rozgrywającym, ale też i uczniem - mruknął do siebie

Jedyne co go zdziwiło to fakt, że jakoś jeszcze nikt go nie wywalił, a raczej wiedzieli, że nie jest uczniem tej szkoły. W końcu zbliżała się godzina jego treningu i nawet nie wyobrażał go sobie odpuścić i tylko palcem lekko tknął go w policzek, zanim wyszedł

- Lenioyama nie ma spania - na twarzy starszego chłopaka pojawił się lekki uśmiech, gdy usłyszał jakieś niezrozumiałe pomruki z jego strony. Było to już tylko kwestią czasu, aż jego rywal się ocknie, więc mógł z czystym sumieniem zostawić go samemu sobie. Zaraz i tak z pewnością przyjdzie ktoś z jego drużyny. W końcu od gimnazjum zrobił spore postępy i nie jest już - aż tak bardzo - zarozumiałym dzieciakiem.

Jesteś mójOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz