12

1.7K 186 10
                                    

Adrien POV

- A-Adrien, czy t-ty coś do mnie czujesz? - zapytała Lila zauroczona a nastepnie spojrzała na mnie i zauważyła, że spoglądam przez uchylone drzwi. - No tak. Jasne, że nie.Chciałeś tylko pograć na moich uczuciach - spojrzałem na nią. Z jej oczu leciały łzy.

- Przepraszam, Volpina - zacząłem - Nie chciałem, żebyś tak się czuła. Zrobiłem olbrzymi błąd, całując cię. Nie tylko zraniłem ciebie, ale też kogoś innego - zrobiłem duży wdech i wyszłem, zostawiając zszokowaną dziewczynę samą w swoim mieszkaniu.

Wyszedłem z hotelu i poszłem w stronę parku. Cholernie potrzebowałem kogoś, żeby z nim pogadać. Wtedy ujrzałem na ławce ją. Marinette. Oczywiście w postaci Pscyhonette, ale chociaż coś.

- Mogę się dosiąść? - zapytałem dziewczyny.

- Jak już musisz - odpowiedziała cicho.

- Cos się stało? - zadałem pytanie. - Zauważyłem, że wybiegłaś z łzami w oczach, kiedy zobaczyłaś jak ja i Volpina, no... - przerwałem, bo czułem się bardzo niezręcznie.

- Nie chodziło o was. Po prostu przypomniał mi się mój bliski przyjaciel, który ciebie przypomina i dlatego tak zareagowałam - odpowiedziała. Mimowolnie pojawił się u mnie mały uśmiech na twarzy. Marinette mnie chyba lubi. I to bardzo. 

- Psychonette! - kilkanaście metrów od nas stał Illustrachor,machając w stronę ciemnowłosej. 

- Zaraz przyjdę! - odkrzyknęłam. - Przepraszam cię, ale muszę iść. - powiedziała i pobiegła w jego stronę. Straciłem okazję porozmawiać z nią i pewnie ją też już straciłem. Ale muszę wytrzymać. Nasz plan jest coraz bliższy sukcesu.

Marinette POV

- Pscyhonette, może w końcu mi powiesz, czemu zareagowałaś tak na Adriena, całującego Lilę, hmm? - zapytała LadyWifi, a ja tylko stukałam małym palcem z kant stołu, rozmyślając nad jutrzejszym bankietem. - Psychonette!

- Hmm? - spojrzałam na dziewczynę.

- Do czarnych akum, kobieto! Co się  z tobą dzieje? - powiedziała zirytowana Alya.

- Ze mną? - spytałam głupkowato.

- Ugh, nie ze mną! - krzyknęła. - Od tamtego wydarzenia jesteś jakaś nieobecna, możesz powiedzieć - czemu? 

- Po prostu źle sie czuję, stresuję się przed balem... - wymyślałam wymówki.

- No nie wierzę! Jeszcze mi powiedz, że pies ci zjadł dobry humor? - rzuciła sarkastycznie.

- To też - mruknęłam.

- Słuchaj, chyba powinnaś już isć. Jest już późno, a ja chciałabym isć spać, więc dobranoc - powiedziała i poszła do swojej sypialni i zatrzasnęła za sobą drzwi. Chyba nie życzy sobie mojej obecności.

 Wstałam, zabrałam swoje rzeczy i wyszłam z jej mieszkania. Szłam przez korytarz, na którego ścianach widniały drzwi z coraz to większymi numerkami, a pomiędzy drzwiami widniały małe lampki. Weszłam do mieszkania Illustrachora. Zastałam go tam śpiącego na kanapie w salonie i obsypanego popcornem. Widok ten lekko mnie rozbawił. Ściągnęłam z niego miskę z przekąską i okruchy, po czym przykryłam go kocem i ucałowałam w czoło. Mój gest lekko mnie zdziwił. Przez te 3 dni Nataniel pokazał mi, ze nie jest wcale taki zły i naprawdę go polubiłam. Zwłaszcza, że u niego mam chociaż szansę. Otworzyłam okno i usiadłam na parapecie, pozwalając moim nogom bezwiednie wisieć nad ulicami Paryża. Kiedyś widok na to cudowne miasto był przepiękny. Świecące budynki i wspaniała wieża Eiffla w centrum. Teraz ta metropolia wygląda jakby zostało wyssane z niej życie. I rzeczywiście tak było. Zamknęłam oczy.

- Jezu, przepraszam! Niezdarna ze mnie! - krzyknęłam, kiedy wpadłam na jakiegoś człowieka. Jak zwykle to samo. Nagle zauważyłam moją własność w ręce nieznajomego. - Chwila, czy ty masz mój portfel?

- Marinette, tak? - spytał chłopak. Dopiero teraz mu się przyjrzałam i zauważyłam blondyna z cudownymi zielonymi oczami, w które mogłabym się wpatrywać wiekami. Wydał mi się dziwnie znajomy.

- Tak, skąd znasz moje imię i najważniejsze: skąd masz mój portfel? - zapytałam wkurzona.

- Najwidoczniej musiał ci wypaść i chciałem ci go oddać, spokojnie nic nie ukradłem, możesz przeliczyć - zabrałam mu przedmiot z ręki, otworzyłam go i zaczęłam liczyć pieniądze, lekko naburmuszona i nieufna.

- Tak, wszystko jest, ale skąd znasz moje imię? - spytałam zaskoczona, a on pokazał na wyszyty na portfelu napis Marinette. - Ach, no tak! Dziękuję nieznajomy! A mogłabym poznać twoje imię? 

- Nazywam się Adrien- uśmiechnął się do mnie i podał mi rękę, którą uściskałam. Po czym pożegnałam się z chłopakiem i każde poszło w swoją stronę. No tak. To przecież on.

Otworzyłam oczy. Wszystkie wspomnienia z nim trafiły we mnie jak kula armatnia. Kocham go. Nawet jeśli on mnie nie.

***

Dłuższy :)

65 wyś i 20 gwiazdek = now rozdział ^^

Przyrzekaliśmy coś sobieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz