7. zamknij ryj Amber

740 59 9
                                    

3 część maratonu!

Obudziłam się o 10. Wstałam i od razu poszłam pod prysznic. Rana już nie krwawiła ale trochę piekła, wyrzuciłam zakrwawiony bandaż do kosza i ubrałam się w świeże ubrania. Na nogach miałam czarne leginsy a na górze czerwona koszulkę. Przed włożeniem koszulki oczyściłam ranę i starałam się ją trochę zasklepić zaklęciami. Nie za dobrze mi szło ale rana już wyglądała lepiej. Ubrałam na nogi trampki i popędziłam na śniadanie, byłam strasznie głodna. Zjadłam tosty z serem i postanowiłam podejść do Huncwotów. Remusa z nimi nie było, zapewne był w skrzydle szpitalnym.

-Hej- mruknęłam i usiadłam obok Syriusza- jak się Remus czuje?- spytałam

-Dobrze, byliśmy u niego rano, powiedział że wyjątkowo dobrze się czuje- James uśmiechnął się lekko po czym krzyknął na cały głos- Evans umówisz się ze mną?!

-Prędzej Syriusz ogoli się na łyso!- odkrzyknęła rudowłosa z drugiego końca stołu a ja się zaśmiałam.Ta to potrafi odpyskować.

-To dobrze- powiedziałam

-A jak tam twój brzuch?- spytał si mnie okularnik

-nie wygląda najlepiej, ale też nie najgorzej- podniosłam do góry koszulkę ukazując bliznę ciągnącą się przez prawe żebra do pępka.

-Ojjj- mruknął Syriusz- próbowałaś jakiś zaklęć

-Tak idioto, ale prawie nic to nie dało, po za tym że już mi krew nie leci. Znacie może jakieś zaklęcia na to?- pokazałam palcem na szramę a chłopaki tylko pokręcili głowami na nie. Jęknęłam z irytacji, czemu nie znam żadnych zaklęć

-Remus zna, ale będzie pytał od czego to i wogule- mruknął James

-Zrobimy tak, do skrzydła nie mogę iść bo się będzie wypytywać. Jak będzie gorzej to pójdę do Remusa, ale to tylko w konieczności.- chłopaki zgodzili się ze mną kiwnięciem głową a ja uśmiechnęłam się

Skierowałam się w stronę stołu ślizgonów. Od razu rozmowy ucichły, przewróciłam oczami i podeszłam do Jo, stanęłam za nią i spytałam

-Masz wypracowanie na eliksiry o Wywarze żywej śmierci?- szepnęłam do niej tak by nikt nie usłyszał

-Tak a co?- spojrzała na mnie zdziwiona

-Mogę odpisać? bo będziemy to przerabiać na następnej lekcji i pewnie zada nam to samo wypracowanie- mruknęłam cicho- pozmieniam trochę i będzie git okey?- spytałam z nadzieją

-Okey- podała mi pergamin który miała w torbie, jak inne wypracowania i książki. nie wiem po co to ze sobą miała, jest weekend!- tylko oddaj wieczorem- mrugnęła do mnie a ja już miałam coś odpowiedzieć gdy ktoś krzyknął

-Jo! czemu gadasz z tą szlamą?- krzyknęła Amber wstając z miejsca i siadając obok Jo. Amber to wysoka brunetka z jasnym ombre, typowa tapeta na ryju, wredna suka.

-Zamknij ryj Amber- warknęłam do niej i dumnie ruszyłam przed siebie, odwróciłam się jeszcze i pokazałam środkowy palec wszystkim ślizgonom, a do Jo jedynie mrugnęłam pokazując język. Wyszłam z sali w śród oklasków ze stołu Gryfonów. Wystarczy pokazać środkowy palec ślizgonom i już masz oklaski, phi.

Przechodząc obok skrzydła szpitalnego nie mogłam się powstrzymać i na chwilę tam zajrzałam przez szybę. Remus siedział i... czytał książkę, jeszcze rozumiem jakby czytał jakąś normalną książkę ale on czytał podręcznik... do Transmutacji. Boże co za biedak. Za pomocą zaklęcia Accio przywołałam książkę Kryminalne przypadki Daisy D. "śmierć w posiadłości Wenwaterów". Nie zważając na to że to książka bardziej dla dziewczyn weszłam do środka. Chłopak nawet nie zauważył że weszłam do środka. Stanęłam obok niego i wyrwałam mu podręcznik z ręki, w tym samym czasie wsadzając moją książkę. Remus spojrzał na mnie zdziwiony, następnie na książkę w swoich rękach i na podręcznik w moich.

- No hej niezdaro, co żeś sobie zrobił?- spytałam

-Nic takiego ale czemu mi wzięłaś podręcznik?- spytał a ja wywróciłam oczami

-Bo jak już masz coś czytać, to czytaj coś ciekawego a nie podręcznik. Chłopak prychnął

-Podręcznik jest ciekawy-powiedział z mocą

-Jasne tak sobie wmawiaj- mruknęłam- spróbuj przeczytać to- wskazałam na książkę w jego rękach- kryminał, dość ciekawy mi się podobało. Jak ci się nie spodoba to nigdy więcej ci nie dam żadnej książki- powiedziałam prostując się.

-obiecujesz?- spytał z uśmiechem

-Obiecuje na mały paluszek- wystawiłam w jego stronę mały palec, chłopak ze zdziwioną miną podał mi swój palec. ścisnęłam nasze palce i uśmiechnęłam się - jak nie dotrzymam obietnicy, to możesz ki ten palec odrąbać- powiedziałam poważnie a chłopak parsknął śmiechem, zaraz po niem uczyniłam to ja. Nie dobrym pomysłem było śmianie się ponieważ od razu zaczął mnie boleć brzuch, a raczej rana na brzuchu. Przygryzłam wargę i cicho jęknęłam chwytając się za brzuch. Poczułam że rana jest paląco gorąca, to chyba nie dobrze...

-Ej co ci?- spytał zmartwiony chłopak siadając na łóżku i dotykając mojego brzucha

-Nic- sapnęłam, ponieważ chłopak dotknął mnie w najbardziej bolące miejsce.

-Leens pokaż mi brzuch- nakazał ale ja nic nie zrobiłam. Remus przerzucił obie nogi w moją stronę i chwycił mnie za rękę, podniósł ją do góry a drugą uniósł skrawek mojej koszulki. Wciągnął głośno powietrze i bez słowa chwycił za różdżkę. Zaczął mamrotać jakieś zaklęcia pod nosem a ból powoli zaczął mijać. Westchnęłam z ulgą  kiedy brzuch już wcale mnie nie bolał. Skierowałam wzrok  w dół i spojrzałam na długą białą bliznę ciągnącą się przez żebra aż do pępka.

-Przykro mi Ale nie potrafiłem usunąć blizny-mruknął i podrapał się po karku.

-no co ty! Taka fajna jest- dotknęłam jej i uśmiechnęłam się szeroko. Naprawdę mi się podobała była taka stylowa i tylko moja.

-No dobra a teraz co ci się stało?- spytał poważnie

- nic takiego ja już lecę pa!- powiedziałam i wyszłam na korytarz. Poszłam do pokoju, przepadałam wypracowanie potem oddałam je i poszłam spać. To był dłuuuugi dzień...

________________________________
Koniec maratonu i jak wam się podoba? Komentujcie i motywujcie do pisania 😉😉😉

Od nienawiści, do przyjaźni aż po miłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz