6

2K 214 5
                                    

- Ekhem, Mari. - odchrząknąłem, a dziewczyna odsuneła się ode mnie jak oparzona.

- P-przepraszam. - zarumieniła się. Słodko.

- Nic się nie stało. - podrapałem się po głowie. Podałem jej rękę. - Chodź. - spojrzała na mnie zdezorientowana. - Mamy parę kolczyków do odebrania. - uśmiechnąłem się do niej, a ona odwzajemniła uśmiech i złapała moją rękę. Przytuliła mnie jeszcze i wskoczyła na najbliższy balkon, z którego potem zeskoczyła na ziemię. A ja? Ja czekałem.

Marinette POV

Zerknęłam na małą dziurę w dachu, z której przed chwilą wyskoczyłam, mając nadzieję że ujrzę tam Czarnego Kota, ale nie było go. Westchnęłam i założyłam moje zerówki, które trzymałam w małej torebce zawieszonej na ramię.

Nagle poczułam szarpnięcie za rękę. Ktoś przytknął mi materiał do twarzy i poczułam jak moje ruchy zostają skrępowane przez linę, a okulary ściągnięte. Próbuję się wyplątać, ale czuję mocne uderzenie w głowę, a moje powieki opadają.

Otwieram powoli oczy, próbując zrozumieć co się właśnie stało. Byłam przywiązana do krzesła.

- Obudziłaś się. - usłyszałam za sobą męski głos, a następnie kroki, które były coraz bliżej mnie. Przełknęłam ślinę i czekałam, żeby zobaczyć swojego oprawcę. Przede mną pojawia się ruda czupryna i czarno-biały, lateksowy strój. - Witaj, jak masz na imię?

- Mar... - nie. Muszę być w roli. - Psychonette. - uniosłam głowę do góry  żeby pokazać, że się go nie boję i do tego uśmiechnęłam się zalotnie.

- Yhm. - mruknął tylko po czym odwiązał linę, którą byłam przywiązana. - Ja jestem Ilustrachor. - powiedział i ucałował zewnętrzną część mojej dłoni. Chciałam uciec. Nie chciałam tu z nim być. Ale robiłam to dla dobra Paryża.

- To naprawdę ty! Nie mogę w to uwierzyć! - krzyknęłam i wtuliłam się w niego. - Ja cię... No ten no... Kocham... - skłamałam oczywiście uśmiechając się nerwowo.

- Słuchaj, ale ja niestety kocham kogoś innego.

- Kto jest taką szczęściarą? - prychnęłam.

- Była. - westchnął. - Nazywała się Marinette, ale ona mnie nie kocha. Kocha Czarnego Kota.

- I Adriena. - dodałam w myślach.

- Nie zaufam już żadnej dziewczynie. - zrobiło mi się jego przykro, ale wszystko dla kolczyków.

- Marinette cię kocha. - szepnęłam. - Bo ja nią jestem. - spojrzałam mu głęboko w oczy, a on przytulił mnie mocno.

- Awh! Marinette! Ja też cię kocham! - krzyknął, a ja lekko odkaszlnęłam chcąc dać mu sygnał, że za mocno mnie ściska. - Przepraszam cię. - podrapał się po głowie.

- Nic się nie stało. - puściłam do niego oczko. - A to z tym porwaniem, to całkiem niezłe. Jestem dumna. - zaśmiałam się, a on mi zawtórował. Po czym z mojego brzucha wydobył się odgłos burczenia.

- Ktoś tu jest głodny. - zaśmiał się chłopak.

- Taaa, nie jadłam nic od rana.

- Przecież znajdujemy się w pizzerii. Chodź, rozkażemy tym co tu pracują, żeby zrobili nam coś dobrego. - powiedział i złapał mnie za nadgarstek. Robię to dla ciebie Adrien.

***
Nie wiem, czemu takie krotkie rozdzialy ostatnio, ale to moze przez szkole. No niewazne, do nastepnego!

4 gwiazdki = next 🎉

Przyrzekaliśmy coś sobieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz