2. Eva Leens

1K 62 3
                                    


Kolejny koszmar...Eliksiry. Westchnęłam i usiadłam na swoim stałym miejscu, obok mnie ławkę ostatnią i przed ostatnią zajmowali Huncwoci. Tę lekcję mieliśmy z Krukonami, nie było tak źle, byli nawet do zniesienia, gorzej z Puchonami ale mniejsza. Usiadłam i wyjęłam książkę. Do klasy wszedł profesor Slughorn i z wesołą miną przywitał nas, usiadłam opierając się plecami o ścianę i obserwowałam uczniów do puki nauczyciel nie zaczął mówić.

-Dzisiaj uwarzymy amortencję, jednak najpierw chciałbym żeby ktoś mi powiedział co to za eliksir. -Wiedziałam, połowo Krukonów uniosła ręce do góry i jeden zasrany gryfon- Lupin. Znałam odpowiedź na to pytanie ale po co mi odpowiadać, czy to zmieni moje życie? czy dzięki temu ludzie będą lepsi? nie więc nie widzę potrzeby zgłaszania się. Profesor błądził wzrokiem po klasie a jego wyłupiaste oczy prześwietlały każdego po kolei.

-A może panna Leens by nam odpowiedziała- wstałam i zaczęłam mówić

-Gdy ktoś zażyje Amortencję zakochuje się w jakiejś osobie, jednak nie jest to miłość prawdziwa. Każdy czuje zapach Amortencji inaczej, zazwyczaj są to zapachy które kojarzą się nam z miłością lub osobą w której jesteśmy zakochani. - usiadłam a profesor natychmiast do mnie doskoczył

-Wspaniale! a ty jak moja droga czujesz amortencję?- jak bym to wiedziała

-Nie mam bladego pojęcia- powiedziałam zgodnie z prawdą- Mężczyzna podetknął mi pod nos fiolkę z różowym płynem.

-Powąchaj- nalegał, zrobiłam to. Do moich nozdrzy wdarł się słodki zapach mandarynek, książek i lasu.- co czujesz?

-mandarynkę, stare książki i... las- powiedziałam lekko się uśmiechając

-Cudownie! To teraz wiesz jak ma pachnąć uwarzony eliksir. A więc zaczynajmy, przepis maicie na 12 stronie

Klasnął w dłonie i powędrował do swojego biurka. Wszyscy wzięli się do roboty. Wyciągnęłam potrzebne składniki i zaczęłam dodawać każdy po kolei. Starałam się najbardziej jak mogłam, pierwszy raz coś mi wychodziło, powoli zaczynałam czuć znane mi zapachy, gdy już poczułam odpowiedni zapach a eliksir miał odpowiednią barwę na wszelki wypadek napełniłam jedną z moich fiolek tą substancją. Gdy zamykałam fiolkę poczułam nieprzyjemny zapach. W moim kociołku zamiast idealnie różowej substancji znajdowała się czarna śmierdząca maź, rozejrzałam się dookoła i zobaczyłam śmiejących się Huncwotów. Uśmiechnęłam się tylko i pokazałam im środkowy palec

-Nie tak ostro Leens- powiedział słodko Syriusz, go akurat nawet lubiłam, był nawet znośny.

-nie tak słodko Black - warknęłam i pokazując mu fiolkę pełną eliksiru dumnie ruszyłam w stronę nauczyciela. Oddałam mu eliksir po czym wróciłam do ławki i opróżniłam kociołek. Nie spodziewanie zadzwonił dzwonek.

-Dobrze przynieście mi fiolki z eliksirami , oceny dostaniecie na następnej lekcji- Wyszłam szybko z klasy i powędrowałam na górę. Następna lekcja OPCM (obrona przed czarną magią tak dla niekumatych XD). Powoli szłam po schodach na górę, poprawiłam na plecak i skręciłam w prawo do tajnego przejścia za obrazem pięknej brunetki i jej konia. Brunetka nazywała się Anabeth była bardzo miła i czasem rozmawiałyśmy.

Usłyszałam krzyk, głośny piskliwy krzyk. Szybko wyciągnęłam różdżkę i skręciłam do tajnego przejścia skąd dochodził głos. Mała wręcz białowłosa dziewczynka z szatą w barwach Hufflepuffu, chyba z pierwszej klasy, siedziała skulona pod ścianą a nad nią stali 3 starsi ode mnie ślizgoni i jeden krukon w moim wieku. Był wysokim blondynem i miał na imię Jason, podkochiwałam się w nim kiedyś... żałosna ja.

-Zostawcie ją kretyni- Warknęłam podchodząc do nich z różdżką wycelowaną w jednego ze ślizgonów. Usłyszałam śmiechy, nie zraziło mnie to, wręcz przeciwnie- dodało siły.- Głuchy jesteś grubasie zostaw ją!- mówiłam coraz głośniej do grubego ślizgona który wycelował różdżką w dziewczynkę.

-Bo co mi zrobisz- powiedział pewnie, tubalnym głosem, mocniej przyciskając różdżkę do szyi dziewczynki.

-Bo dostaniesz taki wpierdol że nie pozbierają cię do kupy nawet w Mungu- powiedziałam a oni znowu się zaśmiali

-Słońce nie tak ostro- mruknął nisko Jason

-Zamknij ryj Jason- jednym machnięciem różdżki pozbawiłam blondyna różdżki, od razu pozostali ślizgoni zaczęli rzucać zaklęciami. Wyczarowałam tarczę i starałam się oddawać zaklęcia, jednak 4 na jedną to trochę nie fair. Krukon odzyskał swoją różdżkę ponieważ nie złapałam jej a jedynie kopnęłam gdzieś w głąb korytarza. Gdy już zaczęłam nie dawać rady usłyszałam cichutkie

-Expeliarmus- dziewczynka rozbroiła jednego ze ślizgonów, chudego chłopaka o czarnych jak smoła włosach i oczach. Dziewczynka cały czas miała różdżkę jednak nie znała wielu zaklęć i tak dużo mi pomogła.

-Dziękuję! schowaj się szybko za rogiem!- krzyknęłam przez co dostałam jakimś dziwnym zaklęciem. Cała moja lewa ręka i noga zaczęły krwawić od malutkich ranek, które piekły niemiłosiernie. Zacisnęłam zęby i postanowiłam spróbować zaklęcia niewerbalnego. Z całych sił skupiłam się na jednym zaklęciu Drętwocie. Myślałam i myślałam aż w końcu gruby ślizgon został wyeliminowany. Przybiłam sobie w głowie piątkę. Niestety dałam się zapędzić w róg.

-Expeliarmus!- krzyknął brunet o niesamowicie zimnych stalowych oczach, takich jak jego brata. Straciłam różdżkę. Nagle niespodziewanie z głębi korytarza usłyszałam głośne

-Depulso!- a ślizgona i krukona odepchnęło ode mnie na drugą ścianę. 2 Inne głosy krzyknęły naraz

-Drętwota!- w ten sposób likwidując moich "znajomych"...

Od nienawiści, do przyjaźni aż po miłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz