18. W deszczu

464 89 12
                                    

  — Leondre! — krzyknął blondyn, goniąc za brunetem. Złapał go za dłoń, przystając w deszczu. Zgiął się w pół, łapiąc za brzuch oraz sapiąc po męczącym biegu. Uniósł na niego swoje błękitne tęczówki i spojrzał w jego oczy. Oczy pełne łez, w których kryło się także malutkie poczucie winy oraz niepokój. — To nie tak. Nie chciałem cie pocałować, to... To był impuls.
  Czekoladowooki spuścił tylko wzrok, kręcąc głową. Zacisnął dłonie w pięści, raz po raz z powrotem je rozprostowując oraz wypuścił drżący oddech z ust, przez co wokół niego utworzył się mały obłoczek pary. Spojrzał w twarz przyjaciela, zaciskając wargę, aby nie wypuścić szlochu z ust.

  Nie chciał?

  Nie liczyło się to, iż Charlie tego nie chciał, chociaż tego chciał, ponieważ Leondre wyczuł nutkę kłamstwa w jego słowach. Liczyło się to, że Leondre tego chciał, że mu się to podobało, a nie powinno.
  W końcu był gejem. Nie powinien.
  A co najważniejsze, nie powinien podobać mu się pocałunek w usta złożony tam przez jedynego przyjaciela.
  To mógł być koniec ich przyjaźni. To mógł być koniec i oboje o tym wiedzieli, ponieważ czuli to samo. Miłość.
  Połączyło ich uczucie silniejsze niż jakakolwiek przyjaźń, lecz jaki miało ono sens, gdy obydwoje bali się tego, co na te dwa magiczne słowa powie drugi?
  "Kocham Cię",
och, tak bardzo chcieli to sobie powiedzieć.
  Jednak prawdą było to, iż obydwoje byli po prostu tchórzami. Tchórzami, którzy wstydzili się swoich uczuć.
  Wstydzili się tego, iż obdarzyli miłością osobę tej samej płci. Przyjaciela.
  Wszystko przez ludzi.
  Ludzie wmówili im, iż homoseksualizm jest zły.
  Uczucia, które żywili do osoby tej samej płci były złe.
  Popełniali w tej chwili grzech.
  Okropny, niewybaczalny grzech.
  Lecz kogo to obchodziło, gdy mieli siebie?
  Mogli mieć siebie.
  Jednak byli zbytnio ślepi na świat, by dostrzec miłość w tęczówkach drugiego.
  Kwitnącą miłość.
  W deszczu.
  Oh, jak bardzo chcieli po raz kolejny dotknąć nawzajem swoich ust. Wpaść sobie w ramiona.
  Jednak nie zrobili tego.
  Minęli się po chwili, ocierając o siebie swoje dłonie.
  Byli za dużymi tchórzami, aby wykonać pierwszy krok.
  Mogli tylko płakać, gdzieś w środku.
  Jednak niebo wypłakiwało razem z nimi,
łzy.
  W deszczu.


✔ Homophobia | ChardreOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz