Spokojnie. Przychodzę z pewną informacją. Damian chce się z tobą widzieć

814 68 6
                                    

~ONA~

 -Po tej akcji, którą odjebałaś u Damiana myślałem, że nie jesteś takim tchórzem.

 Zaciskam mocno palce na klamce drzwi do łazienki, słysząc za sobą głos Mateusza. Wzdycham cicho, biorąc sobie głęboko do serca jego słowa. Czy on musi mnie bardziej dobijać? Czuję się paskudnie, że okłamałam Michała - zresztą, nie pierwszy raz - a Mateusz jeszcze zechce mi o tym przypominać.

 Odwracam się powoli i nasze spojrzenia się krzyżują. Jego jest wrogie i zimne jak lód. Moje- stanowcze, aczkolwiek błyskają w nim iskierki poczucia winy i strachu. 

 -Chciałam mu powiedzieć. Ale... -Znowu westchnięcie. -Kiedy spojrzałam w jego oczy... Po prostu nie mogłam...

 -Nie pierdol. Gdybyś chciała, to byś mu powiedziała. -Chłopak podnosi nieco głos. 

 -Możesz ciszej? -Naskakuję na niego. -Michał jeszcze nie śpi. 

 -Doskonale. W takim razie pójdę do niego i wszystko mu opowiem. Ze szczegółami. I dodam, że to ty miałaś to zrobić.

 -Nie. -Robię krok w jego stronę. -Proszę cię. Ja...sama mu powiem.

 -Tak samo jak dzisiaj rano? 

 -Mati, ja to zrobiłam dla jego dobra. On wraca teraz do zdrowia, tylko niepotrzebnie by się zdenerwował.

 -Uwierz, uspokoiłbym go. Znam go lepiej, niż ktokolwiek inny. Gdybyś tylko mu powiedziała. 

 -Ale dlaczego ty tak na to nalegasz. Michał wszystkiego się dowie, gdy tylko poczuje się lepiej. 

 -Daruj sobie. -Chłopak robi krok w tył i zatrzaskuje drzwi od swojego pokoju.

 W jednej chwili mój sojusznik i przyjaciel stał się moim wrogiem. Już nigdy nie odzyskam jego wsparcia. Nie sądzę też, że kiedykolwiek jeszcze zechce mi pomóc.

 Zasłużyłam sobie na to.

***

~ON~

 -Ana zaraz wróci.

 -No to co? -Zapalam skręta i zaciągam się nim. Następnie kieruję wzrok na Kubę. 

 -Zabroniła ci jarać zioło.

 -Nie zabroniła, ale prosiła, żebym ograniczył. -Przekazuję jointa przyjacielowi. 

 -Ale to jest już twój trzeci tego dnia. -Zaciąga się. -To ma być to twoje ograniczenie? Wcześniej paliłeś co najwyżej jednego dziennie.

 -Ale to było zanim... -Wskazuję na swoją twarz. -Nadal boli jak cholera. A tych jebanych tabletek nie mam zamiaru brać. Tylko ciągle po nich śpię, a gdy się budzę, to czuję się jeszcze gorzej. A przez to... -Chwytam kręta w dwa palce. -...czuję się naprawdę dobrze. Tylko, że Ana tego nie rozumie. -Wzruszam bezradnie ramionami.

 -Nic dziwnego, że chce dla ciebie jak najlepiej. Po tym, co dla niej zrobiłeś...

 -To znaczy? -Patrzę w jego stronę podejrzliwie. 

 -No, przecież wiesz... -Nagle milknie, jakby powiedział za dużo. Odwraca wzrok i próbuje zmienić temat, jednak ja nie mam zamiaru udawać, że nic nie słyszałem. Wyciągnę z niego to, co chciał wcześniej powiedzieć.

 -Chwila, o czym ty...

 -Zgadnijcie kto przyjechał. -Milknę, gdy ze schodów zbiega zdenerwowany Mateusz. 

Gangster | M. R.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz