Rozdział XI

80 7 0
                                    


- Dobra, czyli już mamy wszystkie składniki do tego eliksiru. Tak? – zaczął Malfoy gdy razem z Granger wychodzili obładowani z gabinetu profesora Slughorna.

- Tak mi się wydaje. Mamy chyba wszystko. – odparła.- Tylko gdzie będziemy robić ten eliksir?

- Może pokój życzeń?

- Noo.... W sumie dobry pomysł.

Od razu ruszyli w stronę pokoju „przychodź-wychodź". Stanęli przy ścianie, przy której miały się mi umazać drzwi.

- Trzeba intensywnie myśleć o tym czego się pragnie to się otworzy. – rzekła Hermiona.

Chodzili z jednego końca korytarza do drugiego, myśląc o pomieszczeniu, w którym znalazłby się jakiś kociołek i wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy.

Ukazały się duże, dębowe drzwi. Weszli.

Zobaczyli małe pomieszczenie z dużym oknem. Na środku stał kociołek, a z lewej strony pokoju znajdowała się duża półka z książkami.

- Dlaczego ten pokój taki obskurny? – zapytała dziewczyna

- Nie wiem, ale jak kolejny raz tu przyjdziemy trzeba sobie lepszy wymarzyć. – mówił, rozglądając się po pokoju z obrzydzeniem.

- On się już nie zmieni. Jeśli w takiej formie pokazał nam się pierwszy raz, to gdy będziemy chcieli z niego skorzystać kolejny raz, wykorzystując go do tej samej czynności, to będzie taki sam. – powiedziała szybko dziewczyna. Tak jak gdyby recytowała słowa jakiejś książki.

- No... to będzie jaki jest. Wszystko co potrzebne tu mamy.

Poukładali wszystko co mieli od profesora eliksirów na wolnej półce koło grubych, zakurzonych książek.

- W przepisie pisze, że w pierwszy dzień warzenia trzeba dodać dwie krople jadu pająka, żabi skrzek, sproszkowany róg dwurożca i trzy krople śluzu Gumochłona – mówiła dziewczyna, w tym samym momencie czytając zapis w książce. – no i oczywiście woda, pól litra wody.

I tak każdego dnia oboje chodzili do pokoju życzeń. Codziennie Hermiona czytała co potrzeba, a Draco podawał jej odpowiednie składniki lub odwrotnie.

Dziewczyna strasznie martwiła się o to co się dzieje z Harrrym, Ronem i Ginny. Już tak długo nie wracali. Była pewna, że coś musiało się stać. Ale nie miała nawet pojęcia gdzie ich szukać. Zapytałaby się o pomoc McGonagall, ale jej także nie było. Nie wiedziała co robić. Postanowiła sobie, że jeśli jeszcze przez kolejnych kilka dni nie dadzą znaku życia ruszy na ich poszukiwania, poszukiwania, które nie mają szansy zakończyć się powodzeniem... tak naprawdę mogli być teraz wszędzie...

Zamyśliła się, z myśli wyrwała ją lista składników potrzebnych na dzisiejszy dzień do ważenia eliksiru, którą, co prawda czytała już po raz piąty.

- O nie! Co?! – krzyknęła Granger mając łzy w oczach.

- Hymmm... Co się stało?

- Łodyga Asfodelusa, Malfoy! Łodyga Asfodelusa! Nie mamy łodygi Asfodelusa! – krzyczała. – a trzeba ją dodać dziś, dziś po mieszaniu.

- Spokojnie, zaraz skoczę do Slughorna.

- Malfoy! Slughorn nie ma świeżej łodygi Asfodelusa. Trzeba będzie iść po nią do lasu!

Nastała chwila ciszy. Oboje wiedzieli, że jedno z nich będzie musiało iść samo. Ktoś będzie musiał zostać i cały czas mieszać miksturę.

- Pójdę, wiem gdzie to rośnie ten Asfodelus. – rzuciła Hermiona, udając się w stronę drzwi.

- Nie, ty zostań. Dopilnuj tego eliksiru. Ja zapewne zaraz dodam czegoś za dużo albo za mało, albo pomieszam w złą stronę... – Draco zaczął wymieniać co jeszcze mógłby źle zrobić.

- Nie mamy czasu. Idę.

- Gdzie to rośnie?

- Na skraju lasu, to taki biały kwiat, przypominający kulkę. Taki pączek, jak by nie rozkwitnięty.

- Idę. –powiedział szybko Malfoy i szybko ruszył do drzwi. A Hermiona nawet nie zdążyła zaprotestować. Chciał wygrać, ona też.

Hermiona dodała po kolei wszystkie składniki. Wzięła się za mieszanie. Mieszała i czekała kiedy Malfoy wróci z ostatnim składnikiem, który trzeba dodać dzisiejszego dnia.

Czkała. Minęło pół godzinny, czterdzieści minut, pięćdziesiąt. A chłopaka dalej nie było.

- Jeśli nie przyjdzie za dziesięć minut to po eliksirze... trzeba będzie zacząć od nowa... - mówiła sama do siebie.

- Jeszcze tylko dwie minuty. Szybko Malfoy. – teraz tylko patrzyła na zegarek. Wskazówka przesuwała się wyjątkowo szybko... - Szybciej!!

Pozostała jeszcze tylko minuta.

Trzydzieści sekund.

- Szybko!! Proszę przynieś to szybko! – Mówiła półgłosem mając jeszcze cichą nadzieję, że chłopak zdąży.

Dwadzieścia.

- On już nie zdąży... - myślała całkiem zrezygnowana. Była pewna, że nic z tego...

Dziesięć... dziewięć... osiem... siedem... sześć...

Nagle huk otwierających się gwałtownie drzwi. Wpadł Malfoy.

- Masz. – rzucił dziewczynie łodygę.

Trzy... dwa...

Łodyga Asfodelusa wylądowała w kociołku.

- Zdążyliśmy... ufff...- westchnęła uradowana Hermiona. - Ma... Malfoy! Co ci się stało?! – teraz dopiero popatrzyła na chłopaka. Miał poszarpane ubranie i liczne rany na całym ciele.

-EEEmm...Nic! To...Akromantule... samemu ciężko jest sobie z nimi poradzić– skłamał.

Hermiona podeszła do chłopaka, który teraz stał przy dużym oknie. A światło padało na niego w taki sposób, że uwydatniało jego rany.

- Nie ruszaj się. – powiedziała. – To może chwilę potrwać..., chyba, że wolisz iść do skrzydła szpitalnego.

Chłopak nic nie odpowiedział. Ale w jego szarych oczach Granger znalazła odpowiedz – „Rób, co masz robić".

- Episkey! – po dłuższej chwili po ranach nie było śladu.

Wrócili razem do Domu Węża.

„Te ostanie dwa tygodnie poświęciłam na zajęcie się tą miksturą. Gdyby Malfoy nie zdążył z tym zielskiem teraz... uufff... myślałam, że już będzie po eliksirze...

Pierwszy raz w życiu cieszyłam się, że go widzę! Zdążył. W ostatniej chwili.

Cały był poszarpany, wszędzie te rany. Dobrze, że znam się trochę na czarach i potrafię leczyć. Gdyby poszedł do skrzydła szpitalnego to pani Pomfrey nie wypuściłaby go z niego przez co najmniej tydzień. A ja nie mam zamiaru sama zajmować się warzeniem, mieszaniem...

Do czego to doszło?! Rozmawiam z nim, z Malfoyem, z wrogiem. Leczę go.... Pewnie oboje „gryziemy się w język" żeby sobie nie nagadać. Ogólnie to ciężko jest się z nim dogadać.

W Zakazanym Lesie mówił, że został oczyszczony z zarzutów przed Wizengamotem. Dlaczego? Nie jest winny?"

Najgorszym więzieniem jest przeszłość...  |ZAWIESZONE|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz