Rozdział 20

2.4K 205 54
                                    




-Kate sprawdź czy Cię nie ma w swoim pokoju.. -warknął Luc.

Dziewczyna tylko przewróciła oczami, wstała i poszła po schodach na górę.
Miałam ochotę powiedzieć szybkie "przepraszam, wcale nie chcę żebyś wyszła ! ", ale jedyne na co się zdobyłam to przepraszający uśmiech.

Usiadłam na blacie, tak jak to robiłam w dzieciństwie.

Lucas od razu skierował się do zamrażarki po zimny okład.

A ja mogłam podziwiać jego cudowne bokserki w batmany.Nie żeby nie miał spodni, po prostu tak jak to faceci, opadają im prawie że do kolan.Delikatnie się uśmiechnęłam na ten widok.
Odwrócił się z zimnym okładem w żelu oraz płynem dezynfekującym, spojrzał na mnie dziwacznie.

-Z czego tak jarzysz bombkę ?-spytał się z dziwieniem.

-A nic takiego.-odpowiedziałam szybko.
Jego kącik ust delikatnie skierował się ku górze, ukazując ledwo widoczny zmieszany uśmiech.Aby mógł dostać się bliżej mnie musiałam rozchylić nogi.
-Teraz może trochę zaboleć, rozcięłaś sobie głowę...
Boże rozcięłam sobie głowę!? a miał być tylko siniak, świetnie..
Spojrzałam na niego ze spokojem, a On wpatrywał się ze skupieniem w moją ranę.

Gdy tylko przyłożył mi papierek dezynfekujący od razu poczułam ból.
-Csss au!- jęknęłam ledwo słyszalnie.
-Spokojnie mała. już kończę...-zapewnił mnie swoim spokojnym, pełnym przekonania głosem.

Nagle poczułam się tak jak kiedyś...
Spólne spacery, bliskość której mi dostarczał co dnia.

Dalej mam do niego wielką urazę, w końcu trochę trudno zapomnieć o swoim dziecku, chociaż zapewniam was, że się da.Sama tego doświadczyłam.
Zamienił zużyty papierek na żel i przytrzymał mi w miejscu skaleczenia.

Z jego tylnej kieszeni spodni zaczął dzwonić telefon, ale on nawet nie drgnął.
Dalej trzymał mi żel na głowie, chociaż doskonale bym mogła sama to zrobić.

-Nie odbierzesz? -spytałam się ze zdziwieniem.
-Nie, mam lepsze zajęcie.-odpowiedział bez emocji, dalej wypatrując kolejnych zatrać i skaleczeń.
Aha ? " lepsze zajęcie " ?! co to znaczy?
-Odbierz może to coś ważnego...-spróbowałam jeszcze raz.

-Nie, raczej nie.-chwila przerwy- Myślisz, że nie wiem, że chcesz wybiec z tego domu ? Wystarczy bym tylko się odwrócił...

Spojrzał m głęboko w oczy, a jego niebieskie tęczówki się rozjaśniły, źrenice były nadzwyczaj rozszerzone.Patrzył się na mnie tymi ślepiami pełnymi emocji, bezpieczeństwa i troski.
Nie mogłam tego znieść i odwróciłam wzrok.

Komórka już dawno przestała dzwonić.
-Spójrz na mnie.-rozkazał- Nie odwracaj wzroku.
Wykonałam jego polecenie.
Przybliżył się do mnie, w wiadomym wszystkim celu.
-Muszę już iść..-zaczęłam, lecz on mi przerwał długim namiętnym pocałunkiem.
Nie odwzajemniłam pocałunku, do czasu...
Coś we mnie pękło.Tarcza, osłona, która broniła mnie przed wszystkimi.

Poczułam się nagle taka bezbronna, mała i bez swojej tarczy.Musiałam wyciągnąć miecz zza pleców i zacząć walczyć.Odwzajemniłam pocałunek.
Zimny okład spadł na blat, tuż obok mnie.

Odezwało się nagłe pożądanie, uczucie które spało w środku.
Luc delikatnie masował moje udo coraz mocniej.Jego pocałunki były coraz bardziej łakome moich ust.Oderwaliśmy się na chwilę, aby złapać oddech.
Spojrzał mi głęboko w oczy.Jego źrenice były jeszcze bardziej rozszerzone, aż zobaczyłam swoje odbicie.
~~~~~~~~~~

kolejny rozdział !!! komentujcie

wasza iamnotangel ;)

Nie chcę się narzucaćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz