Rozdział VII

108 11 0
                                    


Dajcie mi miksturę,

a dam wam łusek górę.

To czego chcecie,

dzięki nim zdobędziecie.

Jeśli o tej zagadce nikomu nie powiecie.

- Co to może oznaczać?

- Nie mam pojęcia.

Ruszyli w stronę wyjścia z lasu. Nic do siebie nic mówiąc. W lesie znów było spokojnie. Ani śladu jakiegokolwiek niebezpieczeństwa.

„Dlaczego nie dałem jej zginąć. Mogłem ją zostawić. Ta umbra spokojnie by się nią zajęła, a ja powiedziałbym wszystkim, ze po prostu nie poradziłem sobie i że nie było dla niej już ratunku.

To podobnie jak wtedy gdy nie wydałem Pottera. Dalej nie wiem dlaczego tak zrobiłem.

Blaise ma chyba rację, coś złego się ze mną dzieje. Ale nie potrafię z tym walczyć. On nic nie wie. Gdyby zobaczył tyle co ja, gdyby zrobił tyle złego co ja. Gdyby żałował tego co zrobił złego tak bardzo jak ja."- myślał Draco.

„ Uratował mnie? On? Szybciej spodziewałabym się tego, że ciotka Helena schudnie lub zostanie kulturystką niż czegoś takiego po nim. Ogólnie to Malfoy teraz jakoś dziwnie się zachowuje. Nie mam pojęcia dlaczego. Przecież z bycia śmierciożercą się nie wyrasta.

Ale dlaczego ja wtedy nie pozwoliłam dementorowi wyssać jego duszy. Chyba z tylko z poczucia obowiązku i chęci odrobienia długu, który u niego miałam po uratowaniu mnie przed wściekłym zwierzęciem."

Coś wyrwało oboje z zadumy. Zatrzymali się. W jednym momencie odwrócili, coś za nimi stało. 

Gdy się odwrócili nie wierzyli własnym oczom. Przednimi stała ogromna, czarna, owłosiona akromantula! Nie jedna. Dużo aktomantul!

- Miło, że wpadliście na kolacje. – rzucił przywódca ogromnych pająków.

Zaczęli uciekać. Uciekali ile sił w nogach, oboje zadziwieni, że potrafią tak szybko biegać. Biegli przed siebie, zbaczając z trasy, byle przed siebie i w stronę zamku. 

- Drętwota!

-Petrificus totalus!

- Depulso!

Na szczęście pająki nie były odporne na czary. Jednak ich ogromna ilość była przewagą. Uciekali. Do wyjścia z lasu nie było już daleko!

Akromantule okrążyły ich z każdej strony. Nie zatrzymywali się. Ile sił biegli w stronę zamku.

- Drętwota!

-Petrificus totalus!

- Vera Verto!

Jeszcze tylko 500 metrów.

- Aresto Momentum!

-Diminuendo!

- Everte Statum!

300 metrów.

- Reducto!

-Immobilus!

- Depulso!

100 metrów.

- Drętwota!

-Rictusempra!

- Tarantallegra!

- Chyba nie myśleliście, że uda wam się wydostać? Moje córki i synowie są głodni. Nie potrafiłbym mi odmówić świeżego mięsa. – Nagle przejście zagrodził im największy pająk.

Granger i Malfoy spotkali się spojrzeniem.

- Na trzy „Arania Exumei" – Hermiona usłyszała w swojej głowie głos. Głos Malfoya. – Raz, dwa, trzy!

- Arania Exumei! – Krzyknęli razem i wybiegli z zakazanego lasu.

Mimo, że nie byli już w lesie i teoretycznie byli już bezpieczni, ciągle biegli. Dopiero po chwili zorientowali się, że owszem wybiegli z lasu, ale nie z tej strony co trzeba. Nie wiedzieli gdzie się znajdują, zapewne to biegnięcie "byle jak, byle w stronę zamku", wcale nie było "w stronę zamku". 

- Stój! Gdzie my jesteśmy?! Malfoy stój! - krzyknęła Hermiona, jako pierwsza orientując się, że biegną w złym kierunku.

Zatrzymali się obydwoje. Był dzień, na niebie nie było żadnej chmurki. Zaczęli się rozglądać, ale nic tu nie było mi choćby odrobinę znane.

- Gdzie my do cholery jesteśmy?! Nie wiem! - Mówił na wpół zdziwionym i przestraszonym głosem, ale nad zwyczaj spokojnym. 

Wokół nich rozciągała się obrośnięta jasno zieloną trawą duża łąka.W oddali, za kilkoma pagórkami rozciągało się pasmo wysokich gór. Z tej strony zakazanego lasu było bardzo ładnie, wszędzie zieleń i kilka dzikich krzewów i drzew owocowych- gruszy, jabłoni, bananowców? i palm daktylowych?... Rosły rozmaite gatunki, nie zważając, że trochę "pomyliły się" co do klimatu.

Po chwilach niepewności i zdezorientowania, oboje ogarnęła błogość. Byli szczęśliwi, gotowi cieszyć się i śmiać z czegokolwiek i wcale nie przeszkadzała mi wzajemna obecność. Obecność wrogów, jakim dla siebie byli. Chcieli zostać w tym cudownym, jak im się w tym momencie wydawało, miejscu choćby do końca świata.

- Pięknie tu.... łał...- westchnęła dziewczyna. - Jak w raju...


Najgorszym więzieniem jest przeszłość...  |ZAWIESZONE|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz