Rozdział VI

108 11 0
                                    


- Spokojnie, przecież nic mi tu nie grozi. Odwagi Hermiono –mówiła sama do siebie. Lubiła to robić, w szczególności gdy bała się lub była w stresującej sytuacji. – McGonagall nie pozwoliłaby przecież żeby komukolwiek podczas zadania się coś stało. Tu jest bezpiecznie. Tak.

Dziewczyna nie bez powodu była w Gryffindor ze. Była bardzo odważna. Wiele raz już się o tym przekonała. Czasem sama sobie się dziwiła. Przez co pakowała się w kłopoty i niebezpieczne sytuacje.

W lesie było nadzwyczaj spokojnie, czasem tylko jakiś ptak złowieszczo zaświergotał. Była już tu kilka razy i jeszcze nigdy nie było tak cicho. Spodziewała się raczej wielkich latających, pełzających, biegających... dziwnych stworzeń. Nauczyciele chyba naprawdę dobrze zadbali o bezpieczeństwo uczniów.

Zatrzymała się chwilę. Miałą wrażenie, że ktoś lub coś ją obserwuje. Dziwne uczucie. Rozejrzała się, ale nikogo nie zobaczyła.

Ruszyła dalej.

- Wydaje mi się. – dodawała sobie odwagi, która zaczęła ją opuszczać.

Ruszyła dalej. Po chwili ścieżka, którą szła rozdzieliła się na dwie cieńsze dróżki. Dopiero teraz uświadomiła sobie, że tak naprawdę nie wie gdzie ma iść.

Zatrzymała się. Dalej odniosła wrażenie, że „coś" na nią patrzy.

-Gdzie mam iść?! Gdzie może być ta róża?!

Stałą chwilę w zamyśleniu.

-„Róża Roweny"... zapewne jej nazwa pochodzi od Roweny Ravenclaw ... Hymm... miejsca w zakazanym lesie związane z Roweną Ravenclaw ... POLANA ORŁÓW!! Ale gdzie jest ta polana?...

-Kampassparow!- powiedziała wyraźnie dziewczyna(zaklęcie, które dzięki użyciu różdżki jako igły magnetycznej wskazuje drogę do miejsca, w które chce się dotrzeć)

Różdżka wskazała drogę w prawo. Hermina ruszyła.

Dalej nic się nie działo. Nic jej nie zaatakowało. Tylko to dziwne uczucie, że ktoś śledzi i obserwuje. Ale postanowiła to zignorować, uważając, że to tylko jej wyobraźnia.

Szła około godzinę skręcając to w lewą, to w prawą stronę.

Coś przebiegło jej drogę!

-Co to było?- jakiś jeleń?! Przed czym uciekał?

Zaraz za owym jeleniem zza krzaków wyskoczyła umbra. Ogromy, czarny kot! Podobny do pantery, którą Hermiona widziała w mugolskim zoo. Ale umbra nie przypominała rozmiarem panter. Była co najmniej sześć razy większa. Z tego co dziewczyna dowiedziała się na lekcjach Opieki nad Magicznymi Stworzeniami, wiedziała, że nie może się ruszać.

Umbra zatrzymała się na ścieżce dziesięć metrów od niej. Prawdopodobnie stwierdziła, że człowiek będzie lepszym kąskiem niż kościsty jeleń. Zwierzę ruszyło w stronę Hermiony. Ona stałą, nawet nie drgnęła. Wiedziała, że poruszenie się tylko pogorszy sytuację. Ale nawet gdyby chciała nie mogła by się poruszyć- strach ją sparaliżował.

- Wingardium Leviosa! – ktoś krzyknął, a Hermiona poleciała w górę. – Złap się drzewa! Jakiejś gałęzi!

Hermiona bez zastanowienia wykonała polecenie. Nie wiedząc czy robi dobrze.

- Podnieś mnie! Nie chcę zginąć!- Hermiona rozejrzała się. To był Malfoy! –Podnieś do cholery! – Hermiona się zawahała, a przez jej głowę przeleciały słowa „MORDERCA", „ŚMIERCIOŻERCA"

-Wingardium Leviosa!- krzyknęła, a już po chwili chłopak znalazł się na drzewie obok.

Umbra skakała, chcąc chyba przewrócić drzewa. Na szczęście drzewa były zbyt wysokie i grube, by nawet tak wielkie zwierzę je przewróciło.

Najgorszym więzieniem jest przeszłość...  |ZAWIESZONE|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz