Marinette POV
Czekałam przed szkołą na tatę, ponieważ za bardzo dzisiaj padało i idąc pieszo, przemokłabym do suchej nitki. Oprócz mnie stało tu wiele innych uczniów, którzy dzwonili do rodziców prosić o podwózkę do domu, a z nimi jechali ich przyjaciele, którzy nie odstępują ich na krok. Przykładem takiej osoby jest Chloe
Bourgeois i jej przyjaciółka (służąca) Sabrina Raincomprix. Tatą naszej królowej jest burmistrz Andre Bourgeois. Dziewczyna może mieć wszystko co tylko będzie chciała, jeżeli tylko poprosi o to swojego ojca. Poprosi, to raczej słabe słowo. Rozkaże mu, brzmi lepiej.Kiedy zauważyłam nadjeżdżający samochód z logiem naszej rodzinnej piekarni ruszyłam się z miejsca i skierowałam się w stronę auta.
- Cześć, tato - przywitałam się.
- Cześć, skarbie - uśmiechnął się. - Jak tam było w szkole?
- Można wytrzymać - zaśmiałam się.
W radiu leciała akurat piosenka mojego idola - Jaggeda Stone'a. Śpiewałam głośniej niż głośnik w radiu, a tata mi wtórował. Nagle przestałam kiedy zauważyłam, że tata zatrzymał się przy parku.
- Tato, co my tu robimy? - spytałam zdziwiona.
- Razem z mamą postanowiliśmy zapisać cię na korepetycje z chemii, ponieważ wiemy, że masz z nią problem, a twój korepetytor postanowił się właśnie tu spotkać - wyjaśnił.
- Kim on jest?
- Nazywa się Adam Amusé i udziela korepetycji z chemii. I tyle o nim wiem. Robimy to dla twojego dobra, kochanie.
Adam Amusé? Pierwszy raz słyszę. O nie, ze mną nie będzie tak łatwo!
- Dzień dobry - nagle usłyszałam za sobą męski, donośny głos, który już gdzieś słyszałam. Odwróciłam się i zobaczyłam te zielone oczy, o których ciągle ostatnio myślę. Chłopak miał na sobie bluzę z kapturem, która zasłaniała jego blond kosmyki.
- Dzień dobry. Pan to Adam Amusé? - zapytał mój rodziciel.
- Tak to ja - uśmiechnął się zalotnie. - A ty jesteś Marinette, tak? - spojrzał na mnie, a mi zaplątał się język.
- T-tak. - powiedziałam nieśmiało.
- Świetnie! A więc może się pan nie martwić. Zaprowadzę pana córkę do domu, tylko proszę podać adres - tata napisał szybko na kartce kilka słów i cyfer, a blondyn złapał mnie za rękę i wyszedł ze mną z parku.
- Puszczaj mnie. - wyrwałam rękę.
- Teraz taka 'bad girl' a przy tatusiu idealna córeczka? - zażartował. Warknęłam tylko w odpowiedzi i szłam za mniemanym 'Adamem Amusé' chociaż i tak wiem, że to nie kto inny niż Adrien Agreste, ale poudaję trochę niedoinformowaną.
- Dobra, teraz ja idę coś załatwić a ty tu zostań i nie ruszaj się stąd, jasne? - rozkazał, a ja tylko przytaknęłam. Chłopak skręcił z jakąś ciemną uliczkę. Trochę się o niego martwiłam. Po kilku minutach wyszedł, ale w okularach przeciwsłonecznych.
- Co musiałeś załatwić? - spytałam zaniepokojona.
- Nie wtrącaj się. Mam cię uczyć chemii, a nie opowiadać o swoich problemach jak to robią dziewczyny na swoich babskich pogaduchach - problemach? Jakich problemach?
Minęło 10 minut, a ja już siedziałam w domu Adriena Agreste'a, sławnego modela, a on wciąż w okularach i bluzie mówił coś o reakcjach w roztworach wodnych.
- Mógłbyś ściągnąć okulary? Trudno rozmawia mi się z kimś nie patrząc mu w oczy - zaproponowałam.
- Nie będziesz mi mówić co nam robić! - krzyknął, ale po chwili wstał i podszedł do okna. - Przepraszam, ostatnio jestem rozdrażniony.
- Może jak komuś o tym powiesz to będzie ci lżej? Co musiałeś wtedy załatwić? - zapytałam, a on odwrócił się do mnie i wzdychając usiadł obok mnie na kanapie.
- To nie takie proste, Marinette. Moje życie w ogóle nie jest proste. Ale lepiej dla ciebie jeżeli poznasz prawdę - zaczął. - Tylko musisz mi coś obiecać. Nigdy, ale to przenigdy ani nikomu, choćby świat miał się zawalić, nie powiesz o tym co ci zaraz powiem - spojrzał na mnie spod okularów.
- Obiecuję - odpowiedziałam całkowicie szczerze, a zielonooki uśmiechnął się do mnie, też szczerze.
- A więc, jedną z rzeczy, które musisz wiedzieć. Naprawdę nie nazywam się Adam Amusé, tylko Adrien Agreste. Tak, ten Adrien Agreste. Ten sławny model. Muszę ukrywać się pod tym nazwiskiem. Kolejną rzeczą jest to, że jestem prześladowany przez grupkę starszych ode mnie facetów, którzy chcą ode mnie kasy. Jestem bogaty, to fakt, ale oddałem im już moje wszystkie oszczędności i muszę je teraz zarabiać właśnie dzięki tym korepetycjom. I wtedy kiedy musiałem 'coś załatwić' to właśnie miałem dać im obiecaną sumę pieniędzy. Dokładnie 500 euro, ale miałem tylko 100, więc na razie skończyło się tylko na oku - po tym zdaniu ściągnął swoje okulary i pierwszą rzucającą się w oczy rzeczą było podbite oko. - Mam czas do północy, żeby donieść im 400 euro, bo jak nie to nie będzie ze mną dobrze. Wiedzą gdzie mieszkam i w każdym momencie mogą się tu dostać, a ja nie mogę nic z tym zrobić. - zakończył. Ja nie wiedząc co odpowiedzieć przytuliłam go mocno, lecz po chwili się opamiętałam.
- Mam przy sobie 200 euro, mogę ci pożyczyć.
- Nie, nie mogę cię obciążać swoimi problemami. Po co ja ci to w ogóle mówię? Możesz to wykorzystać przeciwko mnie - powiedział spanikowany model.
- W końcu coś ci obiecałam, a obietnic się nie łamie - odparłam i tym razem to on przytulił się do mnie, a ja zrobiłam to samo.
Nagle całe niebo pociemniało, a chmury zmieniły się w czarne motyle. To znaczyło tylko jedno. Władca Ciem powrócił!
______________________________________
___________________
CZYTASZ
Przyrzekaliśmy coś sobie
ФанфикCzyli kolejne zwykłe, nudne fanfiction. Albo nie. Przekonasz się! 23.10.2017 - #30 w Opowiadanie © 2016 by Mozuka zrobi mi jakas dobra duszyczka okladke?