13

1.5K 159 8
                                    

Marinette POV

- Wstawaj, Psychonette - ktoś szepnął mi do ucha.

- Jeszcze 5 minut, Adrienie Agreste - mruknęłam pod nosem.

- Adrienie? - usłyszałam głos Nathaniela i szybko podniosłam się z łóżka.

- Yhmm, jaki Adrien? - zapytałam, próbując naprawic sytuację.

- No, powiedziałaś do mnie Adrien... - powiedział podejrzliwie.

- Co? Nic takiego nie mówiłam... Chciałam powiedzieć... Yyy... Że mam ochotę na agrest! Tak! Agrest jest bardzo zdrowy i te sprawy! Kupiłbyś mi? Prooszę? - spojrzałam na niego, robiąc największe oczy jakie się tylko da. Chyba to kupił.

- Tak, jasne - uśmiechnął się i wyszedł z pokoju. Ja wstałam i zaczęłam się ubierać. 

***

- Co sądzisz o tej? - powiedziała do mnie LadyWifi, pokazując wydekoltowaną, chabrową sukienkę do połowy ud.

- Chcę wyglądać normalnie, nie jakbym dopiero co wyszła spod latarni - zażartowałam, co wywołało śmiech mulatki. Pogodziła się ze mną, zawsze tak z reguły było, jest i będzie. Nie potrafi długo się na mnie gniewać. Nawet jeśli nie jestem sobą.

- Znaleźć ci idealną sukienkę graniczy z cudem - westchnęła dziewczyna i dalej grzebała wśród wieszaków pełnych sukienek w butiku. Wszystkie zaakumanizowane dziewczyny przyszły tutaj, aby wybrać sobie kreację na tą uroczystość. - Psychonette! - usłyszałam krzyk Alyi. - A ta? - spytała, trzymając w ręcę bawełnianą, czerwoną sukienkę w białe grochy. - Trochę biedronkowa, ale z tego co wiem, biedronki mają czarne kropki, a nie białe. Trzymaj! - rzuciła do mnie kawałek materiału. Muszę przyznać, że wyglądałam w niej całkiem ładnie, jednak czegoś mi w niej brakowało. Już wiem! Falbanki! Pobiegłam w sukience przez ulicę, a następnie po cichu weszłam do mojego domu. Nikt mnie nie widział, chyba. Zamknęłam cicho drzwi, a kiedy się odwróciłam przede mną stał Czarny Kot. 

- Marinette! - krzyknął entuzjastycznie. 

- Ciszej! - przyłożyłam palec wskazujący do ust, pokazując mu, że ma trochę ściszyc ton swojego głosu. - Co tu robisz?

- No jak to co. Czekałem na ciebie.

- Codziennie tak czekasz? - założylam ręcę na klatce piersiowej. - Do mojego pokoju też zaglądałeś?

- Jasne, podlałem nawet kwiatki! - wyszczerzył się zadowolony.

- Szkoda, że pieska nie nakarmiłeś - mruknęłam pod nosem, idąc do mojego pokoju.

- To wy macie psa? - zapytał zdziwiony.

- Nie, kangura - rzuciłam sarkastycznie.

- To je można przechowywać w domu? - odwróciłam się do niego, kiedy staliśmy na schodach. Moja twarz chyba była już wystarczającym oznakiem irytacji, więc oszczędziłam sobie słowa. Jednak mimo moich starań zachowania kamiennej twarzy, wybuchłam smiechem, a zaraz po mnie mój partner w misji. 

- Chodźmy już lepiej do mojego pokoju - przewróciłam oczami i ruszyliśmy dalej po schodach.

- Więęęc... Jak ci idzie? - spytał.

- A ci? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie. - To chyba trudne się tak ciągle ukrywać.

- Przecież ty też się ukrywasz.

- Ale to co innego.

- Właśnie, że nie.

- Właśnie, że tak - odwróciłam się do niego już drugi raz dzisiaj i wtedy on zrobił coś czego najmniej się spodziewałam.

- Plagg, schowaj pazury - powiedział prawie szeptem i jego maska jak i strój zaczęły znikać. Zamknęłam moje oczy i odwróciłam się od niego. Nie chcę wiedzieć kim jest. Będę się czuła nie fair w stosunku do niego, bo go okłamuje. Nie mogę. - Marinette... 

- Nie mogę - szepnęłam. - Nie mogę, Kocie.

- Proszę cię, spójrz na mnie - złapał moje ramię, więc szybko się oswobodziłam. - Mari...

- N-nie - jąknęłam. - Lepiej będzie jak już pójdziesz. - powiedziałam już przez łzy.

- Żegnaj, Marinette - westchnął ciężko i słyszałam jego kroki na schodach, a następnie dźwięk zamykanych drzwi. Żegnaj, Kocie.


Przyrzekaliśmy coś sobieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz