DRACO„Nie, nie dałem rady. Nie zabiłam go. Nie zabiłem Dumbledorea. Nie potrafiłem, nie chciałem. Jednak wtedy, gdy to Snape zabił go... Ciągle słyszę spokój w jego głosie jak szybko i wyraźnie mówi „Avada Kedavra". To nie ja go zabiłem, byłem za słaby, a Snape wydawał się być... no nie wiem, taki jakby właśnie ta to czekał. Ilekroć o tym myślę to wstręt do mojego ojca chrzestnego rośnie. Nie wiem dlaczego. Przecież tyle razy widziałem już czyjąś śmierć. Przecież jestem... śmierciożercą.
Brzydzę się Snape'am, może dlatego, że zabił człowieka, w którego skrycie wierzyłem. Nigdy przed nikim się do tego nie przyznałem, ale tak, miałem nadzieje, że uda mu się zniszczyć Voldemorta. Oboje mieliśmy bardzo różne poglądy, on kochał szlamy, charłaki..., dla mnie oni byli...co ja piszę- są, a może byli... nic nie warci.
Często także rozmyślam nad słowami, które Dumbledore skierował do mnie tuż przed śmiercią. „Draco, Draco, nie jesteś zabójcą", „Nie boję się, gdybyś chciał mnie zabić już byś to zrobił" „ Przejdź na dobrą stronę" Mówił to z takim przekonaniem. Miał rację, nikogo nie zabiłem, ale dlaczego czuję się jak mordercą?"
DRACO„Gdy Voldemort zamieszkał w moim domu, obawiałem się, że w każdej chwili może wkraść się do mojego umysłu. Przy jego czarnomagicznych zdolnościach moja umiejętność oklumentacji była słabym zabezpieczeniem. Cieszę się jednak, że wystarczyła, że Czarny Pan nie wkradł się do mojego umysłu.
Tego dnia do naszego rodzinnego dworku zaczęli schodzić się śmierciożercy. Gdy o tym myślę... wcale nie dziwię się, że tak dokładnie pamiętam ten dzień. Przychodzili pojedynczo, parami i w grupach. Najpierw przyszedł Nott z Averym i Mancair'em, potem Crabbe i Goyle, potem Dołohow, Carrow...Wszystkimi nimi się brzydzę. W końcu do dworku dotarli Yaxeli i Snape.
Całą moją uwagę przyciągało ciało kobiety, wiszące bezwładnie nad stołem głową w dół.
-Panie, Zakon Feniksa zamierza przenieść Harry'ego Pottera z jego obecnej kryjówki. W przyszłą sobotę, gdy zapadnie noc. - Wypowiedz Snape'a była tak przekonująca, że pozbawiła mnie nadziei, że tkwi w nim jeszcze choć odrobina dobra.
-Panie, ja słyszałem coś innego. - wtrącił Yaxely -Auror Dawlish zdradził mi, że Pattera przeniosą dopiero trzydziestego, w noc poprzedzającą jego siedemnaste urodziny.
- Według mojego źródła zamierzają nam podsunąć fałszywy trop. - Zaprzeczał Yaxely'emu Snape - To pewnie ta informacja. Sądzę, że na Dalwisha rzucono zaklęcie Confudus.
Wyłączyłem się w pewny momencie ze słuchania, moja uwaga zmów w całości skupiła się na bezwładnie lewitującym nad stołem ciele kobiety.
Nagle Czarny Pan zaczął zbliżać się do mojego ojca, więc za razem do mnie - Różdżka, Lucjuszu. Potrzebna mi twoja różdżka.- powiedział.
Ociec podał mu różdżkę - To wiąz, mów panie. Rdzeń to włókno smoczego serca. - powiedział tchórz, którego zwałem ojcem.
Teraz wielki, gruby wąż wynurzył się spod stołu i spoczął na ramionach, Sami Wiecie Kogo. Pogładził go, jakby wąż był dla niego największym skarbem. Nie odrywała jednak wzroku od mojego ojca.
Po chwili Czarny Pan podniósł różdżkę, wycelował w wiszące nad stołem ciało. Ciało ożyło. Jęk. Kobieta zaczęła się miotać, próbując się uwolnić z niewidzialnych więzów, ale na nic. W chwili, w której jej oczy spotkały się z oczami Snape'a jęki ustały.
CZYTASZ
Najgorszym więzieniem jest przeszłość... |ZAWIESZONE|
FanficWiesz co czujesz? Zastanawiałeś się kiedyś nad tym? A może żyjesz tylko przekonaniami, zamykasz się i nie pozwalasz odnaleźć się prawdziwej miłości? Może myślisz, że już odnalazłeś miłość swojego życia. A co jeśli okaże się, że tak naprawdę to ni...