Z PERSPEKTYWY DRACONA MALFOYA „I dalej to samo. Przeszłość powraca. Powróciła do mnie wraz z ojcem.
Nie wiedziałem dlaczego, ale chciałem tam iść. Nie wiedziałem dlaczego, ani po co. Po prostu ciągnęło mnie, żeby spotkać się z „ojcem". Wychodząc, nie wiedziałem, czy idę po to żeby powiedzieć mu jak bardzo go nienawidzę, czy może przyznać mu rację. Czułem się taki pogubiony
Jednak, gdy już zbliżała się 23:30 ruszyłem na spotkanie. Byłem bardzo ciekawy co mnie tam czeka, o co dokładnie chodzi.
Wplątałem się w kolejne gówno!
Przyszedłem na umówione miejsce przed czasem, nikogo jednak nie było. Minęło kilka, a potem kilkanaście minut i zacząłem coś podejrzewać. Co jak co, ale spóźniania się nie można było zarzucić mojemu ojcu.
Gdy już miałem wracać, wokół mnie, jakby znikąd pojawili się byli śmierciożercy. Ustawili się wokół mnie, jak kiedyś ustawialiśmy się wokół Voldemorta.
W pierwszych chwili przestraszyłem się, a moja ręka instynktownie powędrowała w stronę różdżki. Nie spodziewałem się, że Malfoy senior zajdzie mnie od tyłu. Złapał mnie za ramię, a ja gwałtownie obracając się walnąłem mu w twarz Drętwotą.
Gdy dotarło do mnie, że to mój ojciec, a jednocześnie uświadomiłem sobie, że zaatakowałem jednego z byłych śmierciożerców stojąc w ich kręgu, zacząłem uciekać. Kilku tych którzy stali najbliżej ruszyli za mną, rzucając jakieś staromagiczne zaklęcia, których nigdy nie słyszałem.
W pewnym momencie do moich uszu dobiegł donośny, spokojny głos.
- Spokojnie Carrow! Dołohow zatrzymaj się! Młody przywalił tylko „podróbce". – biegnąc, zamyśliłem się nad słowami ojca, który nagle pojawił się na środku ścieżki, którą biegłem, rzucając we mnie jakieś zaklęcie... dziwne zaklęcie, takie którego jeszcze nigdy nie słyszałem.
Moje ciało przylgnęło do najbliższego drzewa, a gałęzie oplotły mnie tak mocno, że po krótkiej chwili nie czułem własnych nóg.
On zbliżył się do mnie. Mimo tego, że widziałem się z nim ostatnio w zakazanym lesie, jego widok przeraził mnie. Wyglądał tak... inaczej. Nie jestem w stanie stwierdzić co się w nim zmieniło, wyglądał prawie tak samo jak zawsze... może tylko jego skóra jeszcze bardziej pojaśniała, a liczne zmarszczki uwydatniły się.
- Rzucasz Drętwotę na własnego ojca? – zarzucił mi.
- Wypuść mnie. Widzę, że upodobałeś sobie ze mną rozmowy gdy jestem w bezruchu! – rzuciłem, nawiązując do naszego ostatniego spotkania, kiedy to prawie zostałem stratowany przez centaury.
- Zamknij się szczeniaku! Miałem ambitny plan włączyć cię do mojego planu, a ty atakujesz mnie?!
- Ciebie? A co właściwie miały znaczyć twoje słowa „przywalił podróbce". Takiej to PODRÓBCE? Nie wiem o co ci chodzi i teraz już nie jestem pewny czy chcę! Wypuść mnie do cholery!
- Nawet nie próbuj się wydostać. Nie uda ci się. A jeśli chodzi o „kukłę" to wypróbowałem już kilka. To był po prostu jakiś mugol. Zmusiłem go do wypicia eliksiru wielosokowego i rzuciłem na niego Impriusa. Mugole są takimi bezradnymi ciotami, tak śmiesznie krzyczą bojąc się i zgrywają wielkich bohaterów „zostaw ją, weź mnie". Hehehe. Są tacy żałośni...Pff...
- To to jest twoja zemsta, o której ostatnio mówiłeś? Będziesz się mścił za pobyt w Azkabanie na mugolach? – mówiłem próbując się oswobodzić. – co o za cholerne zaklęcie! – krzyknąłem po chwili bezskutecznej walki.
- Jak na ciebie patrzę Draco to widzę, że ty też jesteś żałosny. – zaśmiał się. – To potężne zaklęcie, o wielkiej sile. Myślę, że nawet nie zdajesz sobie sprawy o zaklęciach tego typu. Jak wiem nic nie mówi się o zaklęciach natury w Hogwarcie.
- Po co mnie tu ściągnąłeś? Co? Żeby mnie przywiązać do drzewa i sobie ze mną pogadać?!
- Hehe! – jego śmiech był inny niż zwykle. Oczywiście zawsze gdy się śmiał, to był to śmiech szyderczy i złowrogi. Ale nigdy nie był aż tak bardzo naładowany złymi emocjami.- Ty nic nie wiesz, a gdybyś wiedział to byś tu teraz przede mną klęczał. Ale pozwól, że cię oświecę.
- Słucham! – powiedziałem podniesionym głosem.
- A więc jesteś tu, bo wysłano do ciebie list z mojego rozkazu... Co się tak patrzysz?! Tak! Z MOJEGO ROZKAZU. Już ostatnio wspominałem ci, że wraz ze mną z Azkabanu uciekło dwudziestu innych. JA byłem przywódcą i pomysłodawcą tejże ucieczki. A teraz to JA jestem Panem!
- Panem?
- Nie przerywaj mi gdy mówię!- krzyknął – Tak jestem Panem. Obserwujemy już jakiś czas Hogwart i ta wasza McGonagall nam bardzo pomogła, miło z jej strony. Te wasze zadania i misje dały nam duże pole do popisu. Mamy już Naszą- kochaną – dyrektor – Hogwartu , Pottera i Wesleya. No i oczywiście tą Rudą, a przy okazji też jej koleżaneczkę. To jest pierwszy etap naszej zemsty i całego planu. Szczegóły wyjaśnię ci potem, ale mogę cię zapewnić, że nasi więźniowie nie będą dobrze wspominać pobytu w Malfoy Castle, jeśli oczywiście przeżyją i będą mogli wspominać. – tu się zaśmiał, a mnie zaczął przerażać jeszcze coraz bardziej. Pomyślałem o Granger, nawet nie wiem dlaczego teraz o niej pomyślałem. Ona tak się martwiła o Pottera, Rudą i Wiepszeleja, a nawet nie zdaje sobie sprawy jak bardzo muszą cierpieć.
- Po co ja jestem ci potrzebny?! – zapytałem hardo.
- Ah... Nie możemy działać tak jawnie! Mówisz jakbyś dalej nic nie rozumiał! Zemsta to tyko część planu... A ty jesteś po to żeby nas kryć.
- Co? Niby w jaki sposób?!
- A więc pomyśl. – Teraz popatrzył w moją stronę skupiając, na mnie całą uwagę, nawet nie mrugnął. Gałęzie drzewa ścisnęły mnie jeszcze mocniej. To było dziwne, jakby w myślach rozkazał to temu drzewu... Jakby mógł mu rozkazywać... jakby to drzewo słyszało jego myśli. – Jest jeszcze Granger, ta szlama. Okręcisz ją sobie wokół palca!!Oczyścisz nasze nazwisko! Zrobisz z niej panią Malfoy!
- Co? – nadal się we mnie wpatrywał, konary coraz bardziej do mnie przylegały, ściskając mnie tak, że już prawie nie mogłem oddychać. – Cie – cie- ciebi i tak tto nie –e uratu-je prze- przed Azka-azkabane, jak cię zła- załpią. I tak cie ju-juzżż pewnie szu-szu-szkają!
- Może i kiedyś mnie złapią, w co wątpię. Ale nawet jeśli to ja wystąpię w roli tatusia który popiera związek swojego syka z szlamą. – mówił udając słodki głos, jak gdyby mówił do niemowlaka. – Wtedy nie posądzą mnie o działanie przeciwko Mugolom i mugolakom. A do tego Granger trzyma się z Potterem i tym rudzielcem. Zapewni mi wspaniałe alibi.
- Nie możesz mi rozkazać!
-He! Myślałem, że tak zareagujesz. Byłem na to przygotowany! – uśmiechnął się- IMPERIO!!!"
CZYTASZ
Najgorszym więzieniem jest przeszłość... |ZAWIESZONE|
FanfictionWiesz co czujesz? Zastanawiałeś się kiedyś nad tym? A może żyjesz tylko przekonaniami, zamykasz się i nie pozwalasz odnaleźć się prawdziwej miłości? Może myślisz, że już odnalazłeś miłość swojego życia. A co jeśli okaże się, że tak naprawdę to ni...