Czy byłam warta tego bólu, którego doświadczył Michał?

759 70 8
                                    

~ONA~

 Poświęcenie dla drugiej osoby będzie miało sens tylko wtedy, gdy ta osoba będzie warta tego poświęcenia...

 Czy ja byłam warta?

 Czy byłam warta tego bólu, którego doświadczył Michał?

 To pytanie ciągle chodzi mi po głowie i nie daje spokoju. W ogóle przez tą całą sytuację utraciłam swój wewnętrzny spokój. Wszystko we mnie szaleje...

 A to zapewne dopiero początek.

 Jedyne, na co mam teraz ochotę, to wtulić się mocno w Michała i zniknąć. Żeby uporządkować sobie to wszystko w głowie.

 -Dojechaliśmy. 

 Do moich myśli wdziera się głos Matiego. Rzeczywiście, samochód stoi pod domem. Nawet nie spostrzegłam kiedy przybyliśmy na miejsce.

 Kiwam lekko głową, nie patrząc na chłopaka. On też nie widzi mojej twarzy; zasłania ją ściana włosów.

 -Wierzysz w to, co powiedział Damian? -Nagle nieoczekiwanie, też dla siebie samej, zadaję to pytanie. 

 Chłopak nie odpowiada od razu. Chwila milczenia z minuty na minutę coraz bardziej się wydłuża. W pewnym momencie w ogóle tracę nadzieję, że usłyszę jakąkolwiek odpowiedź. Chwytam za klamkę, by wyjść z samochodu. 

 -Nigdy nie spodziewałbym się takiego zachowania po Multim.

 Nieruchomieję. Odwracam głowę i po raz pierwszy od czasu, kiedy odjechaliśmy spod mieszkania Damiana, spoglądam na Mateusza. 

 A więc jednak. Może Damian blefował? Z jednej strony czuję ulgę, ponieważ głupio było mi myśleć, że Michał dał się pobić z mojego powodu. A z drugiej, trochę szkoda, bo to miłe uczucie, kiedy wie się, że jest się dla kogoś ważnym. 

 -Ale po Michale już tak. -Dodaje Mateusz, przerywając moje myśli. 

 Znów wbijam w niego wzrok, który chwilę temu nieświadomie odwróciłam w stronę przedniej szyby. 

 Z jego odpowiedzi wnioskuję, że Multi i Michał, to dwie różne osoby, mieszkające w jednym ciele. Multi to bezlitosny gangster. Michał - normalny chłopak, zraniony przez los, posiadający ludzkie uczucia. 

 Kiwam lekko głową, nie za bardzo chcąc o tym rozmawiać. Wysiadam z samochodu i ruszam w stronę wejściowych drzwi. Idę od razu do pokoju Michała. Po cichutku sprawdzam czy śpi. Głaskam go delikatnie po włosach,  lecz nawet nie drgnie. Powstrzymuję pokusę, by położyć się obok i przytulić. 

 Jeszcze nie teraz. Muszę się przebrać i, przede wszystkim, odłożyć broń. Wychodzę cicho na korytarz i na mojej drodze staje Mateusz. Spoglądam na niego, zamykając drzwi. 

 -Śpi?

 -Tak. -Odpowiadam cicho. -W ogóle to...nie podziękowałam ci jeszcze, że ze mną pojechałeś.

 -Nie ma sprawy. Cieszę się, że mogłem ci pomóc. A poza tym...nie puściłbym cię tam samej. Michał by mnie chyba zabił, gdyby się dowiedział...

 Nagle chowam twarz w dłoniach, powstrzymując wzbierający w moim gardle szloch. Wydarzenia tej nocy i związane z nimi emocje dopiero teraz zaczynają ze mnie uchodzić. Nie mam siły tego powstrzymywać.

 Nagle czuję czyjeś ramiona wokół siebie. Domyślam się, że to Mateusz. Nie opieram się. Czuję, że wsparcie jest mi teraz potrzebne. 

***

 Odkąd wróciłam wczoraj do domu, ani na chwilę nie zmrużyłam oka. Leżałam przytulona do Michała, minuty i godziny mijały, ale sen nie nadchodził. O świcie przeniosłam się na dół. Zrobiłam sobie śniadanie, lecz gdy wzięłam dwa kęsy kanapki, odsunęłam talerz na bok. Jednak nie miałam ochoty jeść.

 -Może jednak coś zjesz?

 Uchylam lekko powieki, słysząc głos Matiego.

 Jakiś czas temu wszyscy domownicy, oprócz Michała, zgromadzili się na śniadaniu. Krótko opowiedziałam im razem z Mateuszem, co się wczoraj wydarzyło. Właściwie to on mówił. Ja tylko potakiwałam. 

 -Nie, dzięki. -Kręcę lekko głową, bardziej zwijając się w rogu kanapy. 

 -Na pewno dobrze się czujesz?

 -Tak. Po prostu jestem trochę niewyspana. 

 Nagle słyszę na schodach czyjeś kroki. Może to być tylko jednak osoba. Zrywam się z miejsca i podbiegam do Michała.

 -Jak się czujesz? -Pytam zmartwionym głosem.

 -Lepiej. Z dnia na dzień jest coraz lepiej.

 -Miałeś nie wstawać...

 -Nudzi mnie to leżenie w łóżku całymi dniami. Naprawdę nic mi nie będzie. -Przygląda mi się badawczym wzrokiem. -A co ty jesteś taka blada?

 -A...nie wiem. Chyba bierze mnie jakaś grypa. Nie mogłam spać przez pół nocy...

 Odwracam głowę i patrzę w stronę reszty zgromadzonych. Wszyscy unikają mojego wzroku, tylko nie Mateusz. Umówiliśmy się, że wszystko Michałowi wytłumaczę. Dużo o tym myślałam i doszłam do wniosku, że lepiej będzie, jeśli rzeczywiście powiem mu o tym sama i to jak najszybciej. 

 -Coś się stało? -Odzywa się Michał.

 Powiedz mu. Porozmawiaj z nim. Wyznaj mu wszystko.

 -Muszę... -Milknę, bo nagle brakuje mi odwagi. W brzuchu czuję dziwne uczucie strachu.

 Nie dam rady.

 Jeszcze nie teraz.  

 Czuję na plecach palący wzrok Mateusza. 

 Wiem, obiecałam mu o wszystkim powiedzieć Michałowi. Ale okazuje się teraz, że to wcale inie jest takie proste. Wiem, że by się zdenerwował. Ma wracać do zdrowia, stres wcale by mu nie pomógł. 

 -Muszę... -Co muszę? Powiedzieć mu prawdę. Ale nie mam odwagi. Słowa nie przejdą mi przez gardło. -Muszę pojechać do apteki po jakieś lekarstwa. Bo lepiej zapobiegać niż leczyć, prawda? -Śmieję się nerwów. 

 Tchórz, słyszę w myślach głos Matiego.

 Zaciskam pięści w kieszeni bluzy. Paznokcie boleśnie wbijają mi się w skórę. 

 Głupio mi go okłamywać. Ale robię to dla jego dobra.

 Okej, to żadne usprawiedliwienie. 

 Tylko żeby tamci się nie wygadali. Wtedy wyszłabym na jeszcze większą idiotkę. 

 -Co macie wszyscy takie miny? -Pyta Michał, spoglądając na kumpli.

 Zagryzam dolną wargę i staram się szybko wymyślić kolejne kłamstwo. 

 -Po prostu się martwią. W końcu..., gdybym zachorowała, to kto by się wtedy tobą opiekował? -Uśmiecham się do chłopaka, mając nadzieję, że wychodzi to przekonująco. -To co, zrobić ci śniadanie?


Gangster | M. R.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz