10.potrafisz myśleć nieszablonowo, gratuluję

698 57 8
                                    

Dzisiaj pełnia i druga rocznica śmierci Mike. Jako że była sobota, ubrałam się w czarne leginsy, czarną bluzkę z jakimś białym napisem a na to wszystko włożyłam czarną koszulę, z rękawami do łokcia. Nie chciałam pokazywać żałoby czy coś w tym stylu, po prostu w ten dzień sądzę że mogę chodzić chodź raz na czarno po to by uczcić jego pamięć. Westchnęłam i udałam się na śniadanie. Nie wiem po co na nie chodzę skoro i tak prawie nic nie jem, nalałam sobie herbaty i posłodziłam ją dwoma łyżeczkami. Sączyłam swój napój patrząc na wszystkich znajdujących się w sali. Wszyscy byli uśmiechnięci oraz weseli i pomimo soboty i tak o godzinie 9 większość osób przyszła, na śniadanie, w tym Huncwoci którzy właśnie wchodzili na salę. Spojrzałam na nich po czym oparłam się o rękę i zaczęłam jakże interesujące oglądanie kubka.

Edward nie był zwykłym kubkiem. Edward był czerwono złoty, a jego ucho było w jakimś takim dziwnym kształcie. Właśnie to go odróżniało, dziwne ucho za które go właśnie trzymałam. To musi być dziwne, tak jakby ktoś trzymał cię za ucho i wypijał ci mózg. Od razu po dojściu do tego, odłożyłam Edwarda i przeprosiłam go w myślach.

Jaka ja jestem dziwna, wyślijcie mnie do Munga!

-nad czym tak rozmyślasz?- spytał mnie Syriusz siadając po mojej prawej, na przeciwko mnie usiadł Remus a obok niego Peter, po mojej drugiej stronie zasiadł James.

-Nad tym czy, jak pijemy Z kubków, to czy nie wypijamy im przypadkiem wnętrzności...- mruknęłam bawiąc się widelcem. Kątem oka zauważyłam jak chłopaki spoglądają na siebie z przestrachem. Już myślą że jestem stuknięta. Super! A nawet mnie chyba polubili, ja w sumie ich też polubiłam a teraz co? Spierdoliłam bo powiedziałam coś nad czym się zastanawiałam. Ja sama, to była moja, oryginalna i dziwna myśl.

-Wiesz myślę że one po prostu mają wklęsłe głowy i tam nalewamy, picie. Wiesz to jest ich rola, jak wszystkich rzeczy które widzisz- odezwał się głos Remusa

-Wow potrafisz myśleć nieszablonowo gratuluję- uśmiechnęłam się do niego lekko a on oburzony prychnął.

-Wiesz ja umiem myśleć na każdy możliwy sposób- ponownie prychnął. Wyglądał teraz jak 12 letni Mike, który obraził się na mnie bo nie chciałam mu pokazać karteczki, na której razem z koleżanką go obgadywałyśmy. Mój uśmiech lekko zbladł, kolejny raz zabrało mi się na płacz. Wstałam i powiedziałam

-J-ja się chyba przejdę- mruknęłam i wyszłam na zewnątrz. Miałam teraz gdzieś lekcje i tak nie miałam ich dzisiaj dużo. Miałam tylko 2 Historię Magii, Zielarstwo i Astronomię ale to o 20. Udałam się na moje drzewo, usiadłam na jednej z grubszych gałęzi i zwiesiłam nogi. Machałam nimi na przemian myśląc co by było gdybym spadła. W sumie chyba nic, może by mi się coś stało ale raczej bym nie umarła, chyba że po drodze wpadłabym na którąś z ostrzejszych gałęzi, która by mnie mocno uszkodziła. Straciłabym w tedy trochę krwi i organizmowi by było trudniej pracować, ale w sumie ja się nie znam. Kurwa chyba mi się okres zbliża, jest źle.

Położyłam się na jednej z gałęzi, leżałam tak że moje ręce i nogi zwisały swobodnie z drzewa. Patrzyłam na bezchmurnie niebo. Myślami byłam daleko stąd, byłam na meczu, wygrywałam było świetnie. Starałam się nie myśleć o przeszłości, chociaż w ten dzień powinnam. W oczach Jamesa widzę Mike'a, Syriusz ma taki sam kolor włosów jak on a Peter zapał do jedzenia. Mike nie był gruby, był chudy i wysoki, jednak jadł dużo. Remus, hmmm on mi go wogule nie przypominał i dobrze wiedziałam że muszę to zapamiętać ale nie chce go widzieć we wszystkich.

Poczułam ze lecę. Co?! Spojrzałam pod siebie i zauważyłam że wylatuję poza drzewo, zaczęłam się miotać.

-nie wierć się tak bo cię upuszczę -warknął ktoś. Spojrzałam w dół i zobaczyłam Jamesa z różdżką w dłoni. Unosił mnie zaklęciem Wingardium Leviosa.

-O co chodzi-spytałam stając na ziemi, otrzepałam spodnie z drzewa i podparłam się po boki.

-Musisz powiedzieć Luniakowi o tym że jesteś z nim podczas pełni. On cały czas o tym myśli. O tym ze prawie nic sobie nie zrobił i o twojej podejrzanej ranie- okularnik spojrzał na mnie z uniesienia brwią

-Ale ja nie mogę-mruknęłam, nie chciałam żeby on wiedział

-on i tak do tego dojdzie wiesz o tym-powiedział

-Wiem... Ehhh powiem mu po pełni -mruknęłam w końcu i poszłam przed siebie. 3/4 Huncwotów dogonili mnie i szli równo ze mną. Weszliśmy do pokoju wspólnego Gryffindoru i poszliśmy w swoje strony.

O godzinie 22 wyszłam na dwór. Wyszłam na błonia i usiadłam przy jeziorze. Samotna łza spłynęła po moim policzku, Nie płacz kretynko- straciłam się w duchu. Nawet nie pamiętam kiedy ten czas tak szybko minął. Wstałam i zobaczyłam z oddali Huncwotów podbiegłam do nich i razem weszliśmy do tunelu. Tak właśnie zaczął się kolejny koszmar...

_______________________________
Z góry przepraszam za jakiekolwiek literówki lub bezsensowne słowa bez kontekstu. Całość pisałam na telefonie a że mam autokorekte to czasami mi się zmienia

Zapraszam do czytania😉😉

Od nienawiści, do przyjaźni aż po miłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz