Ja...nie wiem, czy chcę mieć z tymi pieniędzmi cokolwiek wspólnego

1K 80 25
                                    

~ON~

 Czekam niecierpliwie w samochodzie.

 Kontroluję godzinę.

 Dokładnie trzy minuty temu Anastazja weszła do klubu. Daję jej maksymalnie godzinę. Jeśli do tego czasu nie wróci do auta, ja, wraz z moim gangiem, wkraczam do akcji.

 Nagle odzywa się mój telefon.

 Zerkam na ekran.

 Dzwoni Isamu.

 Isamu to jeden z najlepszych członków mojego gangu. Jest ze mną praktycznie od samego początku. Jest między nami aż siedem lat różnicy, jednak Isamu szanuje mnie i liczy się z moimi rozkazami, a ja bardzo go cenię.

 Na dzisiejszej akcji ma dyskretnie kontrolować zadanie, jakie powierzyłem Anastazji, oraz odstraszać potencjalne osoby, które mogą zakłócić cały przebieg akcji. Ten telefon oznacza, że coś nie idzie zgodnie z planem.

 -Co jest? -Pytam od razu bez żadnego powitania.

 -Dziewczyna woła pomocy. Co robić? -Isamu przekazuje mi krótki, zwięzły komunikat, ponieważ czas, akurat teraz, nie jest naszym sprzymierzeńcem,

 Kurwa. Nie pozostaje mi nic innego, jak tylko tam iść i ogarnąć ten burdel, który powstał.

 -Czekaj tam. Za sekundę jestem.

 Rozłączam się i zastępuję telefon bronią. Wysiadam z samochodu i ruszam do tylnych drzwi. Wpadam do środka i rozglądam się po korytarzu. W półmroku jaki tu panuje od razu zauważam mojego wcześniejszego rozmówcę. Wskazuje mi jedne z drzwi.

 -Pomocy! Ratunku! -Rozlega się wołanie Anastazji.

 Wchodzę do pomieszczenia, przygotowany na wszystko, co mogę tam zobaczyć, i gdy widzę dziewczynę uwięzioną na kanapie pod ciałem tego skurwysyna, bez zastanowienia oddaję strzał. Pocisk trafia faceta w kostkę, pewnie łamiąc mu kości. W pomieszczeniu rozlega się jego krzyk, a zaskoczona Anastazja wbija we mnie swój przestraszony wzrok.

-Multi? -Szepcze, a ja ruchem głowy wskazuję jej, by stanęła za moimi plecami.

 Szybko obciąga sukienkę w dół i bez żadnego słowa wykonuje moje polecenie.

 Wtedy widzę, jak Jacek zaczyna czołgać się po podłodze w stronę biurka. Sapiąc z wysiłku i jęcząc z bólu w końcu wyjmuje z szuflady mały pistolet. Bez wahania strzelam po raz drugi, tym razem celując w jego rękę. Broń wypada z jego dłoni, a kolejny krzyk mężczyzny jest jeszcze bardziej rozpaczliwszy.

 Robię parę kroków w stronę biurka, wciąż mierząc do typa z broni. Przykładam mu lufę prosto do czoła.

 -Kod. -Mówię tylko to jedno słowo.

 Muzykę, która trzęsła całym budynkiem, już dawno ktoś wyłączył i teraz docierały do moich uszu inne odgłosy z głównej sali: strzały i krzyki przerażenia. Najwidoczniej moi ludzie już tam dotarli, by odpowiednio zająć się klientami, tancerkami i innymi ludźmi z personelu.

 -Jaki kod? O czym ty do mnie mówisz, człowieku? Postrzeliłeś mnie, do kurwy nędzy! -Krzyczy Jacek, lecz przychodzi mu to z trudem, ponieważ dwie rany okropnie boleśnie muszą dawać o sobie znać.

 -I zrobię to jeszcze raz, jeśli w ciągu dziesięciu sekund nie powiesz mi jaki jest kod do otworzenia drzwi sejfu.

 -A więc o to chodzi. Tam nie ma nic cennego. -Mówi, próbując zatamować lejącą się krew, która wsiąka w brudny dywan.

Gangster | M. R.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz