ROZDZIAŁ I

4.1K 225 52
                                    

Pierwszy raz piszę, więc proszę o nieco wyrozumiałości. Przyjemnego czytania :3

PODKREŚLONY TEKST ZOSTAŁ ZAKTUALIZOWANY 26.01.2017r. : Pierwsze cztery rozdziały tej książki są dosyć słabe w porównaniu z następnymi. Proszę Cię, drogi Czytelniku, zachowaj determinację i czytaj dalej.

DarkSkeleton666


*Error's p.o.v.*
   Niespokojny leżałem na wielkim łożu w swojej sypialni. Wpatrywałem się w wysoko zawieszony sufit ozdobiony licznym freskami sprzed czternastu wieków. Pamiętam, gdy przybył tu słynny artysta, aby je namalować. Miałem wtedy zaledwie sześć wieków.
   Teraz moje myśli zaprzątała inna, bardzo ważna dla mnie rzecz. Dziś w nocy znów miałem zamiar pooglądać dzieła malarza z mieściny oddalonej o około pięć mil od mojego zamku. Dzielił mnie od niego tylko Las Ciszy- moje ulubione miejsce na nocne łowy.
   Nie mogąc dłużej wytrzymać, wstałem z łoża. Otworzyłem pięknie rzeźbione, dębowe drzwi, po czym zszedłem po marmurowych schodach bezszelestnym, lekkim krokiem, w stronę głównego wyjścia. Idąc ogromnym holem minąłem mojego najbardziej zaufanego sługę, Erica.
- Podczas mojej nieobecności jesteś odpowiedzialny za całą posiadłość, jednak chciałbym, aby służba poszła już spać. Mieliście pracowity dzień. - powiedziałem łagodnie do Erica z delikatnym uśmiechem.
- Oczywiście, mój panie. Zadbam o wszystko. - odpowiedział.
   Wyszedłem głównymi, rzeźbionymi, ogromnymi drzwiami, popychając je bez problemu. Minąłem frontowy ogród, który w nocy wyglądał magicznie, i znalazłem się na skraju Lasu Ciszy. Jego nazwa została mu nadana bardzo trafnie, ponieważ nawet bardzo głośnych hałasów nie słychać w mieście, co ułatwia mi polowania.
   Z niebywałą prędkością mijałem kolejne ciemne, mistyczne drzewa. Tylko one są świadkami moich czynów i znają o mnie prawdę od moich najmłodszych lat. Kilka z najstarszych, największych drzew jest starszych nawet ode mnie. To miejsce jest przesycone starą, mroczną magią.
   Spieszyłem się, ponieważ malarz powinien właśnie zaczynać swoją pracę, a ja chcę zobaczyć jak to robi- każdą użytą farbę, musnięcie pędzla na płótnie. Najlżejszy jego ruch przyprawia mnie o dreszcze. Nie potrafię wytłumaczyć tego, co czuję, patrzac na jego pracę. Jest dla mnie ukojeniem w tej trudnej sytuacji, trwającej już od dwóch tygodni.
   Właśnie zbliżałem się do jego domku oddalonego od miasta o około pół mili. Miał dosyć duże okna, dzieki czemu wszystko widziałem. Lekko wskoczyłem na gałąź zawieszoną dosyć wysoko nad ziemią, i ukryłem się w cieniu liści klonu. To kolejna noc od tygodnia, gdy przyglądam się jego pracom. Z dnia na dzień, a raczej z nocy na noc, są coraz piękniejsze i finezyjne. Nie brakuje mu precyzji nad swoim kunsztem, a jego malunki powodują zachwyt, lecz moim głównym powodem nie są tylko jego obrazy, lecz on sam- chodzące arcydzieło! Jego ciało ozdabiają liczne, wijące się na kształt winorośli tatuaże wyryte w jego kościach.
*nobody p.o.v.*
   Malarz właśnie kończył jedną ze swoich ważniejszych, zleconych przez magnata prac. Po pewnym czasie wyszedł z domku, aby opłukać pędzle w wodzie tryskającej ze starej, lecz wciąż pięknej fontanny. Nie wiedział, że siedem metrów od niego siedzi Error, przypatrując mu się z zachwytem.

Krwawy Księżyc (Error X Ink)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz