ROZDZIAŁ XII

1.6K 153 15
                                    

*Error's p.o.v.*
   Weszliśmy do zamku. Cała służba kręciła się dosłownie wszędzie. Kończono przygotowania do powrotu Jaspera. Jego sypialnia została już posprzątana. Prace nad powitalnym obiadem były w toku. Poprosiłem Erica, by zajął się Jasperem. Poszedłem prosto do swojego biura. Zostawiłem Inka samego. Teraz miałem coś ważnego na głowie. Szybko zamknąłem się w pokoju i nie wychodziłem.
*Ink's p.o.v.*
   Nie wiedziałem, co mam ze sobą zrobić. Ruszyłem długim holem prowadzącym, z tego co mi się zdawało, na ogród posiadłości. Gdy pchnąłem ogromne, piękne drzwi, moim oczom ukazał się wielki, zadbany ogród. Chodziło po nim kilu ogrodników, przycinając krzewy. Poczułem cudowny zapach kwiatów. Zacząłem chodzić alejkami. Gdy służba mnie zobaczyła, opuściła ogrody. Zostałem całkiem sam.
   Wszedłem do dużej, szarej altany. Usiadłem na rzeźbionej ławce. Zacząłem wodzić wzrokiem po całej posiadłości. Była stara, masywna. Budziła respekt u każdego, kto miał okazję ją podziwiać. Poczułem znużenie. Zamknąłem oczy. Dookoła roznosił się zapach drzew i delikatny szum wiatru. Powoli zasypiałem.
   Obudził mnie materiał opadający na moje ciało. Wystraszony otworzyłem szybko oczy, rozglądając się. Ujrzałem Errora. Był poddenerwowany.
- Szukałem cię po całym zamku. Wystraszyłem się, że uciekłeś, albo co gorsza, że ktoś cię porwał. - powiedział zestresowany. - Pochorujesz sie.
Spojrzałem na niego. Zorientowałem się, że jest wieczór. Przeszedł mnie dreszcz.
- Zi-zimno tu... - powiedziałem, trzęsąc się. Spojrzał na mnie z troską.
- Wracajmy do domu. - ostatnie słowo zaintonował w nietypowy sposób. Gdy wstawałem, zawiał porywisty, zimny wiatr. Zatoczyłem się wprost na Errora. Uśmiechnąłem się do niego przepraszająco. Objął mnie, opierając się szczęką o moją czaszkę. Zesztywniałem, nie tylko z zimna.
- Chodźmy. Zbiera się na burzę. - powiedział, po czym szybko weszliśmy do posiadłości.
   Nim zdążyłem zauważyć, byliśmy już na drugim piętrze. Staliśmy przed drzwiami od mojej sypialni. Zakaszlałem.
- Tylko mi nie mów, że się rozchorowałeś. - oznajmił z gniewem i przekąsem.
- Nie, nie, jestem zdrow- - zakaszlałem, tym razem mocniej. Spojrzałem niepewnie na Errora. Stłamsił mnie wzrokiem.
- Co ja z tobą mam... - powiedział, uśmiechając się pod nosem. - Zajmę się tobą. - jego słowa nabrały podejrzanej dwuznaczności. Zarumieniłem się.
- Chodź, musisz się rozgrzać. - otworzył drzwi od mojej sypialni. Niepewnie, drżąc z zimna, wszedłem do pokoju.
- Masz leżeć przykryty, dopóki nie poczujesz się lepiej. - oznajmił. - Zaraz wracam.
Gdy wyszedł, położyłem się na łożu. Nagle dostałem uderzenia gorąca. Nie mogłem znieść temperatury, więc wyszedłem spod koca. Dalej było mi strasznie gorąco. Zdjąłem koszulę i rzuciłem ją na ziemię.
- Nie za gorąco ci? - spytał zaczepnie głos zza moich pleców. Cały rozgrzany i zarumieniony obróciłem się gwałtownie na łóżku. Ujrzałem sprośnie uśmiechniętego Errora z filiżanką w dłoni. Coś, co w niej było, pachniało jak bardzo mocne ziele. Złapałem pościel i zawstydzony szybko się pod nią schowałem.
- Oh, teraz zrobiło ci się zimno? - zapytał z rozbawieniem.
"Chyba jeszcze bardziej gorąco, niż wcześniej" - pomyślałem. Usłyszałem dźwięk stawianej filiżanki. Poczułem, że złapał za kołdrę.
- Ink, musisz wyjść, jeśli masz wypić napar. - oznajmił Error. Nie chciałem się mu pokazać.
- Nie!  Nie wyjdę, dopóki sobie nie pójdziesz! - wykrzyknąłem, aby mnie usłyszał, ponieważ mój głos tłumiła pościel. Usłyszałem niski śmiech.
- W takim razie nie pozostawiasz mi wyboru. - powiedział. Nagle kołdra gwałtownie poderwała się w powietrze, odsłaniając mnie. Skrępowany zauważyłem, że Error mi się przygląda. Z twarzą we wszystkich odcieniach tęczy, leżałem w bezruchu. Czułem, jak wodzi wzrokiem po moim ciele. Nagle gwałtownie się schylił. Przestraszony, zamknąłem oczy. Skuliłem się, czekając na dalsze wydarzenia. Po chwili usłyszałem głos.
- Załóż koszulę, proszę.
*Error's p.o.v.*
   Z ogromną niechęcią podałem mu ubranie. Teraz, leżąc rozgrzany na łożu, mógł należeć tylko do mnie. Z wielkim trudem powstrzymałem się od rzucenia się na jego bezbronne ciało. Patrząc na nic nie mogącego zdziałać Inka, czułem pożądanie. Zamknąłem oczy, uśmiechając się. Poczułem, jak Ink bierze ode mnie koszulę i ją zakłada. Gdy otworzyłem oczy zobaczyłem, jak siedzi na łóżku pijąc duszkiem cały napar.
- Nie! - powiedziałem zaskoczony. - Tego nie wolno wypić całego na raz!
- Cz-czemu? - zapytał Ink. Nim zdążyłem odpowiedzieć, opadł nieprzytomny na łóżko.
- Dlatego. - powiedziałem.
   Położyłem się obok nieprzytomnego Inka. Przytuliłem go do siebie. Zasnąłem.

Pa, do następnego :3

Krwawy Księżyc (Error X Ink)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz