Adrien POV
- Czego nie zrozumiałeś?! - krzyczę, kiedy chłopak w kapturze przykłada ostrze noża do szyi Marinette. - Zostaw ją! - staram się zerwać linę, którą moje dłonie przywiązane są do metalowej rury.
- Zamknij się - warczy Kotowtór, który jest wspólnikiem zakapturzonej postaci.
- Ty się lepiej nie odzywaj. - syczę, szarpiąc rękami. Mój oprawca robi jeden szybki ruch nożem, a jedyne co słyszę to krzyk mojej ukochanej.
***
Podniosłem się spocony z łóżka. Dychałem ciężko. Moja Marinette. Moja biedna Marinette. Nie mogę jej zostawić samej z Nathanielem.
- Plagg, wysuwaj pazury. - mruknąłem przeciągle oczekując na moją przemianę. Po chwili znów byłem Czarnym Kotem. Podbiegłem do małego okienka, które nie zostało objęte jakąkolwiek ochroną wśród reszty okien i drzwi.
Marinette POV
Podniosłam powoli moje powieki, po czym szybko je zamknęłam, gdyż raziło mnie świecące słońce wpadające przez okno naprzeciwko mnie. Odwróciłam się na prawy bok i ponownie otworzyłam oczy, a przed nimi zauważyłam twarz czerwonowłosego chłopaka, który smacznie sobie spał. Przerażona odsunęłam się, spadając przy okazji na ziemię i ściągając wraz ze mną kołdrę, przez co obudziłam Nathaniela.
- Psychonette? - usłyszałam jego pomruk, a po chwili nade mną pojawiła się jego czupryna i wesoły uśmiech. - Następnym razem idź spać do dziecięcego łóżeczka. Może wtedy nie spadniesz. - podał mi dłoń, za którą chwyciłam.
- G-gdzie my się znajdujemy? - spytałam, kierując swój wzrok na swoje gołe stopy. Wstydziłam się na niego patrzeć, zważając na to, ze był w samych bokserkach.
- W moim pokoju hotelowym. - powiedział Ilustrachor. - Po pizzy udaliśmy się do kina obejrzeć jakiś film, a ty zasnęłaś. Nie mogłem cię położyć spać w kostiumie, więc zaprowadziłem cię do Lady Wifi, a ona używając swojej mocy, dzięki której może 'podmieniać' różne rzeczy, zmieniła go na jedną z jej koszul nocnych. Potem położyłem cię na tym materacu. - pokazał ręką na biały materac w rogu pokoju - A ty musiałaś przyjść do mojego łóżka. - uśmiechnął się. - To pewnie z powodu burzy w nocy. Musiałaś się bać, a nie miałem serca cię odnosić z powrotem do materacu. - ciągnął dalej. - Spokojnie, zachowałem dystans! - uniósł do góry ręce w geście obronnym, a ja zaśmiałam się cicho.
- Mogę wrócić po moje ubrania? - spytałam ponownie.
- Jasne. Lady Wifi znajduje się dwa piętra niżej. - powiedział. - Chyba w pokoju 70. - dodał po chwili. - Tylko uważaj, żebyś nie spadła ze schodów! - zachichotał.
Zamiast schodów wybrałam windę. Nie chcę ryzykowac kolejnego upadku w tym dniu. Wcisnęłam przycisk symbolizujący strzałkę w dół. Odczekałam chwilę, aż drzwi windy się otworzyły. W środku znajdowało się kilka osób, m.in. Bańkor i Antybiedronka.
- Hej. - powiedziałam, a zaakumanizowani milczeli. Dobre pierwsze wrażenie to podstawa. Weszłam do małego pomieszczenia i przysłuchiwałam się rozmową 'przyjaciół'.
- Nie rozumiem tego co robi Czarny Kot. - zastanowiła się na głos dziewczyna, w długich brązowych włosach z grzywką. - Czemu nie da się od razu złapać? Przecież sam nic nie zdziała.
- Nie wiem czy zapomniałaś, ale przecież może mu pomagać Biedronka bez kolczyków. - odpowiedział Bańkor.
- Bez kolczyków czy z kolczykami, Biedronka i tak nie daje sobie rady, skoro już raz te kolczyki straciła. - prychnęła odwrotność Biedronki. - Bez swoich magicznych mocy tak czy siak, nie dorówna mi. - odrzuciła swoje włosy do tyłu.
Chwile później drzwi windy otworzyły się, a ja wyszłam na korytarz w poszukiwaniu pokoju numer 70.
- Trzeba było iść schodami. - pomyślałam.
***
Dodałam tak jakby nową moc Lady Wifi. Rozdział dłuższy niż ostatnie i nawet mi się podoba, chociaż wolałam, żeby był dłuższy, ale miał pojawić się już kilka dni temu, ale z powodu przyczyn bliżej mi znanych pojawia się dopiero dzisiaj i trochę spieszyłam się z napisaniem jego. Do następnego! :*
CZYTASZ
Przyrzekaliśmy coś sobie
FanfictionCzyli kolejne zwykłe, nudne fanfiction. Albo nie. Przekonasz się! 23.10.2017 - #30 w Opowiadanie © 2016 by Mozuka zrobi mi jakas dobra duszyczka okladke?