Rozdział XXI

54 2 0
                                    

"Ile razy straciłeś kogoś postępując tak, aby go nie stracić?"

"Rozpacz- zimna wojna z samym sobą."


HERMIONA „W chwili gdy wziął mnie na ręce popatrzyłam w jego oczy. On jednak unikał mojego wzroku, nie „obdarował" mnie ani jednym spojrzeniem. Zupełnie nie wiedziałam co on czuje i czego mam się po nim spodziewać. Ja... ja się po prostu bałam. Bałam się, nie wiedziałam czego mam się spodziewać, bo teraz niczego nie mogłam być pewna po Draconie Malfoyu.

Nasza relacja tak bardzo ewaluowała. Gdy zobaczyłam go pierwszy raz w ekspresie Londyn-Hogwart wiedziałam, że będziemy wrogami. Po wojnie i tragicznie zakończonej bitwie o Hogwart, byłam pewna co do jego współpracy z Voldemortem i śmierciożercami. Wtedy po prostu się nim brzydziłam i nie chciałam mieć z nim nic wspólnego. Potem ta cała misja... Uwierzyłam, że Malfoy nie jest taki zły, myślałam, że mogę na nim polegać, że on mi pomoże. Jednak się zawiodłam...

Długie wąskie schodu, prowadzące do wyjścia z lochów kończyły się  i po chwili znaleźliśmy się w tej dużej, dobrze urządzonej Sali, w której pojawiliśmy się deportacji. Gdy tylko weszliśmy do tego ogromnego pomieszczenia Draco rzucił mnie na marmurową podłogę.

 W tym momencie opuściła mnie ostatnia kropla nadziei. W to, że Malfoy mi pomoże, że uratujemy przyjaciół. Zwątpiłam też w możliwość wydostania się z tego miejsca, do którego przybyłam na własne życzenie.

Gdy już opamiętałam się i pozbyłam pierwszego szoku zobaczyłam, że na drugim końcu Sali, wśród wielu innych kobiet i dziewczyn, których nie znałam, zobaczyłam Ginny. Łzy zaczęły płynąć mi ze szczęścia.

Tak bardzo za nią tęskniłam, za moją przyjaciółką. Najlepszą przyjaciółką, która była dla mnie jak siostra!

Jednak gdy przyjrzałam jej się dokładniej zobaczyłam, jak mi się wydawał nie Ginny lecz kogoś bardzo podobnego do niej. Miła bardzo ciemno brązowe albo może nawet czarne oczy, nie ciepłe i pełne miłości, jakie pamiętałam. Jej rysy twarzy zaostrzyły się, schudła i bez choćby nawet mrugnięcia wpatrywała się w jeden punkt.

Na chwilę pochłonęły mnie myśli co oni mogli jej zrobić. Nawet nie zauważyłam, że płaczę. Nie ze szczęścia, tylko z rozpaczy. Musiałam jej jakoś pomóc, dowiedzieć się co jej zrobili.

- Witaj synu. Mam nadzieję, że pamiętasz o powierzonym ci zadaniu. Daję ci wolną rękę w sposobie jego wykonania. – mówił Lucjusz głosem dumnego i pysznego Pana. Najwyraźniej próbowała dać wszystkim do zrozumienia, że to właśnie on jest najważniejszą osobą w jest Sali, że jest najwspanialszy, [...] jak mu się wydawało. Mówił to nie wiedząc, że doskonale zdaję sobie sprawę o jakie to „zadanie" chodzi.

- Wszystko rozumiem ojcze. – powiedział ten, na którym szczerze się zawiodłam.

- Dobrze. Idź teraz i weź ją ze sobą.

Nie chciałam wyjść z Sali, chciałam dowiedzieć się co z Ginny i moimi przyjaciółmi. Malfoy junior nie zwracał najmniejszej uwagi na moją chęć zamieniania choćby jednego zdania z przyjaciółką. Szarpnął mnie mocno za ramie, rozdzierając mój sweter, a gdy napotkał mój opór, pociągną za włosy.

Ja wciąż nie mogłam odwrócił wzroku od grupki kobiet, w których centrum siedziała zniekształcona postać Rudej.

Długo szliśmy, aż w końcu Draco zaprowadził mnie przez jakieś drzwi i jak to on przepuścił mnie w nich. Pomieszczenie, w którym się znalazłam było zaskakująco przytulne. Było to coś w rodzaju własnego mieszkania. Znajdowała się w nim kuchnia, łazienka i kilka ładnie urządzonych pokoi, oczywiście były one utrzymane w zimnych, zielonkawych odcieniach.

- W końcu jesteśmy sami, i możemy porozmawiać. - zwrócił się do mnie Draco. – Mam ci wiele do powiedzenia.

- Nie musisz mi nic mówić, wszystko wiem.

- O czym ty mówisz?

- Widziałam jak składasz przysięgę wieczystą, nie dziw się więc, że się ciebie boję.

- Proszę, posłuchaj, to nie wszystko.

- Nie chcę. Myślałam, że mogę ci zaufać...

- Obiecuję, że cię nie skrzywdzę.

- Złożyłeś przysięgę, wiec nie dawaj mi złudnej nadziei. – zaczęłam płakać, nie potrafiłam już dłużej powstrzymywać łez, zwłaszcza, że w głowie cały czas miałam obraz Ginny.

- Zaufaj mi, proszę...- Blondyn zbliżył się do mnie i chyba chciał przytulić. Może gdybym nie wiedziała, że ma mnie zabić, nie odsunęłaby się, nie zareagowała tak gwałtownie.

- Zostaw mnie! – krzyknęłam najgłośniej jak potrafiłam i uciekłam do pierwszego lepszego pomieszczenia, zamykając za sobą drzwi na klucz i na wszelki wypadek rzuciłam zaklęcie.

Słyszałam jak zbliż się do pokoju. Oparłam się o ścianę wpatrując się w cienkie drzwi, które dzieliły mnie od niego.

- Porozmawiajmy... - wyszeptał Draco.

- Nie...! Zostaw mnie! – Byłam cała roztrzęsiona, nie wiedziałam co zrobić.

- Przepraszam, że cię tak potraktowałem, że podarłem ci sweter i sponiewierałem, ale musiałem grać przed wszystkimi, przed ojcem. Obiecuję, że nic więcej ci nie zrobię. – mówił, próbując otworzyć drzwi.

Wiedziałam że muszę działać, że mam jeszcze tyle do zrobienia, że przyjaciele na mnie czekają. Nie był to jednak odpowiedni czas i miejsce na przemyślenia. Chciałam to wszystko zakończyć, już nic mnie nie interesowało, ani to co było, będzie czy jest. Chciałam po prostu już przestać czuć tą mieszankę uczuć, od której było mi niedobrze. Odrobina nadziei, ogromna ilości strachu i rozczarowania.

Chciałam żeby to wszystko się skończyło...

- Proszę posłuchaj!- dobijał się zza drzwi Malfoy.

Przestałam już słuchać jego tłumaczeń, jego marnych wyjaśnień. Sama już nie wiedziałam kim on jest i po czyjej stronie stoi.

Podeszłam szybkim krokiem do okna i chwilę siłowałam się z zepsutą klamką, chcąc je otworzyć. Wyjrzałam przez nie, było naprawdę wysoko. Przez głowę przebiegła mi myśl, żeby skończyć... zakończyć to wszystko...


Wracam po długiej przerwie, mam nadzieję, że nie będzie ich więcej. :)

Miłego wieczoru :) 

Najgorszym więzieniem jest przeszłość...  |ZAWIESZONE|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz