Siemanderko! Jedyne, co mogę powiedzieć, to zapraszam do czytania. Więc... Powodzenia.
*Ink's p.o.v.*
Po przejściu przez liczne korytarze ozdobione moimi obrazami dotarliśmy przed jasne, rzeźbione drzwi. Sługa otworzył drewniane skrzydło, wpuszczając mnie do jasnego pokoju z licznymi, ogromnymi, kończącymi się ostrym łukiem oknami. Niepewnym krokiem wszedłem do środka. Zobaczyłem tam kilka palet z płótnami różnych rozmiarów, a także bardzo dużo farb w licznych odcieniach. Nie byłem pewien co do intencji pana tej posiadłości.
- Mój pan mówi, żeby zaczął panicz tworzyć obraz na dowolny temat. - powiedział wskazując na płótna. - Dopóki ktoś po panicza nie przyjdzie, proszę nie opuszczać tej komnaty.
Trochę się zdziwiłem.
- Uhm... Dobrze.
Eric, bo tak się chyba nazywa, wyszedł z pokoju, zostawiając mnie sam na sam z płótnami. Wybrałem średnie, a następnie przyglądając się niezwykle pięknemu i zadbanemu ogrodowi za oknem, zacząłem malować.
"Zostałem porwany. To wiem. Przez wampira. To też wiem." - dotknąłem się odruchowo po szyi, przez co powróciły wspomnienia. Nie tylko ból i strach, ale też inne, niezrozumiałe... Przyjemne?
"Nie zabił mnie. To wiem. Uwięził mnie w zamku... Jak zabawkę..." - wzdrygnąłem sie na samą myśl o tym. - "A teraz zmusza mnie do malowania dla niego obrazów..." - mimo tego wszystkiego, drżącą ręką kontynuowałem pracę.
*nobody p.o.v.*
Po trzech godzinach był w połowie pracy. Malowanie koiło jego nerwy. Już zapomniał o sytuacji w jakiej obecnie się znajduje. Przez ogromne okiennice wsuwały się delikatne, kwieciste gałązki. Widok tak pięknego ogrodu, w dosłownym zasięgu reki, powodował u niego odczucie przynajmniej odrobiny wolności.
*Ink's p.o.v.*
Nagle przerwałem tworzenie obrazu. Odłożyłem pędzel i obejrzałem się za siebie w obawie, że ktoś mnie obserwuje.
"Widziałem wyjście, więc może spróbuję ucieczki? Jest popołudnie, powinienem spokojnie zdążyć dobiec do miasta przed zmrokiem. Ale on mówił, żebym nie próbował uciekać... Ale ja nie mogę tak żyć! Jestem uwięziony w zamku wampira! Im szybciej się stąd uwolnię, tym lepiej." - szybko rozmyślałem i analizowałem każde możliwe zakończenie. W końcu zebrałem się na odwagę, i uchyliłem delikatnie drzwi. Rozejrzałem się nerwowo po dużym korytarzu. Popchnąłem lekko drewniane skrzydło. Przeszył mnie dreszcz i strach, gdy usłyszałem głośne skrzypnięcie drzwi.
"Teraz albo nigdy!" - przemknęło mi przez myśl, po czym zacząłem biec w stronę wyjścia przez liczne hole. Przypadkiem trąciłem służącą tak, że upadła. Nie przerwałem jednak "biegu o życie". Moim priorytetem była teraz wolność od mojego porywacza.
Wpadłem całym ciałem na ogromne drzwi od głównego pomieszczenia. Użyłem całych moich sił do pchnięcia skrzydła.
"Udało się!" - zakrzyknąłem w myślach.
Zacząłem uciekać przez Las Ciszy. Byłem wolny, wolny! Ledwo utrzymywałem tępo z wycieńczenia. W połowie drogi zacząłem się krztusić z braku tlenu. Oparłem się ręką o pień. Słońce lekko dotykało horyzontu. Osunąłem się plecami na stare drzewo.
- He he. - usłyszałem zza drzew szyderczy śmiech. Zerwałem się na równe nogi. Gwałtownie obróciłem się, aby zobaczyć, co jest źródłem dźwięku. Z cienia drzew wyszło sześciu dużych napastników na kształt ludzi-jaszczurów.
- No chłopaki, spójrzmy co my tutaj mamy... Jakąś niską, kościstą panienkę? - zaczął największy z gęstym zarostem. - Chyba zerwała się panienka ze sznurka, co?
"Jakbyś zgadł" - przemknęło mi przez myśl. - "Właśnie wyrwałem się z rąk wampira i od razu wpadam w łapy zbójów. Świetnie."
- Ciekawe ile jesteś wart? - jeden z nich podszedł do mnie i złapał za rękę, podnosząc nad ziemię. Próbowałem się wyszarpnąć, ale nic to nie dało. - Ha ha, miałeś rację, szefie! To jakaś zabaweczka z bogatego domu! - zwrócił się do mnie. - Ile dostaniemy jak zwrócimy cię do domu w "prawie" nienaruszonym stanie? - cała banda zaczęła rechotać.
- Puść mnie... Zapłacę wam ile chcecie...
- Czekaj, czekaj! - dowódca grupy podszedł do mnie. Chwycił mnie za czaszkę i ją obrócił. Zamknąłem mocno oczy, nie chcąc na nich patrzeć. - Czy to... Ugryzł cię wampir, ale żyjesz... To znaczy, że do niego należysz! Uciekłeś wampirowi! Ha, jedyny wampir w okolicy mieszka w wiekowym zamku za Lasem Ciszy.
"N-nie... Niemożliwe... Po tym wszystkim zostanę spowrotem zaciągnięty do tego miejsca!
A więc to mnie czeka, mimo że udało mi się uciec? Cóż za los... Dlaczego wogóle uciekłem?! Po co prosiłem by mnie zabił?! Teraz za to zapłacę..." - pomyślałem. Jaszczuro-człowiek gwałtownie upuścił mnie na ziemię. Usłyszałem krzyki i odgłosy walki. Przerażony, w dalszym ciągu nie otworzyłem oczu. Skuliłem się, aby nie zwrócić na siebie uwagi. Po chwili dźwięki ucichły. Poczułem dotyk chłodnych, mocnych dłoni. Z niespotykaną, przyjemną delikatnością złapały mnie pod kolana i ramiona. Poczułem się niezwykle bezpieczny, ale także skonfundowany. Nie odważyłem się otworzyć oczu, ale pamiętałem, do kogo należy ten drażniący moje zmysły chwyt. Moją twarz oblał tęczowy rumieniec. Wtuliłem się w jego pierś, starając się ukryć łzy strachu i szczęścia.Powiem tylko, że rozdział VII będzie dłuuuugi i zacny. No i pełen trochę dwuznacznych sytuacji :3
![](https://img.wattpad.com/cover/88619663-288-k252549.jpg)
CZYTASZ
Krwawy Księżyc (Error X Ink)
FanficOpowieść pełna niepojętych emocji i zmagań bohaterów w średniowiecznej scenerii. (UWAGA: może (na pewno XD) pojawić się tam yaoi) Serdecznie zapraszam do czytania. :3