21. Rozmowa z ojcem

412 78 11
                                    

  — Leondre! — Starszy Devries złapał swojego syna za nadgarstek oraz pociągnął w swoją stronę, podczas gdy tamten nieudolnie starał sie dostać po schodach na górę, aby tam zaszyć sie w swoim pokoju oraz pozostać w nim do kolacji. W ostateczności ustąpił jednak swojemu ojcu oraz ruszył za nim wgłąb salonu, lecz zrobił to tylko dlatego, iż uścisk na nadgarstku nie zelżał i ból dawał sie we znaki. — Usiądź, porozmawiamy.
 

— Mamy o czym? — prychnął, jednak mimo lekceważącego tonu zajął miejsce w fotelu oraz przyjął gorącą, zieloną herbatę, którą ojciec mu podał. Podmuchał w napój w filiżancę, po chwili upijając łyk. Wyborna, jak zawsze.
  Starszy mężczyzna zlekceważył słowa szczeniaka, także kosztując napoju. Może i nie zabrzmi to skromnie, lecz potrafił on naprawdę świetnie zaparzać herbatę i zawsze wiedział, ile łyżek cukru dodać, aby nie utraciła ona swojego smaku i tylko na nim zyskała. Oczywiście, jeżeli można uznać to za jakiekolwiek osiągnięcie.
  — Jak się dzisiaj czujesz? — spytał, zamiast tego, co cisnęło mu sie na usta. Nigdy nie był z swoim jedynym synem blisko, tak właściwie to już przy porodzie mu nie pasował, a kiedy dowiedział sie o jego orientacji, jeszcze bardziej znielubił swojego potomka. W przeciwieństwie jednak do jego żony, Victorii — ona od początku była zachwycona brunetem, czego Antonio szczerze w niej nienawidził.
  — Od kiedy obchodzi cię moje samopoczucie? Czuję się okropnie, jak zawsze. —  Starał sie, aby jego głos brzmiał obojętnie, co mu sie niestety nie udało. Leondre był wrażliwym dzieckiem, jednakże nie głupim i potrafił stwierdzić, kiedy ktoś naprawdę się nim przejmuje, a kiedy tylko sobie pogrywa. Jego ojciec aktualnie czynił to drugie, co mimo wszystko raniło chłopaka, ponieważ ten mężczyzna nadal był jego ojcem i Leondre mimo wszystko go kochał.
  — Empatia gwarantowana — odparł, zupełnie ignorując pytanie syna. Leondre zacisnął tylko wargi, zastanawiając sie, czy przypadkiem sie nie przesłyszał, jednak wyraz twarzy mężczyzny na to nie wskazywał. Chciał zignorować jego słowa, lecz zamiast tego wybuchnął ironicznym śmiechem, zginając się w pół oraz łapiąc sie za swój brzuch.
  — Przestań wygadywać bzdury oraz kłamać mi w żywe oczy — rzekł, uspokając sie. — Nie masz bladego pojęcia co przeżywam i w jaki sposób, więc nie udzielaj się i nie mów, że wiesz, co czuję. Nic nie wiesz. Nic nie rozumiesz, cholera, a jesteś moim ojcem.
  Serce już nie tak młodego mężczyzny z każdym słowem swojego potomka kruszyło sie mimowolnie, lecz nie dawał tego po sobie poznać. W końcu był facetem, jak i głową rodziny Devries. Musiał pozostać twardy, nie mógł pozwolić sobie na okazanie chociażby odrobiny słabości, przynajmniej on sam tak uważał, a należał do grupki osób, które zawsze musiały wiedzieć najlepiej.
  — Masz rację, przepraszam — odparł ze skruchą po chwili ciszy. Jego potomek spojrzał na niego w skupieniu, przywołując na twarz niewyrażającą emocji maskę, po czym usadowił sie wygodniej w fotelu. —  Leondre, uwierz, ja chcę dla ciebie po prostu jak najlepiej i...
  — Wiem. — Najmłodszy z pokolenia Devries przerwał mu. Ojciec chłopaka odrobinę zdenerwowany zmarszczył swoje ciemne brwi. Nie lubił, gdy ktoś zabierał głos zanim dokończył dany kontekst, lecz tym razem raczej wybaczy brunetowi. Skinął na niego głową, przekazując mu tym samym, aby mówił dalej, nawet, jeśli nie było to potrzebne. — Jednak nie rozumiem, dlaczego tak nagle sie mną zainteresowałeś. Kiedyś obojętne było ci to, czy płakałem, czy się śmiałem, a teraz sam ciągniesz mnie do rozmowy.
  Pięćdziesięciolatek westchnął. Zdawał sobie sprawę z tego, iż jego syn napewno zada takie pytanie, jednak mimo to, nie przygotował sie na nie. Co prawda mógłby okłamać czekoladowookiego, lecz z doświadczenia wiedział, że niewiele to da i zapewne nie poprawi mu samopoczucia. Poza tym czasem gorzka prawda jest lepsza od słodkiego kłamstwa.
  — Wczoraj wieczorem rozmawiałem z twoją mamą i kazała mi ona z tobą porozmawiać. Dlatego też wiedz, iż nie robię tego z własnej woli, Leondre.
  Nie odezwał sie więcej. Wiedział, że jego ojciec nie rozmawiałby z nim tak normalnie, lecz mimo to gdzieś z tyłu jego głowy pojawiła sie myśl, że może nareszcie go zaakceptował. Niestety, mylił sie.
  — Aha — odparł. Z westchnięciem oraz malutkim trudem podniósł sie z fotela, skinecięm głowy dziękując za herbatę. — Idę pobiegać. — Posłał jeszcze mały uśmiech swojemu prawnwmu opiekunowi, zanim zniknął w przedpokoju, aby założyć trampki oraz swoją cieplutką, jesienną kurtkę. Ostatnim, co usłyszał Antonio było trzasnięcie drzwi, które uchwyciło go w przekonaniu, iż jego syn wyszedł. 

✔ Homophobia | ChardreOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz