Joelle
Wpadłam do domu, trzaskając za sobą drzwiami. Byłam wściekła, ale to i tak było delikatnie ujęte. Nawet nie chciało mi się płakać, za to musiałam się na czymś wyładować, ewentualnie na kimś, ale nie wiedziałam, gdzie to zrobić. Za nim pożegnałam się z Michaelem, zdążyłam powyzywać chyba z milion razy Hemmingsa. Dałam mu się owinąć wokół palca, jak jakaś typowa i łatwa laska z fanfiction. To najbardziej mnie denerwowało na ten moment i winiłam zarówno jego, jak i siebie. Myślałam nawet, że wziął to, co jest między nami na poważne i jakoś to będzie, a on po prostu zrobił mnie w chuja, tak jak to tylko facet potrafi. Poczułam, że te jego słowa po pijaku muszą coś znaczyć, ale głupia zbagatelizowałam sprawę. Na kolejnej randce, na jaką mnie zabrał, a później w domu również nie wyczułam niczego dziwnego z jego strony. Dopiero Ashton mnie we wszystkim uświadomił i będę mu za to wdzięczna. Nie byłam jakimś pieprzonym przedmiotem, o który tak po prostu można się zakładać. Miałam swoje uczucia - choć teraz wszystkie zamieniły się w te negatywne i musiały ze mnie jakoś ujść - i nikt nawet nie zapytał, czy mnie to przypadkiem nie zaboli.
- Hej, hej, co się dzieje? - mama wyjrzała z kuchni i zmarszczyła brwi, widząc mój nastrój.
- Nie chce o tym gadać. - powiedziałam, zrzucając buty, a ona westchnęła ciężko i stanęła przede mną, nie przejmując się przygotowywanym obiadem.
- Joelle Natalie Clarkson, nie obchodzi mnie to, czy chcesz czy nie. Masz powiedzieć. Jestem twoją matką i mam prawo wiedzieć. - powiedziała, używając przy tym mojego drugiego imienia, a to nie wróżyło niczego dobrego.
- Jestem wściekła, muszę się uspokoić.
- Ja zaraz też mogę zrobić się wściekła, a wtedy to już nawet ojciec ci nie pomoże. - spojrzała na mnie wymownie, przez co przewróciłam oczami. - Mów. - dodała, zawracając do kuchni.
Wiedziałam, że mnie zrozumie, ale bałam się, że wyjdę na jakąś łatwą, choć już zaczęłam się za taką uważać. Jednak nie chciałam mieć takiego obrazu w oczach matki i chyba o to tu chodziło
- Nie wiem, od czego zacząć. - usiadłam na stołku barowym, chowając twarz w dłoniach, po tym jak oparłam je o blat.
- Najlepiej, to od początku. - zachęciła mnie rodzicielka, a później usłyszałam, jak postawiła coś przede mną. Uniosłam zainteresowana głowę, a później zauważyłam kieliszki i butelkę wina. - Mamo...? Po co ci to? A tym bardziej, po co ci wino taty?
- Uwierz, że potem będzie ci łatwiej. - westchnęła, rozlewając białego trunku do kieliszków. - A czego ojciec nie widzi i nie wie, tym, lepiej dla niego. - dodała, przez co zaśmiałam się cicho. - Słucham.
I zaczęłam opowiadać. Od samego początku, gdzie Luke zgarnął mnie z deszczu, aż do dzisiejszego dnia. Mówiłam i przy okazji upijałam spore łyki z kieliszka, a mama stale go uzupełniała. Naprawdę nie obchodziło mnie to, czy to było odpowiednie, czy nie, bo musiałam się komuś wygadać. Wiedziałam, że będę musiała wszystko powtarzać Red, ale na razie nie zawracałam sobie tym głowy. Po prostu nie.
- No i zrobiłam mu awanturę, a później chłopak Red odstawił mnie tutaj. - zakończyłam, obracając nóżkę kieliszka w palcach. Spojrzałam na rodzicielkę, a ona tylko zmarszczyła brwi.
- Mogłaś go jeszcze strzelić w pysk. Tak okazjonalnie. - wzruszyła ramionami, a później podeszła do mnie i zamknęła mnie w matczynym uścisku. Wzięłam oddech, nie chcąc płakać, bo on nie zasługiwał na to, abym to robiła. A już na pewno nie przez to, jak się zachował.
- Mogłam, ale szkoda, że tego nie zrobiłam. - wyznałam, a później zagryzłam mocno wewnętrzną stronę policzka. Do tego stopnia, że poczułam w końcu krew na języku i musiałam przestać. - Co ja mam teraz robić? - dodałam, łapiąc kontakt wzrokowy z mamą.
- Powinnaś zrobić sobie wolne, aby to wszystko jakoś przetrwać i zebrać się w z powrotem w całość. - poradziła, gładząc mnie po włosach. - Zostań przez następnych kilka dni w domu, jedz lody, oglądaj jakieś horrory, a powinno być dobrze. - dodała, całując mnie w czoło.
- Nie wiem, jeszcze zobaczę. - westchnęłam ciężko, naprawdę podziwiając się za to, że jeszcze się nie rozpłakałam. To, że nie chciałam, to była inna bajka, ale nie zawsze dało się to powstrzymać. Najwidoczniej tym razem się dało i to robiłam. - Pójdę już do siebie. - dodałam, wstając.
- Weź ze sobą coś do jedzenia, a gdyby ktoś coś od ciebie chciał, to po prostu mów, że nie masz humoru przez okres. Tata na pewno w to uwierzy. - powiedziała, wracając do obiadu.
- Dobrze. - kiwnęłam głową. - Mamo?
- Tak, skarbie?
- Dziękuje. - spojrzałam na nią. - I kocham cię.
- Ja ciebie też. - posłała mi uśmiech. - Nie ma za co, chce, aby było z tobą wszystko w porządku. Chłopcy zawsze odchodzą i przychodzą, nie ma sensu przez nich płakać. - dodała, a ja już zniknęłam na schodach. Miałam tego wszystkiego dosyć.
:::
Leżałam na łóżku, oglądając jakiś losowy serial i próbowałam czymś zając swoje myśli, aby dać sobie odpocząć. Tak jednak nie było i nieustannie powracałam do momentu, jaki miał miejsce kilka godzin temu. I trwałabym pewnie dalej w takim stanie, gdyby nie to, że do pokoju wpadła Red. Nieco zdziwiona podniosłam się do pionu, a ona przyciągnęła mnie do siebie, po tym jak zajęła miejsce obok.
- Twoja mama do mnie zadzwoniła i wszystko mi powiedziała. - wyjaśniła, a ja westchnęłam z ulgą. Nie będę musiała nic mówić.
- Nie wiem, co mam o tym wszystkim myśleć, ani co czuć. - przyznałam. Byłam w tym wszystkim taka zagubiona. Wściekłość już ze mnie wyparowała i nastąpiła dezorientacja.
- Myślałam, że go ukatrupię. Ale jesteś dla mnie ważniejsza. Jego kastracja może poczekać. I tak się mi nie wywinie. - powiedziała, przez co zaśmiałam się cicho, ale tylko przez chwilę i dalej trwałam schowana w jej ramionach.
- Dziękuje, że przyszłaś. - szepnęłam w końcu, a później delikatnie odsunęłam się od przyjaciółki, aby na nią spojrzeć.
- Nie ma za co, Jo. Od tego są przyjaciele, wiesz? - posłała mi uśmiech. - Leo też zaraz wpadnie. - dodała, a ja w końcu odwzajemniłam uśmiech. Miała rację, od tego są przyjaciele, a ja teraz ich potrzebowałam bardziej niż zwykle.
- Mam nadzieje, że kupi coś do jedzenia, nie chce mi się schodzić na dół, poza tym i tak nie mam nic dobrego. - powiedziałam z nadzieją, opadając z powrotem na łóżko. Nakryłam swój brzuch poduszką.
- O wszystkim pomyślałam, nie martw się. - zachichotała, a później usiadła na fotelu i zaczęłyśmy rozmawiać. Próbowała mnie pocieszyć, ale nie za bardzo wychodziło. W zasadzie, to ja nie chciałam współpracować i puszczałam wszystkie żarty, jakimi raczyła mnie brunetka dookoła uszu.
Później przyszedł już Leo i on również próbował, ale nadal nie wychodziło. W końcu jednak postanowili coś obejrzeć i dać sobie spokój, za co byłam im wdzięczna. Red wybrała jakiś film, a Leo zrobił się na moją poduszkę. Oglądaliśmy w ciszy, choć czasem ktoś tylko ją przerywał sięgając po coś do jedzenia, czy picia. Cieszyłam się, że chcieli jakąś zapełnić próżnię, jaka we mnie powstała, ale na razie nie umiałam się zebrać i im za to podziękować. Nie chciałam robić niczego, oprócz takiego bezsensownego leżenia i dochodzenia do siebie, tak jak to poradziła mi mama. Nie wiedziałam, ile czasu mi to zajmie, ale naprawdę potrzebowałam złożyć się z powrotem w jedną całość.
~*~
wesołych świąt, czy coś
CZYTASZ
beauty and the beast • hemmings
FanfictionChociaż serca drżą, Choć niepewni są, Piękna z Bestią jest. ~*~ [zakończone ✔] [dedykowane @BellatrixxL ] © text, cover and trailer by xrainbow_007x (2016/17)