Brunet wkładał właśnie swoje rzeczy do szafki, gdy usłyszał ten pełen nienawiści głos. Nie myśląc zatrzasnął szafkę i z nierównym oddechem zaczął kierować się w stronę głównego wyjścia. Miał nadzieję wtopić się w tłum uczniów, tylko szkoda, że nikogo nie było na korytarzu.
Uciec, zniknąć, zapadnąć się pod ziemię. Chciał w sumie wszystkiego, byle uniknąć spotkania z nimi.
— Hej, Devries! Stój! — Poczuł szarpnięcie za plecak i został gwałtownie popchnięty na ziemię. Uderzył głową o ziemię a przed jego oczami pojawiły się czarnoczerwone plamki. Cholera, miało już być tak pięknie. Tak właściwie powinien siedzieć teraz z Charliem na stołówce, ale jak to on, stchórzył i teraz naprawdę żałował, że nie udał się z nim, by choćby poobserwować jego idealną w każdym calu twarz.
Jęknął z bólu, gdy poczuł pierwsze, mocne uderzenie w brzuch. Potem drugie. I kolejne.I bez końca.
Przyzwyczaił się do bólu. W końcu co by nie zrobił i tak będzie go czuł, więc chyba lepiej nie myśleć o tym, że możesz ledwo oddychać przez kolejnego mocnego kopniaka, tylko myśleć o czymś przyjemnym. Przyjemniejszym niż sytuacja, w której się znajdujesz. Lepiej jest pomyśleć na przykład o Charliem, który wolą cię właśnie a po jego głosie można się łatwo domyślić, że jest zmartwiony.
Zaraz, ro przecież nie tylko moja wyobraźnia.
— Leondre, to ty? Martwiłem się, bo nie przychodziłeś i... — Charlie wyszedł zza rogu. Charlie, jego wybawiciel. — Luca, co ty odpierdalasz?! Pogięło cię?!
— Daję mu soczysty wpierdol, w końcu zasłużył. Takie pedały jak on nawet nie powinny się urodzić. — Piwnooki zaprzestał kopania Leondre i teraz spojrzał prosto na Charlie'go. — Chcesz dołączyć?
Blondyn nie panował nad sobą. Myślał, że przynajmniej Luca nie okaże sie pierdolonym sadystą i nie będzie znęcał się nad słabszymi w każdej możliwej chwili, ale najwidoczniej się nieco pomylił. Chciał urządzić go tak, jak on zrobił to z Leo, jednak potrafił zachować zdrowy rozsądek, a to tylko dlatego, iż nie chciał by znowu wywalili go ze szkoły, bo złamał komuś rękę, broniąc niewynnych ofiar prześladowania. Więc po prostu zamachnął się i przyjebał mu w ten jego brzydki ryj. Czarnowłosy zachwiał się i pewnie wyjebał by się, gdyby nie szafki, które niestety uratowały go od upadku. Złapał się za nos, z którego dziurek zaczęła mu ściekać krew, lecz Luca jakby jej nie zauważył i po prostu przerażony wpatrywał się w twarz Lenehan'a.
— Ja pierdole. — Było jedynym, co udało mu się wykrztusić, zanim nie odwrócił się i nie uciekł z miejsca zdarzenia.Co za cholerny tchórz.
A Lenehan? On stał, tak po prostu i zastanawiał się, jak wielkie kłopoty ma, jeśli w ogóle jakieś ma. Jednak postanowił nie zaprzątać sobie tym głowy i jego wzrok powędrował na czekoladowookiego.
— Mam iść po higienistke, czy sam opatrzyć ci rany? — Nie miał zamiaru pieprzyć się z pytaniami, czy wszystko dobrze, bo dobrze widział, że nie jest. Uklęknął na kolano obok niższego chłopaka i spojrzał na niego, skanując każdy kawałek jego drobnego ciałka.
Widać było, że tamten ledwo powstrzymuje łzy, ale przecież mógł płakać. Charlie nie miałby co do tego żadnych zastrzeżeń.
— Dlaczego w ogóle to robisz? Co ci to daje? — Brunet nie potrafił już powstrzymać łez, więc spływały one po jego bladych policzkach. Charlie miał ogromną ochotę objąć go i pocieszyć, lecz nie miał pojęcia, jak tamten na to zareaguje, więc wolał się jeszcze hamować. — A może jesteś jednym z tych, którzy najpierw udają miłych, by potem wyśmiać? Wiesz, że takie osoby ranią najbardziej?
Blondyn nie odpowiedział. Zamiast tego uklęknął na oba kolana przed czekoladowookim i starł jego łzy, zadowolony z tego, że tamten nie próbował się wyrywać lub chociażby go jeszcze nie odepchnął. Posłał mu smutny, lecz piękny uśmiech.
— Chcę ci pomóc, Leondre.
CZYTASZ
✔ Homophobia | Chardre
FanfictionHomofobia, nieliczne blizny, okres dojrzewania, dużo łez oraz blondyn starający się pomóc, czyli historia Leondre. © xShorthair 2016-2017 Najwyżej → #325 fanfictions