☾ 29.

356 30 1
                                    

Joelle

Zeszłam na dół nie mając humoru. Jeśli miałam od czegoś zacząć, to na pewno od tego, że czułam się gorzej niż gówno. I tak też pewnie wyglądałam. Nie dbałam o siebie, bo prawie w ogóle nie wychodziłam z domu. Zbliżał się koniec roku szkolnego i naprawdę nie miałam zamiaru przejmować się szkołą. Nie chodziłam do niej, unikałam praktycznie każdej możliwości przez którą znalazłabym się gdzieś na mieście. Rodzice nie pytali, znaczy tata nie pytał. Byłam mu za to wdzięczna, bo naprawdę nie chciałam do tego wszystkiego wracać i kolejny raz przez to przechodzić. Po prostu nie byłam w stanie. Miałam dosyć. Serdecznie dosyć.

- Um, dzień dobry. - przywitałam się po raz pierwszy tego dnia z rodzicielką. Krzątała się w kuchni, przygotowując obiad. 

- Cześć skarbie. - posłała mi uśmiech, odrywając się na chwilę od gotowania. - Jak się czujesz? - dodała, wycierając dłonie w ścierkę. 

- Nijak. - westchnęłam szczerze, siadając na stołku barowym. - Co na obiad? - dodałam, choć wiedziałam, że go nie zjem. Ostatnio mało jadłam, a dużo piłam. Musiałam czymś płakać po nocach. 

- Kurczak po meksykańsku. - wzruszyła ramionami, posyłając mi lekki uśmiech. Odwzajemniłam go. Dosyć niechętnie i w wymuszony sposób. Kurczak był ulubionym daniem taty. 

- Tatko się ucieszy. - przyznałam po chwili, a później sięgnęłam po szklankę i karton z sokiem jabłkowym. 

- Zjesz z nami? - zapytała, patrząc się na mnie przez ramię. Miała zmartwiony wzrok. Zauważyła zmianę w moim zachowaniu, jeśli chodziło o odżywianie.

- Nie jestem głodna. - odpowiedziałam, bawiąc się rękawami bluzy, którą miałam na sobie. - Może zejdę na kolację. - dodałam, aby ją jakoś uspokoić. 

- Niech będzie. - zgodziła się, choć dosyć niechętnie. - Chudniesz na moich oczach, a ja nie wiem, jak temu zaprzestać. - dodała, poważnie, wskazując na mnie drewnianą łyżką.

- Po prostu bądź, to wystarczy. - uśmiechnęłam się do niej pokrzepiająco. Ona i Red dawały mi bardzo dużo wsparcia, które było mi bardzo potrzebne. 

- Jestem i nigdzie się nie wybieram. A przynajmniej do następnego tygodnia. - wyjawiła cicho, mieszając wszystkie składniki z ryżem.

- Gdzie lecisz? - zaciekawiłam się, obracając w dłoniach szklankę. Dolałam sobie jeszcze trochę soku.

- Toronto. Muszę pozałatwiać tam kilka spraw. - wyjaśniła, kończąc powoli już danie. Zamilkła na moment, podczas którego zdążyłam opróżnić naczynie. - Może chciałabyś polecieć ze mną, hm?

- Ja? Po co ci jestem potrzebna w Toronto? - uniosłam brew, nie widząc powodu, dla którego będę musiała tam z nią pojechać.

- Ciocia Jennifer ostatnio proponowała nam odwiedziny. Podobno się za tobą stęskniła razem z Rachel. - dodała, mając na myśli naszą rodzinę. - Co ty na to? Odpoczniesz od tego wszystkiego. Dojdziesz do siebie. Poza tym Toronto to całkiem ładne miasto. - dodała, zaczynając mnie namawiać na wyjazd.

- Sama nie wiem. - zaczęłam się wahać, bo to nie był taki zły pomysł. - Naprawdę pozwoliłabyś mi polecieć i spędzić tam trochę czasu?

- Jasne, poza tym i tak masz bardzo dobre oceny i nie musisz niczego poprawiać, a lepiej żebyś miała towarzystwo w swoim wieku niż siedziała tutaj sama. Wiem, że masz Leo i Red, ale oni nie będą z tobą na okrągło, poza tym widać po nich, że nie wiedzą już, jak ci pomóc. - powiedziała, siadając obok mnie. 

- Chyba masz rację. Ostatnio chyba już mieli mnie dość. Przyda im się ode mnie odetchnąć. - powiedziałam w końcu. - Kiedy dokładnie lecimy?

beauty and the beast • hemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz