1

4.4K 252 96
                                    

Marinette POV

- Naprawdę spotkałaś Adriena Agreste? Tego sławnego modela? Agh, dziewczyno jak ci zazdroszczę! - wykrzyczała chyba na cały Paryż moja przyjaciółka Alya.

Ja tylko siedziałam w pokoju o białych ścianach na fotelu tego samego koloru. Był to pokój dziewczyny. Bardzo mi się podobał. Był taki minimalistyczny i nie panował w nim nieporządek, nie to co mój, w którym walały się walizki z dzisiejszego poranka. Nagle drzwi do pomieszczenia otworzyły się, a w nich stał tata Alyi. Mężczyzna miał około 40 lat i ciemne, czarne włosy, które powoli zamieniały się w siwe, ale facet próbował je zamaskować.

- Przepraszam, że przeszkadzam. Macie może ochotę na zapiekankę z ryżem? - zapytał rodzic.

- Ja zawsze, ale nie wiem czy Marinette by chciała - odpowiedziała mulatka spoglądając na mnie czekając na moją odpowiedź.

- Z chęcią spróbuje - uśmiechnęłam się.

- Świetnie, a teraz tato mógłbyś już wyjść? Przyjdziemy za 5 minut - spojrzała na niego tzw. oczkami kota ze Shreka.

- Rozumiem, chcecie pogadać o tych wszystkich babskich sprawach typu "zayn odszedł z 1D" lub "Selena Gomez potknęła się na scenie" - zażartował, a my zaśmiałyśmy się po czym jej tata wyszedł.

- A powiedz, co było w nim najlepsze? - zagadnęła.

- Jego oczy - uniosłam kąciki ust na samo wspomnienie tego co działo się 3 godziny temu. Znowu myslałam o tych jego pięknych zielonych jak szmaragd oczach ze snu, które nie dają mi spokoju.

- Czy były tak samo cudowne jak w magazynach?

- Nawet lepsze - pomyślałam.

- Miały kolor soczystej zieleni, zielone jak letnia trawa - rozmarzyłam się.

- Oj siostro, nie przesadzaj aż tak, wiem, że on jest idealny, ale żeby aż tak?

~*~

Rano obudził mnie odgłos osoby krzątającej się w kuchni i szczekanie mojego owczarka niemieckiego - Naomi. Moje myśli znowu nachodziły oczy chłopaka. Wypuściłam szczeniaka do ogrodu i skierowałam się w stronę kuchni, bo odgłosy dochodzące z niej były niepokojące.

- Tato, co ty robisz? - zapytałam roześmiana. Ujrzałam mojego tatę próbującego usmażyć naleśniki. Była 8 rano. Tata zwykle albo już był w pracy albo smacznie sobie spał, zależy czy pracował.

- Mama kazała zrobić śniadanie, bo ona miała jakieś ważne spotkanie - wytłumaczył. Zachichotałam widząc go takiego zakłopotanego, to rzadki widok.

- Idź do pracy, poradzę sobie - poradziłam. Nigdy nie gotował, nie był w tym dobry, ale mama była. Tata był mechanikiem.

- Jesteś pewna?

- Leć - uśmiechnęłam się. Tata podszedł do mnie i złożył mi czuły pocałunek na moim czole.

Po tym jak sprzątnęłam trochę w kuchni i wzięłam jabłko i wodę, które spakowalam do plecaka, zarzuciłam torbę na ramię i wyszłam.

~*~

Minęłam próg szkoły, słysząc głośny gwar.

- Hej, Mari - usłyszałam za sobą jakiś głos. Odwróciłam się i uniosłam kąciki ust widząc znajomą twarz Nathaniela. Już chciałam otworzyć buzię, żeby coś powiedzieć, ale usłyszałam czyjeś nawoływanie.

- Marinette! Marinette! - biegła do mnie Alya. Bałam się trochę, że wygada coś o Adrienie przy Nathanielu. Jej włosy ciemniejsze na górze, a jaśniejsze na dole podskakiwały kiedy biegła w moją stronę.

- Hej Alya - przywitałam się. Dziewczyna podbiegła do nas czerpiąc sporo powietrza i poprawiając niesforne kosmyki.

- Zostawiłaś swoją torebkę u mnie - no tak. Przecież w torebce była Tikki - moja kwami, która sprawiała, że staję się superbohaterką. Od wyjazdu do Chin niestety nie mogłam używać swoich mocy. Pewnie wszyscy w Paryżu zapomnieli już o Biedronce.

- Dzięki - powiedziałam trochę zakłopotana mając nadzieję, że przyjaciółka do niej nie zaglądała. - A czy ty...

- Nie, spokojnie. Nie patrzałam co tam trzymasz. Jesteśmy przyjaciółkami, ale nie będę grzebać w twoich rzeczach - zapewniła mnie nastolatka. Zrobiłam krok w jej stronę i ją przytuliłam. Taka przyjaciółka to skarb. Niestety zadzwonił dzwonek i musiałyśmy się rozstać.

Na następnej przerwie zajrzałam do torebki, żeby przeprosić Tikki za moją gafę. Jednak był mały problem. Tikki tam nie było! Przecież wczoraj rano jeszcze z nią rozmawiałam!

- Coś się stało? - nagle zauważyłam przed sobą Natha.

- Wszystko dobrze - uśmiechnęłam się do kolegi.

- Dobrze. To twoje rysunki? - zapytał, pokazując głową na moją otwartą szafkę, w której porozwieszane były moje projekty ubrań. - Wow - szybko zamknęłam szafkę, ale on zatrzymał metal ręką.

- Nath! - krzyknęłam.

- Jesteś taki durny - z pomocą przyszła mi Alya i odepchnęła od mojej szafki chłopaka. Uśmiechnęłam się do niej i porządnie zamknęłam szafkę. Jeżeli ktoś powie, że mam idealną przyjaciółkę to zdecydowanie się z nim zgodzę. Podeszłam do niej przytulając ją już drugi raz dzisiaj.

- Dziewczyno, jak tak ciągle będziesz mnie przytulać za każdym razem jak wyświadczę ci przysługę to niedługo będę cała wytulona - zaśmiała się. - A teraz jak nie ma naszego rudzielca to dowiedziałam się od Chloe, że Adrieński będzie się uczył w naszej szkole! - ucieszyła się dziewczyna.

- Od kiedy ty masz takie dobre kontakty z naszą szkolną królową? - zagadnęłam.

- Wszystkim wysłała smsa. No wszystkim oprócz ciebie, bo wciąż nie ma twojego nowego numeru, ale to jedna z mniej ważnych rzeczy. ADRIEN AGRESTE BĘDZIE SIĘ UCZYŁ W NASZEJ SZKOLE! - zaśmiałam się z jej zachowania, ale tylko ona wiedziała o moim bliższym spotkaniu z chłopakiem i zmianie numeru. Już wystarczyła mi sytuacja z zeszłego roku kiedy Chloe udostępniła na konwersacji klasowej mój numer i wiele osób pisało do mnie różne obraźliwe rzeczy. Nagle rozbrzmiał dzwonek i musiałyśmy wrócić do szarej rzeczywistości.

______________________________________
_________________

Jak zwykle najpierw nudne rozdziały wprowadzające.

I jak, podoba się? ;>

Przyrzekaliśmy coś sobieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz